Niespokojny płomień. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojny płomień - Louis de Wohl страница 9

Название: Niespokojny płomień

Автор: Louis de Wohl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-257-0653-1

isbn:

СКАЧАТЬ była mu użyteczna na wiele sposobów. Lubił być dobrze obsłużony, a ona potrafiła mu to zapewnić. Jednak mądrze będzie mieć na nią oko. Augustyn, przy całej swej wiedzy, nie ma zielonego pojęcia jak niebezpieczne potrafią być kobiety.

      Alipiusz nigdy nie rozmawiał z Melanią, wyjąwszy momenty, kiedy nie mógł tego uniknąć. Nie wydawała się tym dotknięta – chyba nawet tego nie zauważyła. Jemu to bardzo odpowiadało, choć nie zmniejszało podejrzeń wobec niej. Augustyn nie miał zamiaru się z nią żenić, ale być może ona postanowiła usidlić jego. Alipiusz słyszał o takich kobietach. Mieszkały nawet w Tagaście – prawdziwe pajęczyce tkające cierpliwie swą sieć.

      Były to ponure rozważania, więc postanowił działać i położyć im kres. Jak zwykle, kiedy już podjął decyzję, nie czekał na odpowiednią okazję. Pomysł przyszedł mu do głowy, kiedy siedział sam w swoim pokoju, a wówczas od razu się podniósł i poszedł szukać Melanii.

      Był pewien, że ją znajdzie. Było późne popołudnie, a zakupy robiła przecież wcześnie rano. Poza tym dom nie był duży. Należał do bogatego Kartagińczyka, który mieszkał tu, nim zbił majątek. Obecnie przeniósł się do bogatej willi w pobliżu Byrsy, a jeden z jego licznych klientów podnajmował jego stary dom studentom.

      Drzwi do pokoju Augustyna były uchylone. Zobaczył, że Melania siedzi w ulubionym fotelu Augustyna – jej niewielkie ciało zdawało się w nim tonąć. Obejmowała ramionami oparcia fotela, jakby chciała się otulić nieustępliwym drewnem.

      Kiedy wszedł do środka, poderwała się na równe nogi i stanęła ze spuszczoną głową, jakby przyłapał ją na czymś zdrożnym.

      – Przyszedł Baddu z listem dla niego – powiedziała dziwnie bez tchu. – Siedzi na zewnątrz, pod drzwiami. – Baddu był jednym z dwóch niewolników należących do rodziców Augustyna. Doręczał listy. Był to starszy człowiek, w dodatku niezbyt silny. Dobrzy niewolnicy to był duży wydatek.

      – Minęły prawie dwa miesiące odkąd był tu ostatnio – stwierdził Alipiusz. – Już czas na listy.

      – Tak, ale...

      – Rozmawiałaś z nim? Co powiedział? Czy coś się stało?

      – Nie rozmawiałam z nim. Nic nie mówił.

      To było takie bezmyślne i nieracjonalne, typowo kobiece zachowanie. Kiedy kobiety nie knują i nie kuszą, gadają tylko po to, żeby gadać.

      Usiadł. Ale nie w fotelu Augustyna.

      – Melanio, chcę z tobą porozmawiać.

      Nadal stała, więc jej wielkie, przejrzyste oczy znajdowały się teraz na tym samym poziomie, co jego.

      – Usiądź – powiedział z lekką irytacją.

      Przysiadła na stołku u jego stóp i patrzyła teraz w górę na jego twarz.

      Odchrząknął.

      – Jak się poznaliście z Augustynem?

      Po chwili milczenia odpowiedziała bez wyrazu:

      – Znalazł mnie.

      Słowa Augustyna. Widać kazał jej tak mówić. Najprawdopodobniej była jednak niewolnicą.

      – Ty... opiekujesz się nim, prawda?

      Za całą odpowiedź skinęła głową.

      Wziął głęboki oddech.

      – Zdajesz sobie sprawę z tego, że on jest bardzo utalentowany? Że będzie kimś wielkim?

      – Tak – odparła. – Czasami pragnę, żeby tak nie było, ale wiem, że jego to cieszy. Więc ja też tego pragnę.

      – A dlaczego pragniesz, żeby tak nie było?

      – Bogowie są daleko – odparła z wahaniem. – Czasami on też jest daleko. Siedzę u jego stóp, ale nie mogę za nim iść. Muszę czekać, aż wróci. – Uśmiechnęła się lekko. – Mogę poczekać – zapewniła.

      – Melanio, gdyby... gdyby zdecydował się cię oddalić, dokąd byś poszła?

      Popatrzyła na niego tymi wielkimi oczami. Nic nie powiedziała.

      – To było tylko takie pytanie – zapewnił szybko, a krew zaczęła mu walić w skroniach. – Ja... nie sądzę, żeby to zrobił. To tylko pytanie. Ale przecież może się tak zdarzyć, prawda?

      – On mnie potrzebuje – powiedziała po prostu.

      To samo powtarzała zawsze Monika. Ale Monika na pewno nie zaaprobowałaby tej dziewczyny.

      Uczynił ostatni wysiłek.

      – Być może pewnego dnia dla niego będzie lepiej jeśli... jeśli... jeśli go opuścisz.

      Spojrzała na niego wyzywająco.

      – Wtedy mi to powie – stwierdziła odrzucając głowę.

      Znowu odchrząknął.

      – Wiesz co?– powiedział. – Myślę, że jestem okropnym głupcem.

      – Jesteś – odparła poważnie. – Ale jesteś dobrym głupcem Alipiuszu. A on potrzebuje dobrego głupca.

      Nie spodobało mu się, że tak nagle się z nim zgodziła.

      – Dlaczego tak mówisz?

      – Ponieważ jesteś wszystkim tym, czym on nie jest. On nie jest głupcem. I nie jest dobry.

      Sapnął ze zdumienia.

      – Dlaczego ci w takim razie na nim zależy?

      – Kocham go – odparła.

      Pokręcił głową w zdumieniu. Co kobiety myślą, kiedy mówią coś takiego? Powiedziała te słowa w taki sposób, jakby wyjaśniały wszystko. Ale nie wyjaśniały przecież niczego. Tylko dodatkowo komplikowały sprawy.

      Zmrużyła oczy w milczącym śmiechu, ale nagle wyraz jej twarzy zmienił się. Pospiesznie wstała.

      – Nadchodzi – rzuciła.

      Wytężył słuch, ale nic nie usłyszał. Dopiero po dłuższej chwili usłyszał w oddali głos, który znał od najwcześniejszego dzieciństwa. Rzeczywiście nadchodził. Ależ ta dziewczyna miała słuch.

      Rozległy się też inne głosy, a przy drzwiach, gdzie czekał z listem Baddu, zrobiło się lekkie zamieszanie.

      Potem do pokoju wpadł Augustyn, a za nim Nebrydiusz, Honoratus i kilku innych. Baddu został na zewnątrz.

      – Wina, Melanio – polecił Augustyn. – Do hadesu z tym nieszczęsnym Baddu. Mówi, że musi jutro wracać. A to oznacza, że resztę dnia muszę СКАЧАТЬ