Prawda. Melanie Raabe
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Prawda - Melanie Raabe страница 5

Название: Prawda

Автор: Melanie Raabe

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381431958

isbn:

СКАЧАТЬ chwilę, rzuca spojrzenie w moim kierunku.

      – Numer jeden – mówi w końcu, zanurzając dłoń w swoich blond włosach. – Mówię płynnie po japońsku. Numer dwa: jako nastolatek uratowałem kogoś z płonącego samochodu. Numer trzy: zakochałem się! Jedno z trzech jest kłamstwem.

      Jego wzrok dotyka mojego policzka, nie patrzę w jego stronę.

      Werner i Claudia wrzeszczą jak dzieci, gdy otwieram kolejną butelkę wina.

      – Hm – mówi Werner. – Powiedz coś po japońsku.

      – Co niby? – pyta Mirko.

      – Cokolwiek – domaga się Werner.

      Mirko rozkłada ręce na znak, że się poddaje.

      – Przyłapany od razu na początku – odpowiada.

      – Ty wiesz, że musisz już na zawsze zostać kawalerem, Romeo. W przeciwnym razie złamiesz serce wszystkim bez wyjątku maturzystkom, które uczysz!

      Nalewam wszystkim wina. Widzę kątem oka, jak Mirko, który siedzi z mojej lewej strony, spogląda na mnie, uśmiechając się.

      – Sarah, twoja kolej! – mówi Claudia i już zamierzam się jakoś sprytnie wykręcić, gdy słyszę za plecami cichy głos.

      – Mama?

      Odwracam się gwałtownie, widzę Leo, bosego, w piżamie.

      – Co się stało, kochanie? – pytam odruchowo.

      Mój syn wpatruje się wielkimi oczami w dorosłych przy stole. Claudia i Werner patrzą na niego z uśmiechem, natomiast Mirko wstaje i podchodzi do Leo. Schyla się w jego stronę, podaje mu rękę, tytułując go „panem domu”, co wydaje mi się strasznie głupie, ale tylko do momentu, kiedy na twarzy mojego syna dostrzegam uśmiech.

      – Idź już na górę, zaraz przyjdę i położę cię spać – mówię i jeszcze przez chwilę odprowadzam go wzrokiem, patrząc, jak człapie na piętro.

      Potem przepraszam gości i zapewniam, że szybko wrócę.

      – Słuchaj, szczerze mówiąc, to będziemy raczej zaraz spadać – oznajmia Claudia. – Werner musi jutro wcześnie wstać.

      – O – mówię. – Okej.

      Rzucam okiem na zegarek, dopiero teraz widzę, jak już jest późno. Czas zaiste przeleciał jak z bicza trzasł. Czyli musiałam się dobrze bawić, a więc wieczór uwieńczony sukcesem.

      – Było cudownie – mówi Werner.

      – Tak, naprawdę cudownie – dodaje Claudia. – Następnym razem wpadacie do nas. Zrobię mój boeuf bourguignon.

      Oboje wstają, całują mnie w policzki. Mirko też się podnosi. Idę przodem w kierunku drzwi, żegnam koleżankę i jej męża, dziękuję, że przyszli, mówię, że tak miło było ich gościć, uświadamiam sobie, że mówię to całkiem szczerze, i patrzę, jak znikają w ciemności.

      – Silna kobieta! – Słyszę, co Werner mówi do Claudii, zapewne ma na myśli mnie. Nienawidzę tego określenia. Silna kobieta. Jak gdyby normalnie kobiety takie nie były. Silne.

      Odwracam się w stronę Mirka. Dziękuję mu za miły wieczór i za kwiaty. Mirko patrzy mi w oczy, poklepuje mnie niezdarnie po ramieniu, jakby chciał powiedzieć: „Dałaś radę”.

      Mirko był jedynym z tych trojga, który wiedział, że dzisiaj po raz pierwszy od wielu lat wpuściłam do mojego domu gości. Jemu można powiedzieć takie rzeczy.

