Название: Sto lat samotności
Автор: Габриэль Гарсиа Маркес
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-287-0620-0
isbn:
– Chwileczkę – powiedział – teraz będziecie świadkami niezbitego dowodu nieskończonej mocy Boga.
Chłopiec pełniący funkcję ministranta przyniósł filiżankę gęstej i parującej czekolady, którą on wypił jednym tchem. Potem wytarł usta chusteczką wyjętą z rękawa, rozpostarł ręce i zamknął oczy. I wtedy ojciec Nicanor wzniósł się dwanaście centymetrów nad ziemię. Był to środek skuteczny. Przez kilka dni krążył między domami, powtarzając próbę lewitacji z pomocą bodźca w postaci filiżanki czekolady, a tymczasem akolita zbierał pieniądze do torby i w niecały miesiąc zebrał ich tyle, że przystąpiono do budowy świątyni. Nikt nie kwestionował boskiego udziału w tym widowisku. Tylko José Arcadio Buendía obojętnie obserwował tłum ludzi, który pewnego ranka zebrał się wokół kasztana, żeby jeszcze raz ujrzeć objawienie. Przeciągnął się nieznacznie na ławeczce i wzruszył ramionami, gdy ojciec Nicanor zaczął się unosić nad ziemią wraz z krzesłem, na którym siedział.
– Hoc est simplicissimum – powiedział José Arcadio Buendía. – Homo iste statum quartum materiae invenit.3
Ojciec Nicanor uniósł dłoń i cztery nogi krzesła stanęły na ziemi równocześnie.
– Nego – powiedział. – Factum hoc existentiam Dei probat sine dubio4.
W taki sposób dowiedziano się, że diabelska mowa Josego Arcadia Buendíi jest łaciną.
Ojciec Nicanor był zatem jedyną osobą, która mogła się z nim porozumieć, i wykorzystał tę okoliczność, żeby zaszczepić wiarę w jego udręczonym umyśle. Każdego popołudnia siadywał pod kasztanem, przemawiając po łacinie, lecz José Arcadio Buendía uparcie nie chciał uznać wywodów retorycznych ani transmutacji za pomocą czekolady i żądał dagerotypu jako jedynego dowodu istnienia Boga. Ojciec Nicanor przynosił mu medaliki, obrazki, a nawet reprodukcję chusty św. Weroniki, ale José Arcadio Buendía odrzucał je jako przedmioty rękodzieła, bez podkładu naukowego. Tak był uparty, że ojciec Nicanor zrezygnował w końcu ze swoich misjonarskich zamiarów i odwiedzał go nadal już tylko ze względów humanitarnych. Ale wtedy José Arcadio Buendía sam przejął inicjatywę i próbował obalić wiarę księdza wywodami racjonalnymi. Któregoś popołudnia ojciec Nicanor przyniósł pod kasztan szachownicę i pudełko z pionkami, by zaprosić Josego Arcadia Buendíę na partię warcabów. Ten jednak odmówił, gdyż jak stwierdził, nigdy nie mógł pojąć sensu walki pomiędzy przeciwnikami, którzy zgadzają się co do zasad. Ojciec Nicanor nigdy nie traktował gry w warcaby w taki sposób i od tego czasu stracił do niej zapał. Coraz bardziej zdumiony jasnością umysłu Josego Arcadia Buendíi spytał, jak to jest możliwe, że trzymają go przywiązanego do drzewa.
– Hoc est simplicissimum – odpowiedział. – Dlatego, że jestem wariatem.
Od tej chwili, zaniepokojony o własną wiarę, ksiądz zaniechał odwiedzin i poświęcił się całkowicie przyspieszeniu budowy świątyni. Rebeka uczuła, że odżywa w niej nadzieja. Przyszłość jej zależała od zakończenia tej budowy; do tego wniosku doszła w pewną niedzielę, kiedy ojciec Nicanor był u nich na obiedzie i siedząc wokół stołu, rozmawiano o splendorze, jakiego nabiorą uroczystości religijne z chwilą zbudowania świątyni. „Najszczęśliwsza będzie Rebeka” – odezwała się Amaranta. A gdy Rebeka nie zrozumiała, co tamta chce powiedzieć, wytłumaczyła jej z niewinnym uśmiechem:
– Tobie przypadnie ten zaszczyt inauguracji kościoła, kiedy będziesz brała ślub.
