Название: Patria
Автор: Fernando Aramburu
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-8110-477-7
isbn:
Nagle, kiedy została sama, stało się coś dziwnego: było normalnie. Jak codziennie rano powietrze wypełniał hałas ruchu ulicznego, jak zwykle padał deszcz, a chodnikami szli przechodnie ukryci pod parasolami. Co jeszcze? Ludzie pochłonięci byli swoimi sprawami, jakby poprzedniego dnia nie doszło do żadnego zamachu. Nerea, naga, wyglądała przez okno przekonana, że świat uknuł przeciwko niej spisek. I nienawidziła poranka, deszczu i budynku naprzeciwko, i kobiety, która wyprowadziła na spacer pieska. Wszystko zdawało się mówić: cóż, zabili twojego ojca, i co z tego? Chrząszcze i kury też umierają. Ta myśl bardzo ją zraniła. Nagle poczuła, jakby obudziła się ze złego snu i znalazła w jeszcze gorszym. Wyjęła z torby małe lusterko, żeby po raz pierwszy popatrzyć na swoje oczy, nos, czoło ofiary terroryzmu. Poranny chłód wpadający przez okno powoli przenikał jej ciało i nagle dotarło do niej, że to, co stało się poprzedniego południa, wydarzyło się naprawdę, ale że nie było najgorsze. Zrozumiała, że najgorsze miała jeszcze przed sobą, i nie mogła tego dłużej opóźniać. Przeszedł ją nagły dreszcz na myśl, że musi zadzwonić do matki.
Nikt nie wie, nikt się nie dowie. Bez śniadania, bez porannej toalety poszła do kabiny telefonicznej przy avenida Goya. Dochodziło wpół do dziewiątej. Zadzwoniła dopiero po dziesiątej. Do tego czasu kręciła się w pobliżu albo ruszała bez celu wzdłuż calle Fernando el Católico i Gran Vía. Potem wracała tą samą drogą i mijała budkę, moknąc w deszczu i trzęsąc się ze strachu przed oświadczeniem matce, że nie chce przyjechać do domu, chociaż nie miała sesji egzaminacyjnej ani żadnych pilnych zadań. Więc dlaczego? Bo nie chcę oglądać ciała, trumny ani grobu, to dla mnie straszne, nie chcę być kojarzona z morderstwem, fotografowana, i nie chcę udzielać wywiadów, żeby cała Saragossa dowiedziała się, kim jestem. Wciąż ćwiczyła prawdopodobną rozmowę telefoniczną z matką. Powiem jej to i to. W kiosku na Gran Vía zobaczyła twarz ojca na okładce gazety i już miała ją kupić, ale zabrakło jej odwagi. Dlaczego? Bardzo się wstydziła.
Do miasteczka pojechała siedem dni później, kiedy ojciec został już pochowany i przestał być najnowszą ofiarą śmiertelną ETA. Ama mi tego nie wybaczyła. Wiem o tym, nie musi mi tego mówić. Nerea wyczuwała to przez te wszystkie lata w nieskończonej ilości gestów, tonie pewnych wypowiedzi, wyrzutach z mniej istotnych powodów. O tym wszystkim chciałaby opowiedzieć w więzieniu skruszonemu terroryście, wyrzucić z siebie, zwymiotować stare, wciąż rozżarzone węgle. Jednak to niemożliwe, bo pan doktor nie pozwolił, a Nerea nie chce konfliktów w rodzinie. Koniec tematu.
– Poproszę o rachunek.
31
Rozmowa w ciemnościach
Wieczorem w kuchni zrobiła mu awanturę. Nie zdążył nawet zdjąć butów. Jak to możliwe, że ETA przysyła mu listy, a on jej nic o tym nie powiedział?
– Wydawało mi się, że w małżeństwie mówimy sobie o wszystkim, a przynajmniej o ważnych sprawach.
Usiadł na krześle i niespiesznie zaczął rozwiązywać buty, nie patrząc na Bittori, która stała przed nim i grzmiała z twarzą poczerwieniałą z gniewu. Ciągnęła swój monolog, a Txato, zmęczony po długim dniu pracy, westchnął głośno ze wzrokiem wbitym w podłogę, jakby chciał powiedzieć: kiedy wreszcie, do cholery, ta kobieta się zamknie?
