Название: Niespokojny płomień
Автор: Louis de Wohl
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-257-0653-1
isbn:
– Wiele razy wcześniej wprawiała go w irytację. Wiesz doskonale, jak on się wszystkiemu bez reszty poświęca – chyba sobie nie uświadamia własnej siły. Zbija z nóg wszystkich na swej drodze, w tym również siebie. Albo się będziesz jakoś trzymał, albo cię zniszczy. Ja się trzymam.
– A Melania została zniszczona.
– Na to wygląda. Ale nie wiem. Kobiety są inne. Z nimi nigdy nic nie wiadomo. Cierpi. On jej żałuje, wiem, ale prędzej odgryzie sobie język, niż to naprawi.
Honoratus wziął sobie drugą porcję ciasta.
– A gdzie wino? Tylko mi nie mów...
– Przykro mi. Jest zabronione. To nieczysty trujący napój.
Młodzieniec odepchnął od stołu swoje krzesło, a jego przystojna otwarta twarz poczerwieniała ze złości.
– Słuchaj, Alipiuszu, czyś ty zupełnie oszalał? O co w tym wszystkim chodzi? Czy ty naprawdę wierzysz, że można osiągnąć jakiś idealny stan niemożliwie utrudniając sobie życie? Nie rozumiem tego. Pojechałem na kilka miesięcy do rodziców do Hippony. Wracam i okazuje się, że na was wszystkich rzucono jakiś czar. Augustyna widziałem w szkole raz, przez kilka chwil, i tylko mi powiedział, że do jego domu przychodzi Bahram, wybrany. Więc też przyszedłem i okazuje się, że żadnego z nich nie mogę zobaczyć – ani nawet dostać kubka wina czy głupiej figi. Jeśli to jest ten nowy świat, o którym wspominał Augustyn, wcale go wam nie zazdroszczę.
– Wkrótce będziesz go z nami dzielił – odparł Alipiusz spokojnie. – Mówię poważnie, Honoratusie. Nie zdołasz przed nim uciec. Wiem, że nie potrafię wyjaśniać takich rzeczy, ale Augustyn wszystko ci powie jak przyjdzie czas. Te drobne kwestie jedzenia i tak dalej to tylko drobiazgi. Zupełnie tak, jakbyś twierdził, że kariera żołnierza jest głupia, ponieważ musi nosić nagolenniki. To wielka teoria jak już jej wysłuchasz.
– Może masz rację, ale zupełnie mi się nie podoba jej praktyka – stwierdził Honoratus gorzko. – Rozumiem, że Augustynowi nie podoba się myśl o posiadaniu dziecka w tak młodym wieku – i to z prostą dziewczyną. Ale jeśli już mamy kogoś winić, to raczej jego, a nie Ewę czy Królestwo Ciemności, czy co to tam jest.
– Nie może winić siebie za wojnę jaką te dwa królestwa toczą o nas – odparł Alipiusz. – To tak, jakby pole bitwy winiło się za straszliwe uczynki, jakie popełniły na nim dwie ścierające się armie.
– Poznaję, to Augustyn – pokiwał głową Honoratus. – Jego słowa. Daj mu jeszcze trzydzieści lat, a w całym cesarstwie rzymskim nie będzie żadnego osła z tylnymi nogami. Do hadesu z tym ciastem – idę zjeść coś porządnego. Jak mogłeś dać się w to wplątać, Alipiuszu! Człowiek o twoim rozsądku...
– Widzisz – odparł Alipiusz fatalistycznie – Wdałem się w to tak samo, jak we wszystko inne – ponieważ trzymam się Augustyna. Kiedy mieliśmy po piętnaście lat powiedział: „Chodźcie, wypuścimy bydło starego Rufusa” i ja to zrobiłem. Kiedy pojechał do Kartaginy na studia, ja pojechałem za nim. Podejrzewam, że gdyby został Wywrotowcem, ja też bym nim został. Na szczęście nie został. Cieszę się, że dość szybko przeszła mu ta faza z Hortensjuszem. Filozofia nie jest na mój rozum. To jest łatwiejsze – pod pewnymi względami – ponieważ trzeba coś robić. Tobie może to się wydawać głupie – że tak cały czas trzymam się Augustyna. Możesz myśleć, że to jest słabość. Ale to nieprawda. Przyjaźnimy się od tak dawna, on i ja. Wiem, że nie jestem bystry, ale wiem, że on jest. On myśli więc za mnie. Ufam mu. I w ogóle nie zmuszaj mnie do takich długich przemów. Lepiej zjedz jeszcze ciasta.