Rebeka uprzedziła wszelkie komentarze, mówiąc, że przy tym tempie budowy świątynia nie będzie gotowa wcześniej niż za dziesięć lat. Ojciec Nicanor był innego zdania: wzrastająca hojność wiernych pozwalała na bardziej optymistyczne przewidywania. Wobec milczącego oburzenia Rebeki, która nie mogła skończyć obiadu, Urszula poparła pomysł Amaranty i przyczyniła się hojnym datkiem do przyspieszenia robót. Ojciec Nicanor uważał, że jeszcze jedna taka pomoc, a świątynia będzie zbudowana w trzy lata. Od tej chwili Rebeka nie odezwała się już nigdy do Amaranty, przekonana, że jej inicjatywa nie była tak niewinna, jak by się to wydawało z pozoru. „To było najmniej, co mogłam zrobić – odpowiedziała jej Amaranta podczas gwałtownej sprzeczki, do jakiej doszło między nimi tej samej nocy. – W ten sposób nie będę musiała cię zabijać przez najbliższe trzy lata”. Rebeka przyjęła wyzwanie.
Kiedy Pietro Crespi dowiedział się o tym nowym odroczeniu, przeżył gorzkie męki rozczarowania, ale Rebeka dała mu dowód absolutnej lojalności. „Uciekniemy, kiedy tylko zechcesz” – powiedziała. Pietro Crespi nie był jednakże człowiekiem wielkich przygód. Nie miał gwałtownego charakteru swojej narzeczonej i poszanowanie dla danego słowa uważał za wartość, której nie można trwonić. Wtedy to Rebeka odwołała się do śmielszych metod. Tajemniczy wiatr gasił lampy w salonie i Urszula przyłapywała narzeczonych całujących się w ciemnościach. Pietro Crespi podejmował zawiłe tłumaczenia na temat złej jakości nowoczesnych lamp smołowych i nawet pomagał w zainstalowaniu pewniejszego systemu oświetlenia w salonie. Ale następnym razem zawodziło paliwo lub zatapiały się knoty i Urszula zastawała Rebekę na kolanach narzeczonego. W końcu nie przyjmowała żadnych wymówek, powierzyła Indiance piekarnię i wyroby cukiernicze, a sama zasiadła w fotelu, pilnując narzeczonych, zdecydowana nie dać się wywieść w pole sztuczkami, które były już stare za czasów jej młodości. „Biedna mama – mówiła Rebeka z ironicznym oburzeniem, widząc Urszulę ziewającą podczas tych usypiających wizyt. – Po śmierci będzie pokutować na tym fotelu”. Po trzech miesiącach amorów pod strażą, zniechęcony powolnością budowy, której postępy chodził sprawdzać codziennie, Pietro Crespi zdecydował się dać ojcu Nicanorowi pieniądze brakujące do ukończenia kościoła. Amaranta nie załamała się. Podczas gawęd z przyjaciółkami, które przychodziły każdego popołudnia haftować lub robić na drutach w galerii, obmyślała nowe przeszkody. Pewien błąd w obliczeniach sprawił, że zawiodło coś, na co najbardziej liczyła: wyjęcie kulek naftaliny, które Rebeka włożyła do swojej ślubnej sukni przechowywanej w komodzie sypialni. Zrobiła to na dwa miesiące przed ukończeniem budowy kościoła, ale Rebeka tak była podniecona bliskością ślubu, że chciała przygotować strój weselny wcześniej, niż to przewidziała Amaranta. Otworzywszy komodę i odwinąwszy papiery, a potem płótno ochronne, zobaczyła atłas sukni, СКАЧАТЬ
3
To bardzo proste. Ten człowiek odkrył czwarty stan materii (przyp. tłum.).
4
Zaprzeczam temu. Fakt ten dowodzi istnienia Boga bez żadnych wątpliwości (przyp. tłum.).