Niespokojny płomień. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojny płomień - Louis de Wohl страница 13

Название: Niespokojny płomień

Автор: Louis de Wohl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-257-0653-1

isbn:

СКАЧАТЬ Nie wszyscy jego wyznawcy byli prorokami – odparował Harmodiusz.

      Augustyn odchylił się do tyłu, zachwycony.

      – Och, jak dobrze mieć cię tutaj, Harmodiuszu! Znowu zaczniemy nasze spory. Musisz się zapisać do mojej szkoły. Będziemy razem czytać Hortensjusza. Będziemy się spierać o Cycerona. Będziemy się spierać o Sokratesa, jeśli uda mi się znaleźć porządne tłumaczenie. Moja greka nadal jest fatalna...

      – Dla umysłu tak skupionego na porządkowaniu wszechświata czasowniki nieregularne powinny stanowić wyzwanie – uśmiechnął się Harmodiusz. – Jesteś wojowniczy jak dawniej, mój Augustynie. Nadal mylisz dysputę z kłótnią. Zwycięstwo w dyspucie nie ma znaczenia. Ważne jest odnalezienie prawdy.

      – Harmodiuszu, jesteś pedantem i zawsze nim byłeś. Ale zostawmy to, nie będę się z tobą kłócił w dniu twojego przyjazdu. Przeczytam nawet Pismo chrześcijan, żeby sprawdzić, w czym się zgadzają – o ile rzeczywiście się zgadzają – z odkryciami filozofów. Czy to cię zadowoli?

      – Liczy się to, czy ty się zgodzisz.

      Oni się zgadzają, pomyślał Alipiusz. A najgorsze jest to, że nawet nie sposób się złościć na to... stworzenie. Augustyn znów jest radosny. Śmieje się po raz pierwszy od otrzymania wiadomości o śmierci Patrycjusza. I nie tylko w tym rzecz, choć i to jedno by wystarczyło.

      Ludzie przypominali kolory. Augustyn był oczywiście czerwienią i złotem. Melania również czerwienią, choć ciemniejszą, dlatego z nim harmonizowała. Ten Harmodiusz był srebrem – chłodnym, czystym srebrem, idealnym dopełnieniem płomiennego złota Augustyna. A jakim kolorem ja jestem? Szarością... brązem... w każdym razie czymś ciemnym.

      Rozdział ósmy

Kolo.psd

      Jej bóg był sam i Melania ośmieliła się wślizgnąć do pracowni. Studiował jakieś zwoje, ale zawsze przecież coś studiował. Może się ucieszy z jej przyjścia? Może nawet będzie chciał się z nią kochać? Jej ciało jeszcze nie uległo zmianie – nie przybrało na wadze.

      Uniósł wzrok i kiwną głową, a ona od razu pojęła, że pożądał jej obecności, nie jej ciała.

      – Usiądź, Melanio.

      Przyklękła u jego stóp. Włożyła zielone kolczyki, które jej podarował, a one kołysały się rozkosznie nad jej ramionami. Zrobione były z nefrytu, a nefryt przynosi szczęście. Alipiuszowi się nie podobały.

      – Wyglądasz dużo lepiej bez biżuterii – oświadczył z tą swoją poważną miną. Ale ostatnio zrobił się bardziej przyjacielski. Od czasu jak przyjechał ten mały Harmodiusz. Był teraz bardziej zazdrosny o niego niż o nią. To nie wróżyło dobrze.

      – Podobam ci się w tych kolczykach, panie?

      – Najbardziej mi się podobasz kiedy milczysz – odparł Augustyn obracając stronę. – Czytam, moja gazelko. Czytam świętą księgę chrześcijan.

      – Powiadają, że to cudowna księga – powiedziała Melania. – Szkoda, że nie umiem czytać.

      – To okrutna księga, moja turkawko. Wielu ludzi ją kompilowało, a żaden nie ukończyłby szkoły z wyróżnieniem. Brakuje w niej układu. Brakuje struktury. Wszystko wpakowano tu razem z woli przypadku. Dawne bajki i dziwne historyczne przypadki, reguły moralne i hymny, opisy obrządków i mroczne przepowiednie.

      – Lubię przepowiednie – stwierdziła Melania. – Na ulicy cieśli okrętowych jest wspaniały wróżbita, który...

