Название: Niespokojny płomień
Автор: Louis de Wohl
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-257-0653-1
isbn:
Ogromne sanktuarium bogini zajmowało całe dwa i pół kilometra kwadratowego. Jej posąg, zwykle ukryty w świątyni, umieszczono na wysokim postumencie z marmuru i pokryto ozdobami ze złota i drogich kamieni.
Dziś kapłanki odprawiały rytuał na zewnątrz. Bogini łaskawie udzielała nauk swym wyznawcom.
Nauki były szczegółowe. Niczego nie pozostawiono wyobraźni.
– Chrześcijanie nazywają ją bezbożną dziewicą, a jej wyznawców biednymi, ciemnymi poganami – stwierdził nieznajomy. – Z kolei wyznawcy Tanit nazywają chrześcijan prostakami i naiwniakami. Pod tym względem – i chyba tylko pod tym – obie strony mają rację.
Musiał mówić niemal prosto w ucho Augustyna. Powietrze grzmiało od hałasu cymbałów i bębnów i szalonych okrzyków tancerek.
Śmiałe i nieźle ujęte, pomyślał Augustyn. Nim zdołał wymyślić odpowiednią odpowiedź, nieznajomy ciągnął dalej.
– Żadne z tych wyznań nie potrafi cię porwać, Augustynie.
Wytrzeszczył oczy na nieznajomego.
– Wiesz, kim jestem?
Nieznajomy znów zachichotał.
– Któż nie zna najlepszego ucznia najlepszej szkoły w mieście? – zapytał. – Nie doceniasz sam siebie.
Augustyn zmierzył go ostrym spojrzeniem. Twarz nieznajomego pozostała bez wyrazu.
– Ale ja nie wiem, kim ty...
– Nazywam się Bahram – odparł nieznajomy grzecznie. Po czym bez słowa odwrócił się i z niezwykłą żwawością zaczął przepychać się przez tłum do wyjścia.
Augustyn po raz ostatni rzucił okiem na wspaniałe widowisko przy posągu bogini. Potem on również odwrócił się i ruszył za nieznajomym. Nie było to aż takie trudne, jak się spodziewał. Każdy z radością wykorzystywał te kilka centymetrów przestrzeni, jakie za sobą zostawiał. Widział jak łysa głowa nieznajomego podskakuje nad morzem twarzy – ona jedna nie miała rysów, więc nie tracił jej z oczu.
Mimo to wydostanie się z tłumu zajęło im niemal kwadrans.
– Wybacz mi, panie...
Bahram odwrócił się. Uśmiechnął się miło.
– Skoro nazywam ich głupcami, to czemu stałem wśród nich? – zapytał.
Augustyn kiwnął głową.
– Zastanawiałem się nad tym. Nad tym i jeszcze nad czymś.
– A skoro zgadzam się z chrześcijanami, że czciciele Tanit to biedni, ciemni poganie, a z wyznawcami Tanit, że chrześcijanie to prostaki i naiwniaki – w co ja sam wierzę?
– Dokładnie – Augustyn aż zaczerwienił się z podniecenia.
– Na twoje pierwsze pytanie odpowiedź jest prosta. Stałem tam, ponieważ szedłem za tobą.
– Za mną!
– Chciałem zawrzeć z tobą znajomość. I zawarłem.
– Ale potem natychmiast odszedłeś. Gdybym za tobą nie poszedł...
– Nigdy więcej byś mnie nie zobaczył. Nasze spotkanie nie miałoby sensu, chyba że chciałbyś poznać odpowiedź na swoje drugie pytanie. Jeśli rzeczywiście poszukujesz prawdy, musiałeś za mną pójść. I tak uczyniłeś.
Augustyn zrobił wielki wysiłek, by otrząsnąć się z tego dziwnego uczucia bezsilności, jakie go ogarnęło.
– Bardzo dobrze. A zatem, jak brzmi odpowiedź na moje drugie pytanie?
Bahram znów się uśmiechnął.
– Nie sposób objaśnić nieba i ziemi w kilku zdaniach, mój przyjacielu. To nie są sprawy proste. Ale pozwól, że zadam ci najpierw kilka pytań. Jeśli, jak wierzą chrześcijanie, istnieje dobry Bóg – Stwórca wszystkich rzeczy, widzialnych i niewidzialnych – jak wyjaśnisz istnienie zła?
– Nie potrafię tego wyjaśnić. Często się nad tym zastanawiałem.
– Żaden chrześcijanin nie potrafi. To jedna z wielu sprzeczności, jakie tkwią w ich nauce. Nie mogą zaprzeczyć istnieniu zła, a jednak upierają się, że ich trzej bogowie, którzy są jednością, że ta ich trójca jest dobra – jest doskonała. Ale przecież to, co doskonałe, nie może stworzyć rzeczy niedoskonałych, a to, co jest dobre, nie może stworzyć zła.
– Logiczne – przyznał Augustyn.
Teraz szli razem.
– Onieśmielają nas rzeczy, które w dzieciństwie kazano nam uważać za święte – ciągnął Bahram. – Pierwszym znakiem prawdziwej dojrzałości jest moment, kiedy potrafimy spojrzeć na nie krytycznie, szukać na nie dowodów i wedle nich formować nasz osąd. Wielu ludzi oczywiście nigdy nie dorasta, a większość po prostu śpi. Ich stan duchowy przypomina dzieci. Mają pewną niejasną ideę boskości, powtarzają wyuczone modlitwy i mają nadzieję, że będzie dobrze. Ale w takich ludziach nie ma nic, co predestynowałoby ich do nieśmiertelności. A dzięki prymitywnym błędom Kościołów – zarówno katolickiego, jak i ariańskiego, czy donatystów, nie wspominając już o wyznawcach Tanit, Jowisza czy innych bóstw olimpijskich wymyślonych przez człowieka – nigdy nie osiągną wyższego stanu świadomości. Fakt godny ubolewania – a przecież fakt.
– Ale lekarstwo – powiedział Augustyn z napięciem. – Musi istnieć lekarstwo.
– Istnieje. Ale nie mogę budować, póki twój umysł pełen jest fałszywych obrazów. Muszę najpierw wytrzebić chwasty, nim zacznę siać.
– Mam wrażenie, że Chrystus powiedział coś podobnego – stwierdził Augustyn ostrożnie. – Jak... jak wyjaśnisz Jego? Nie tak dawno temu przyjaciel powiedział mi, że nie można pominąć Chrystusa.
– Masz na myśli Chrystusa, czy Jezusa z Nazaretu?
To pytanie było dla Augustyna takim wstrząsem, że zatrzymał się jak wryty. Jednak Bahram szedł spokojnie dalej, więc musiał uczynić trzy lub cztery pospieszne kroki, żeby znów się z nim zrównać.
– Chrystusa czy Jezusa? – spytał bez tchu. – Ale czy to nie ta sama osoba?
– To dwa zupełnie odmienne byty – odparł Bahram łagodnie. – Chrystus był – jest – wysoko postawionym duchem zesłanym przez Ducha Światła, który ulitował się nad niedolą ludzi. Jest Światłem uwięzionym w materii i to, co dzieje się z materią, dzieje się również z nim. Dlatego zawsze rodzi się i cierpi i umiera. Musimy pracować nad tym, by uwolnić go z materii, a niektórzy z nas zajmują się tym bez СКАЧАТЬ