Prawda. Melanie Raabe
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Prawda - Melanie Raabe страница 4

Название: Prawda

Автор: Melanie Raabe

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381431958

isbn:

СКАЧАТЬ przecież mam dzisiaj gości – mówię. – Chciałam tylko szybciutko odebrać Leo.

      – A, no tak, kolacja z kolegami – odpowiada Miriam.

      Od razu zaczynam się denerwować. Miriam tego nie zauważa.

      Z piętra dobiega tłumiony dziecięcy śmiech.

      – Idę zobaczyć – mówi Martin i wchodzi po schodach.

      Gwiżdże melodię z filmu Nowa miłość to nowe życie, puszcza jeszcze oko w moją stronę i już go nie ma.

      Miriam przewraca oczami, zupełnie tak, jakby mąż ją denerwował, ale w rzeczywistości kocha go takiego, jaki jest. Martin, żartowniś. Wie, kogo w nim ma. Nie poszukiwacza przygód, nie romantyka, nie uwodziciela. Ma za to Martina żartownisia. Martina, który lubi stać przy grillu, który chociaż zbliża się już do pięćdziesiątki, nosi w domu T-shirty ulubionych zespołów rockowych, który kocha swoje dzieci, lubi opowiadać kawały, z których sam najgłośniej się śmieje, czego nikt nie ma mu za złe, bo jest zbyt sympatyczny, by się na niego gniewać. Martin po prostu. Który nigdy nie przynosi Miriam kwiatów, nigdy nie robi jej romantycznych niespodzianek, na co ona czasem narzeka. Myślę sobie wtedy: nie każdy może być taki jak Philipp. A mówię: „Po co komu kwiaciarniane bukiety, gdy ma się ogród pełen pięknych kwiatów”.

      Na schodach pojawia się Leo i wyrywa mnie z tych rozmyślań.

      – Cześć, mama – mówi, biegnie mi naprzeciw, przytula się do mnie przez krótką chwilę, ignoruje fakt, że ścięłam włosy, całkowicie.

      Potem odkrywa wiertarkę, a ja znowu przestaję być mu potrzebna.

      – Cool – szepcze z zachwytem i chwyta ją jak pistolet laserowy, celuje w jakiegoś wyimaginowanego przeciwnika, strzela. – Fiuu, fiuu! Fiuu, fiuu!

      – No dobrze – mówię i całuję przyjaciółkę w policzek. – Na nas czas.

      – Trzymaj się – mówi Miriam.

      Posyłam jej uśmiech, zabieram synkowi wiertarkę.

      – Ciao, Martin! – wołam.

      Głowa Martina wyłania się zza poręczy schodów na piętrze.

      – See you later, aligator! – woła za mną.

      Nie widzę już tego, ale wiem, że Miriam z uśmiechem przewraca oczami.

      Czuję się lekka, pędząc przez miasto z Leo na tylnym siedzeniu, chociaż nie mogłam się przed nikim wygadać. Ale pewnie i tak bym nie była w stanie. Niektóre rzeczy tak trudno wypowiedzieć.

      5

      Goście przyszli razem, wszyscy troje, moi koledzy, Claudia i Mirko, a także Werner, mąż Claudii. To takie dziwne, widzieć ich tutaj, wydają się trochę nie na miejscu, i coś w tym jest, ich miejscem jest szkoła, nie mój dom. Mirko przyniósł kwiaty, Claudia i Werner wino.

      Wyczuwam, że wszyscy troje czują się trochę nieswojo, nie wiem, co jest tego przyczyną. Czy to ten wielki, szacowny dom działa na nich krępująco? Czy instynktownie wyczuwają obecność duchów przeszłości, które żyją tu ze mną i z moim synem? Czy dla nich też jest czymś dziwnym, że widzą mnie w moim domu, a nie w szkole, tak jak dla mnie jest dziwne, że nie są już kolegami z pracy, lecz osobami prywatnymi?

      – Och, jak tu jest cudownie chłodno – mówi Claudia. – Straszny upał na zewnątrz, prawda?

