Pudło. Nina Olszewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pudło - Nina Olszewska страница 6

Название: Pudło

Автор: Nina Olszewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366553361

isbn:

СКАЧАТЬ ze szkoły pewnie znasz. Nie stawaj okoniem. Nie wiesz, nie znasz, a się stawiasz. Po co te problemy? Z tobą, Damian, da się rozmawiać i tego się trzymajmy, rozmawiajmy. Spróbuj. Ja cię muszę trochę poobserwować.

      – No wiadomo.

      – Wywiad nie jest zły, ty już masz troszeczkę tej kary odbytej. Złe emocje poszły, wiek robi swoje, trzydziecha na karku. Mnie te wasze subkultury nie interesują. Wszyscy są równi, ja podziału nie akceptowałem i nie będę akceptował.

      – Ja tak samo myślę.

      – Mnie interesuje, czy z kimś się da rozmawiać, czy chce pracować, czy chce być na półotwartym. Mam nadzieję, że ty się zastanowisz i jutro przyjdziesz i powiesz: wychowawco, ja chcę do pracy.

      – No może, jakby się dało do sprzątania korytarzy…

      – No, u nas się akurat nie da sprzątania korytarzy, ale coś znajdziemy. Warunki masz, żeby coś ponosić, różne rzeczy możesz robić. No dobra, Damian, jakieś pytania?

      – Nie.

      – To cela 13.

      Kolejny oddział, kolejna cela, kolejny wychowawca, funkcjonariusze, współosadzeni. Kolejny raz opowiedział przestępczy życiorys, kolejny raz wyklepał odpowiedzi na te same pytania. Nie szukał krzesła, nie przeszkadzało mu, że tylko on stoi, ani to, że jeszcze ktoś tego słuchał.

      *

      – Widzę pani zakłopotanie. Chodzimy po tym kryminale, waha się pani, czy tu można wejść, gdzie stanąć, kogo o co zapytać. Gdzie się pani nie ruszy: kraty, sama pani nie przejdzie, ktoś musi wpuścić. Tu telefon zabierają, do torebki zaglądają, ktoś przeszukuje.

      Do listy więziennych niedogodności wymienianych przez psycholożkę z Zakładu Karnego w Iławie dodałabym jej przenikliwe spojrzenie. Mówi o sobie „psycholog”. W innej pracy może i byłaby psycholożką, w więzieniu takie kobiece słowa są źle widziane – tłumaczy. Jako psycholog oczekuje szacunku, na który nie mogłaby liczyć psycholożka (a ode mnie oczekuje zrozumienia, kiedy przy autoryzacji swoich wypowiedzi prosi o ukrycie imienia i nazwiska).

      – Swoje emocje może pani pomnożyć razy dziesięć i to będzie mniej więcej to, co czują osadzeni, kiedy są tu po raz pierwszy. Oni często potem nie pamiętają, jak ta pierwsza cela wyglądała, nie wiedzą, czy dostali wszystko, co powinni, czy nie. Są pochłonięci świadomością, że są w odosobnieniu.

      Za murami więzienia można się znaleźć na trzy sposoby.

      Sposób pierwszy: tymczasowe aresztowanie do sprawy na wniosek prokuratora. Chodzi o to, żeby odizolować domniemanego sprawcę od otoczenia, współuczestników, ofiary. Dlatego trafia do aresztu. Jeśli potrzebuje pomocy psychologa, dostaje wsparcie.

      Sposób drugi: osoba z wyrokiem stawia się sama lub jest przywożona przez policję do odbycia kary.

      Sposób trzeci: osadzony z innego więzienia ma na przykład sprawę w sądzie w Iławie i w związku z postępowaniem musi się tu zatrzymać.

      Gdy pytam więźniów o znane im zakłady karne, często okazuje się, że w ramach jednego wyroku poznali ich kilka, czasem zatrzymując się tylko na kilka dni. Samochody Służby Więziennej robią rocznie nawet kilkanaście milionów kilometrów.