      Milczymy przez chwilę.

      – Najwyższy czas – mówi, a ja przytakuję.

      Odwraca się, patrzę, jak jego sylwetka znika w mroku.

      6

      Leo czeka na mnie. Siedzi na łóżku przykryty kołdrą, mimo że jest ciepło, z kolanami pod brodą. Leo uwielbia historie. Każdego wieczora ten sam handel. Sen w zamian za historię. I jego, i mój. Bo ja udaję, że czytam tylko ze względu na niego. W rzeczywistości ten wieczorny rytuał jest dla mnie najpiękniejszym momentem dnia. Potrzebuję tych bajek tak samo jak mój syn. Po tym jak w zeszłym roku przekopaliśmy się przez baśnie Grimmów, doszliśmy teraz do Hansa Christiana Andersena. Nie lubię go, tych jego mrocznych, dziwacznych historii, które funkcjonują na zupełnie innych zasadach niż baśnie braci Grimm, gdzie dobro i zło tak łatwo od siebie odróżnić, gdzie nie ma żadnych półcieni. Moim zdaniem klarowność Grimmów niesie pocieszenie, chętnie wysłuchałabym raz jeszcze smutnej historii o gęsiareczce lub nawet tej o Kopciuszku czy Królewnie Śnieżce, ale Leo jest obecnie totalnie zafascynowany Królową Śniegu Andersena. Początkowo myślałam, że to tajemnicza postać królowej tak go oczarowała. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że fascynuje go zaklęte lustro, o którym mowa na początku bajki.

      Siadam na brzegu łóżka, Leo nie mówi ani słowa, tylko na mnie patrzy. Tym swoim spokojem i luzem tak bardzo czasami przypomina ojca, że to wręcz nie do zniesienia. Odgarniam mu z twarzy kosmyk sklejonych włosów.

      – Nie jest ci za ciepło, kochanie? Chcesz cieńszą kołdrę?

      Leo potrząsa głową. Podejrzewam, że wyobraża sobie teraz, iż znajduje się w pałacu królowej, zbudowanym ze śniegu i lodu, zatem kołdra jest absolutnie niezbędna, nieważne, że to środek lata.

      – O czym chciałbyś dzisiaj posłuchać? – pytam w zasadzie tylko pro forma.

      – O Królowej Śniegu – mówi Leo.

      – No dobrze.

      Otwieram książkę i zaczynam. Bardziej opowiadam, niż czytam, tak dobrze znam już ten tekst. Opowiadam, jak to diabeł stworzył kiedyś lustro, które sprawiało, że wszystko, co piękne, kurczyło się w jego odbiciu do nieskończenie małych rozmiarów, a jednocześnie wszystko, co złe, odbite w nim stawało się jeszcze gorsze. Leo patrzy na mnie wielkimi oczami, które w momencie, gdy wypowiadam słowo „diabeł”, robią się jeszcze odrobinę większe.

      – Jednakże – kontynuuję opowieść – pewnego dnia lustro się stłukło i wtedy dopiero wydarzyło się najgorsze nieszczęście. Wszędzie wokół latały jego maleńkie odłamki i komu taki odłamek wpadł do oka, ten widział wszystko na odwrót i pragnął wszystkiego na odwrót. A niektórym ludziom odłamek tego czarodziejskiego lustra wpadł aż do serca i serce takich ludzi zamieniało się w bryłę lodu.

      Tak mnie to wzrusza, gdy widzę, jak Leo za każdym razem łapie się w tym miejscu za serce i mruga, jakby upewniał się, czy jego serce nie jest bryłą lodu i czy wszystko w porządku z jego oczami.

      – Mama – przerywa mi.

      Odwracam wzrok w jego stronę.

      – Po czym poznać, że się nie ma bryły lodu zamiast serca? – pyta.

      W pierwszej chwili nie wiem, co odpowiedzieć.

СКАЧАТЬ