      Mężczyźni przyznają jej rację, rozmowa się rozkręca, lody zostały przełamane. Jestem komplementowana za nową fryzurę, dla nikogo nie wydaje się ona zaskoczeniem – a może są w stanie to dobrze ukryć – biorę od gości kwiaty i wino, dziękuję, zauważam mimochodem, że Mirko wybrał czerwone róże, co wydaje mi się dziwnie niestosowne, ale oczywiście tego nie komentuję, lecz prowadzę wszystkich do jadalni, serwuję aperitif i przepraszam na chwilę, żeby wstawić kwiaty do wazonu i zająć się jedzeniem.

      Leo zjadł kolację już wcześniej i bawi się teraz w swoim pokoju. Wszystko w najlepszym porządku.

      Gdy wnoszę jedzenie, goście rozmawiają właśnie o najnowszym filmie z serii Tatort, by w końcu zejść na temat nowych stażystów z naszej szkoły. Wiem nadto dobrze, jak strasznie stęskniły się stare mury tego domu za tym, by ktoś wypełnił je życiem. Tak dawno już tego nie doświadczały.

      – Dla mnie takie zachowanie jest nie do przyjęcia – mówi akurat Claudia. – Ta kobieta jest ciągle chora, a gdy przypadkiem pojawia się w pracy, to źle przygotowana. Dla niej uczenie biologii to puszczanie dzieciom na okrągło starych odcinków Było sobie życie.

      Fuka z oburzeniem.

      – Dlaczego tak często opuszcza zajęcia? – pyta Werner, który najwyraźniej nie ma pojęcia, o kogo chodzi, mimo to jednak chce się włączyć do rozmowy.

      – Ach, w zeszłym roku nie było jej cały semestr. Wypalenie, podobno – mówi Claudia.

      – Mówisz to tak, jakby czegoś takiego nie było – wtrąca Mirko.

      Claudia wzrusza ramionami.

      – Oczywiście, że coś takiego istnieje. Ale bądźmy szczerzy: ja też czuję się wypalona. Ale to jeszcze nie oznacza, że będę siedzieć na dupie w domu. Albo spójrz na Sarah. Jeśli ktoś ma ciężko, to akurat ona! Matka samotnie wychowująca dziecko i to, co stało się z jej mężem. Ale ona chodzi do pracy!

      Claudia patrzy na mnie, oczekując pozytywnej reakcji. Ja milczę.

      – Jak ty to widzisz? – Claudia nie daje za wygraną.

      – Trudno mi powiedzieć – mówię. – Wydaje mi się, że wiem o sytuacji Kathariny zbyt mało, by ferować wyroki.

      Claudia się uśmiecha.

      To zadziwiające. Od czasu tego, co stało się z moim mężem, jak to ujęła Claudia, ludzie przestali się ze mną kłócić. Przestali mówić, że nie mam racji. Tylko przytakują. Jakbym przeistoczyła się w najwyższą moralną instancję, tylko dlatego, że przydarzyło mi się nieszczęście i je przetrwałam. Nawet ludzie lubiący się kłócić, jak Claudia, akceptują wszystko, co powiem. Czasami można od tego zwariować.

      – Jesteś po prostu za dobra – oznajmia Claudia. – Nie wiem, jak ty to robisz.

      Gdy po uprzątnięciu naczyń wracam z deserem, trafiam w środek rundy „prawdy i fałszu” – gry, która obecnie jest bardzo popularna wśród uczniów w naszej szkole. Okazuje się, że także wśród nauczycieli.

      – Moja kolej – mówi Claudia. – No, zobaczymy. Dobra. Numer jeden: skakałam ze spadochronem. Numer dwa: w młodości po koncercie poszłam z jednym gwiazdorem rocka do łóżka. Numer trzy: u lewej nogi mam sześć palców. Jedno z trzech jest kłamstwem.

      – Gwiazda rocka jest zmyślona! – zgaduję.

      – Nie – odpowiada СКАЧАТЬ