– Skąd o tym wiesz?
– Od Miren.
– Chciałem załatwić to sam, żeby was nie martwić.
Usłyszawszy to, Bittori znów zaczęła się gorączkować. Po chwili jej przerwał, pytając, co zrobiła na kolację.
– Ropuchę w sosie własnym. Dlaczego pytasz?
– Bo w ogóle nie jestem głodny.
Podczas kolacji rozmawiali niewiele; każde pochłonięte swoimi myślami. Txato stwierdził tylko trzy rzeczy: że swoimi ciągłymi wyrzutami i utyskiwaniami nie ułatwiała mu życia, że tego rodzaju sprawy rozwiązuje się w tajemnicy, a głupiemu Joxianowi należałoby odciąć język za to, że wygadał wszystko żonie i nie wiadomo komu jeszcze.
Z kuchni poszedł prosto do sypialni. Uderzyć w kimono, jak mawiał. Bittori została w kuchni, żeby pozmywać naczynia po kolacji. Nerea raz na jakiś czas bezskutecznie przypominała jej, że rodzinę stać na zakup zmywarki. Jej matka uważała, że skoro ma dwie ręce, to ustrojstwo jest zbędnym wydatkiem, zużywa tylko dużo wody i prądu. Kiedy wyjdziesz za mąż i będziesz miała własny dom, zrobisz w nim, co będziesz chciała, ale do mojego się nie wtrącaj.
Txato zazwyczaj nie ingerował w domowe sprzeczki. Kwestia zmywarki była mu obojętna. Jako ranny ptaszek kładł się spać wcześnie. W dni powszednie, już o szóstej rano, a czasami nawet wcześniej, załatwiał sprawy w swoim biurze. W weekendy brał udział w niedzielnych wycieczkach rowerowych, więc był na nogach przed wschodem słońca. Zdarzyło mu się zaangażować w jakąś zaciętą partyjkę w mus, żeby stracić poczucie czasu, ale oprócz rzadkich wyjątków, zazwyczaj o dziesiątej wieczorem dzień dobiegał dla niego końca.
Jedyną rzeczą, która sprawiała, że o tej porze nie leżał jeszcze w łóżku, były transmisje meczów peloty w baskijskiej telewizji. Oglądał je, dopóki nie musiał dać drapaka, bo pojawiała się Bittori, która rządziła telewizorem i lubiła samotnie patrzeć na swoje ulubione programy.
Tak więc po skończonej kolacji Txato położył się na łóżku jak zwykle po stronie Bittori. Od pierwszych dni małżeństwa zagrzewał dla niej pościel. Również latem. Zwyczaj ten nie wynikał z żadnych ustaleń, ale Txato przestrzegał go nawet w dni małżeńskich kłótni. Bittori przychodziła do sypialni później – o jedenastej, dwunastej w nocy, a on przez sen przesuwał się na swoją stronę.
I przyszła Bittori. Często przed zaśnięciem przeglądała jakieś plotkarskie czasopismo, ale tym razem szybko zgasiła lampkę nocną. Siedziała w ciemności z założonymi rękami, oparta o wezgłowie łóżka. A Txato, który zazwyczaj chrapał, tym razem oddychał cicho.
– Kiedy mi wreszcie o wszystkim powiesz?
Nie odpowiedział, ale Bittori wiedziała/domyślała się, że nie śpi, więc nie powtórzyła pytania. Po chwili cmoknął na znak niezadowolenia i z wyraźną niechęcią wyjaśnił jej ze szczegółami, jak go nękają, wymieniając żądane kwoty i wspominając o swojej podróży do Francji. Przemilczał jednak, że terroryści w ostatnim liście napisali o Nerei.
– Co zamierzasz zrobić?
– Czekać.
– Na co?
Bittori poczuła, że odwraca się do niej w ciemności.
– Za ten rok już im zapłaciłem i więcej ze mnie nie wyciągną. Te СКАЧАТЬ