      Psycholożka z Zakładu Karnego w Iławie pracę w Służbie Więziennej zaczęła od aresztu. Mówi, że nigdy wcześniej nie widziała tylu płaczących mężczyzn. Opowiada: – Praca psychologa w areszcie jest najczęściej interwencyjna, słuchamy i wspieramy: „Rozumiem, że pan się znalazł w trudnej sytuacji”. Jeśli płacze, mówię: „Widzę, że pan płacze, smuci się pan”. Wtedy czasem pojawia się złość: „A co mam robić?!”. To są wszystko naturalne emocje, ci ludzie mają prawo tak się czuć, mogą się czuć na przykład pokrzywdzeni i potraktowani niesprawiedliwie. W areszcie buchają emocje, jest ich bardzo dużo. Złość jest naturalna, ale pod złością zawsze coś jest: obawa, lęk, wyrzuty sumienia.

      Sprawy wiary

      Art. 73. § 1. W zakładzie karnym utrzymuje się dyscyplinę i porządek w celu zapewnienia bezpieczeństwa i realizacji zadań kary pozbawienia wolności, w tym ochrony społeczeństwa przed przestępczością.

      – A wie pani, że ten podział na gitów i frajerów, który my tu mamy, jest charakterystyczny dla naszej części Polski? Na południu, w Krakowie czy Tarnowie, nie pyta się nowych osadzonych o stosunek do grypserki, ale o preferencje klubowe, Wisła czy Cracovia – opowiada kierownik penitencjarny z jednego z zakładów karnych na Mazowszu. – Te preferencje bierze się pod uwagę przy umieszczaniu w celi, chociaż według przepisów powinniśmy kierować się wiekiem osadzonych i na przykład tym, czy palą.

      W czasie pierwszych 48 godzin odbywania kary osadzony musi dwukrotnie odpowiedzieć na pytania dotyczące nieformalnych struktur subkultury więziennej: czy uczestniczy, czy chciałby, jak postrzega. Pierwszy raz jest pytany o to w czasie wywiadu środowiskowego, drugi raz podczas rozmowy wstępnej z wychowawcą lub psychologiem. Odpowiedzi zostają zanotowane, z czasem będą aktualizowane, jeśli osadzony zmieni zdanie lub pracownicy uzyskają dodatkowe informacje: czy ten grypsujący jest szeregowy, czy znaczący, czy pełni funkcję przywódczą.

      – Jeśli przychodzi małolat, taki czasem nawet siedemnastolatek sądzony jak dorosły, i mówi, że jest grypsujący, to ja go pytam – bo bywam złośliwy – czy on się grypsowania nauczył na boisku, czy na balkonie. A on wtedy mówi przeważnie, że ma kolegów i od nich wszystko wie. Dla nas to jest trudna sprawa, bo z założenia mamy na celu odwodzenie od uczestnictwa, ale też musimy brać to pod uwagę przy obsadzaniu cel. Generalnie niewskazane jest umieszczenie kogoś takiego tylko z grypsującymi.

      Kierownik penitencjarny nakreśla mi zasady więziennej logistyki: jeśli mamy celę pięcioosobową i dwóch gitów na trzech frajerów, to jest w porządku, każdy ma swoje towarzystwo. Dodatkowo przy celi powyżej czterech osób bywają już dwa stoliki i nie ma problemu z tym, że grypsujący nie zje przy jednym stole z frajerem, więc frajerzy będą jedli na łóżkach. Dwóch grypsujących na czterech frajerów czy dwóch na dwóch nawet – to przeważnie działa. Problem jest z celami trzyosobowymi. W takim Opolu Lubelskim są tylko trójki i jedynki. Z trójkami jest problem: jeśli cela mieszana, to zawsze dwóch do jednego. Ani samotny frajer, ani samotny grypsujący w takim układzie to nie jest dobre rozwiązanie.

      Pytanie o przynależność to wciąż jedno z pierwszych, które pada, kiedy osadzony wchodzi do celi, szczególnie mieszanej. Wtedy trzeba się zadeklarować.

      – Zdarza się też, że to środowisko kogoś odrzuca, bo ten ktoś na przykład się pruje, czyli donosi. Trzymamy wtedy solówki, czyli osoby grypsujące, które nie mogą mieszkać z innymi grypsującymi.

      Kiedyś, żeby móc należeć, trzeba było mieć odpowiednie więzienne doświadczenie, dobrą opinię w środowisku, odpowiedni paragraf. Damscy bokserzy, drobne złodziejaszki, przestępcy seksualni nie mieli szans. Teraz, jak mówi funkcjonariusz, decydują pieniądze, więc nawet artykuł 197 z dwójką czy trójką, jakieś gwałty zbiorowe, mogą grypsować, СКАЧАТЬ