– Nie, dziękuję – odparł Honoratus, ale uśmiechnął się. – To była dobra mowa Alipiuszu. Jak tak pomyślę, to tylko ty jeden z nas jesteś naprawdę szczery. Wszyscy myślimy to samo, tylko nie mamy odwagi tego powiedzieć. Nie mam pojęcia jak on to robi, ale rzeczywiście to on za nas myśli.
– Przyjaźnimy się od tak dawna – powtórzył Alipiusz. – Miałem wiele szczęścia. W zeszłym tygodniu dostałem od ojca list, że chce, żebym został w Kartaginie, póki nie skończę studiów. Martwiłem się o to – no wiesz, o pieniądze. Znowu podnieśli podatki, a to mocno uderzyło w mojego ojca. Ale teraz wiem, że mogę dalej trzymać się Augustyna. Ojciec sprzedał jedną z naszych mniejszych posiadłości, więc mogę zostać. Mówi, że wie, iż nie mam zbyt wiele w głowie, więc dobrze, żebym sobie zapewnił najlepsze wykształcenie.
– Wcale nie jesteś głupi, mój Alipiuszu – roześmiał się Honoratus. – Ale rozumiem to twoje „trzymanie się Augustyna”, jak to nazywasz – nawet w tak dziwacznej sprawie. Nie mogę natomiast zrozumieć jak Augustyn przekonał Harmodiusza. Przecież ten chłopak był mocno ugruntowany w swoich ideach. Spotkałem go tylko raz czy dwa – wyjechałem, jak wiesz, zaraz po jego przyjeździe – ale sprawiał wrażenie silnego charakteru, choć wygląda niemal jak dziewczyna.
– Nie jest zniewieściały – odparł Alipiusz z niechęcią. – Trochę jak kobieta, zgadza się, ale nie zniewieściały. – Zrobił poważną minę. – Nie lubię go – mruknął w przestrzeń.
Honoratus pokiwał głową.
– Potrafisz być zaskakująco spostrzegawczy, mój Alipiuszu. Ale nadal nie rozumiem, jak Augustyn zdołał go przekonać do tej religii owoców, czy co to tam jest.
– Nie nazywaj jej tak – skrzywił się Alipiusz. – Harmodiusz nie jest jednym z nas. Jeszcze nie.
– A, to inna sprawa. Myślałem, że mówiłeś, że wszyscy tutaj zostali – jak to nazwałeś? – przyjęci, z wyjątkiem biednej Melanii?
– Tak powiedziałem? No wiesz... nie masz pojęcia co tu się działo przez ostatnie kilka tygodni. Augustyn i Harmodiusz bez przerwy się kłócili. Augustyn zwyciężał i ustalali, że Harmodiusz zostanie jednym z nas, ale zaraz potem wyciągał nowe argumenty i wszystko zaczynało się od nowa. Po prostu zgubiłem rachubę.
– A teraz obaj zamknęli się z wybranym. Wygląda na to, że Augustyn wezwał go na pomoc.
Alipiusz parsknął.
– Możesz sobie wyobrazić Augustyna wzywającego kogoś na pomoc w dyskusji? – zapytał. – Nie, nie jestem pewien, ale podejrzewam, że w pracowni odbywa się teraz ceremonia. Harmodiusz zostaje przyjęty. Musi być przy tym obecny wybrany, a Augustyn jest tylko słuchaczem.
– Czyli przekonał w końcu Harmodiusza?
Alipiusz westchnął głęboko.
– Tak sądzę, wczoraj wieczorem. On... on bardzo lubi Harmodiusza. Nie mógł więc znieść tego, że do nas nie należy. Mogę go zrozumieć.
Drzwi stanęły otworem i weszli przez nie, ramię w ramię, Augustyn i Harmodiusz, Alipiusz zesztywniał, ale Honoratus tego nie zauważył. Patrzył jak urzeczony na twarz Augustyna, poważną, napiętą, a jednak triumfującą. Spokojna dzikość, o ile w ogóle istnieje coś takiego, pomyślał. Harmodiusz był bardzo blady, ledwie wymruczał coś na powitanie.
– W końcu połączyliśmy się nawet w tym – oświadczył Augustyn. – A to rzecz najważniejsza. Twój СКАЧАТЬ