      – Tu jest dość przepowiedni i bez niego. Ale najgorszy jest styl, moja gołąbko. Może wzbudzić zachwyt jedynie w tych, którzy nigdy w życiu nie czytali dobrej książki. Ta jest niezdarna i... nieelegancka.

      – Byłam raz u eleganckiego wróżbity – powiedziała Melania w zamyśleniu. – Ale nie okazał się dobry.

      – Styl to nie wszystko, ale świadczy on o uczoności umysłu, o talencie. Kiedy pisze Cyceron, słowa splatają się w zdania niczym złoty łańcuch, a te z kolei wznoszą się coraz wyżej i wyżej, ku apogeum, ku sercu prawdy. Prawda musi być piękna. Brak umiejętności, brzydota, prymityw – są podejrzane.

      – Czemu się tym zajmujesz, mój panie? – spytała Melania sennie.

      – No właśnie, czemu! Harmodiusz to głupiec. Ale jest w tym coś drażniącego. Tę prymitywną księgę uważa się za świętą i natchnioną. Całą, każdy jej fragment, choć oczywiście przede wszystkim jej ostatnią część, Nowe Przesłanie. Kiedy dawni cesarze próbowali ją odebrać chrześcijanom, ci walczyli o nią zębami i pazurami. Woleli umrzeć – przynajmniej niektórzy z nich – niż porzucić tę księgę. Nie znam nikogo, kto byłby gotów umrzeć za Hortensjusza Cycerona. Dlaczego więc ktoś miałby chcieć umrzeć za złą książkę, skoro nikt nie umiera za dobrą?

      – Nie wiem – odparła Melania szczerze.

      – Nie pytam ciebie, głuptasku. Pytam siebie.

      – Ja umarłabym za ciebie panie – oświadczyła Melania poważnie.

      – Na szczęście nie ma takiej potrzeby. I chciałbym, żebyś przestała mi przerywać. O czym mówiłem? A tak, że w tej księdze jest coś drażniącego – wiele rzeczy. Choćby ten bohater Nowego Przesłania. Biedny stary cesarz Julian sądził, że już wyszedł z mody i można go zastąpić starymi bogami. Ze wszystkich sił starał się to uczynić, za pomocą całej swej władzy, a władzę miał naprawdę wielką. I nic z tego nie wyszło. Po trzech latach koniec Juliana. Ten bohater okazał się dla niego za silny. Ale nawet tę część księgi napisano w sposób pozbawiony elegancji. Spisało ją czterech niewykształconych ludzi – bardzo prostych ludzi. Rozumiesz, właśnie o to chodzi. To prosta opowieść, taka, jakie opowiada się dzieciom. Cudowna gwiazda na niebie, wszędzie pełno pasterzy i magów i cudów, czarujące przypowieści. Uwielbiałem takie rzeczy jak byłem mały. Dzieci zapewne nadal je kochają. Właśnie coś takiego należy im opowiadać przed snem.

      Odsunął od siebie zwoje.

      – Ale ja już nie jestem dzieckiem, chociaż Harmodiusz chyba nadal nim jest. Nie chcę żadnych bajek, bez względu na ich czar. Ja chcę wiedzieć. Zerwałem z Wywrotowcami, ponieważ oni również byli tylko dziećmi, dziećmi niszczącymi bez żadnego celu prócz własnej rozrywki. A celem jest konstruktywna mądrość, prawdziwe poznanie porządku wszechświata. To właśnie postanowiłem odnaleźć.

      Urwał. To było dobre zdanie. Spojrzał w dół, na dziewczynę. Melania spała.

      Rozdział dziewiąty

Kolo.psd

      Obcy nie robił właściwie wielkiego wrażenia, no ale z drugiej strony chyba każdemu trudno jest wyglądać imponująco w tak gęstym tłumie. To suchy chichot przyciągnął uwagę Augustyna – wydał go człowiek w średnim wieku, o pięknie sklepionym czole, głęboko osadzonych oczach, elegancko ubrany w śnieżnobiałe szaty. Wyglądał tak, jakby upał, tłok i szaleństwo tłumu zupełnie go nie dotyczyły. Jego skóra o barwie СКАЧАТЬ