Pudło. Nina Olszewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pudło - Nina Olszewska страница 9

Название: Pudło

Автор: Nina Olszewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366553361

isbn:

СКАЧАТЬ W dawnej redakcji tej gazety zdjęcie spektakularnej, ażurowej, okrągłej klatki schodowej z Torunia zajmowało całą ścianę, niemal dwa na dwa metry.

      – Mam całą serię z Torunia. Jak zobaczyłem to pierwszy raz, to nie mogłem stamtąd wyjść. Ciągle planuję pojechać tam ze statywem, przygotowany, żeby z ręki nie robić.

      Kiedy pytam go, jak opisałby więzienie komuś, kto go nigdy nie widział, mówi: – Pokażę ci Wronki.

      Oglądamy zabytkowy zegar na korytarzu, równie stary, ale pieczołowicie odnowiony dzwon, wronę ułożoną z kostki brukowej na dziedzińcu. Okalają ją przedwojenne zabudowania, typowe niemieckie budownictwo.

      Jego zdjęcia więziennej architektury wiszą potem w dobrych miejscach, zdobią gabinety, czasem ukazują się jako albumy na kolejne jubileusze jednostek. Był już i kalendarz z najpiękniejszymi więzieniami – jak mówi fotograf – na świetnym papierze wydrukowany, zdjęcia można było wyciąć i spokojnie powiesić samodzielnie, jak ktoś jest wielbicielem więzień. Był i przewodnik po polskich więzieniach: jego zdjęcia, krótkie opisy, co za jednostka, czy zakład karny, czy areszt, ile osób może pomieścić. Na pniu się rozeszły, dlaczego dodruku nie było – nie wie.

      Nowe zakłady karne też bywają atrakcyjne: w Suwałkach futurystyczny szklany korytarz, którym strażnik chodzi i spogląda na spacerniaki. Zwyżki w kształcie spodków w Opolu Lubelskim, też do kontroli terenu. Na ekranie jak w kalejdoskopie zmieniają się kolejne korytarze, przejścia, schody, elewacje usiane zakratowanymi oknami lub przesłonięte blindami, umajone drutem kolczastym mury. Między nimi zdjęcia cel i tu bez względu na wiek placówki wszystko wygląda podobnie. Wszędzie, gdzie się da, poupychane rzeczy osadzonych, na każdej dostępnej powierzchni suszy się pranie i pasiaste ręczniki z nadrukiem: ZK. Przepisy mówią o trzech metrach kwadratowych na osadzonego, nie w każdej jednostce takie przestrzenie są realne. – Bieda straszna w tych celach – mówię. Staram się namówić Piotra na podzielenie się przemyśleniami na temat ludzi tak żyjących. Siermięga – zgadza się ze mną w ocenie warunków w więzieniu, ale na temat osadzonych mówi niewiele. – Ja tych ludzi nie znam. Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich ma coś na sumieniu. Co? Nie wiem, nie pytam. Współczucie budzą rodziny, te dzieci. Widzenia robią wrażenie. A jak patrzę na te mordy? Nie myślę: dobrze ci tak. Ale nie mam też szczególnego współczucia.

      Współczuje czasem funkcjonariuszom, gdy patrzy na ich warunki pracy. Na oddziałowe na warszawskim Grochowie stłoczone w pomieszczeniu przypominającym kiosk. – Tam nie ma gdzie czajnika postawić, a one muszą papiery wypełniać – mówi.

      Żal mu dzieci, które rodzą się i spędzają pierwsze chwile życia za kratami. Krzywaniec, Grudziądz. Pokazuje zdjęcie: cztery kobiety z wózkami, za nimi funkcjonariusz. Plac zabaw, piękna zieleń, za drzewami widać siatkę. Dziewczynka w różowym kapeluszu, chłopiec nad miską kaszki, kobieta w dresie huśta dziecko, inna poprawia czapeczkę jakiemuś maluchowi.

      – To nie musi być nawet jej dziecko, one się tymi maluchami wspólnie zajmują – tłumaczy. Dodaje, że najtrudniej jest, kiedy fotografuje matki w Krzywańcu, a po kilku latach w Grudziądzu widzi znajome twarze.

      Szkoda mu osadzonych, które czekają na jego zdjęcia. Zwykle wzbraniają się, kiedy widzą fotografa na oddziale, ale szybko się oswajają, proszą o grupowe, o zdjęcia z tą i z tamtą koleżanką. Tylko jak im je przekazać? Dostępu do poczty elektronicznej nie mają, możliwości dostarczenia wydruków nie ma fotograf, może wysłać pliki do wychowawcy, ale co on wtedy z nimi zrobi? Do rodzin nie chcą wysyłać zdjęć, wolałyby grypsy przekazywać, ale Piotr za bardzo lubi swoją pracę na takie układy.

      Kolejne zdjęcia: duże męskie ręce skręcają kwiaty z bibuły. Dziergają ośmiorniczki z włóczki. Zbijają karmniki dla ptaków. Trzymają pędzle, książki, instrumenty muzyczne.

      – Cuda robią te ręce, w których wcześniej był nóż czy siekiera. To są czasami niesamowicie zdolni ludzie. Kobiety robią aniołki przed świętami, robiłem z tego materiał. Pazury zrobione, w pazurach ten aniołek, a podwinięty rękaw ujawnia napis na przedramieniu „Zajebać wszystkich”. Takiego zdjęcia nikt mi nie puści, ale jak mam przejść obok, jak coś takiego widzę? Dla siebie robię.

      Od 1977 roku Piotr towarzyszy z aparatem dziennikarkom i dziennikarzom „Forum…” – niegdyś „…Penitencjarnego”, obecnie „…Służby Więziennej”. Od tamtej pory zdążyło się zmienić więziennictwo, osadzeni, gazeta, wymagania wobec zdjęć, warunki pracy.

      Przyznaje, że na początku nie zdawał sobie sprawy z tego, co będzie fotografował. Pierwsze zlecenie: nieistniejące już więzienie na Rakowieckiej.

      – Jak wszedłem tam pierwszy raz, to zapomniałem, gdzie jest przesłona, a gdzie migawka. Chrzęst kluczy, labirynt korytarzy, tylko kolejne i kolejne kraty zamykają mi się za plecami. No i twarze tych zbójów. Cały czas próbowałem sobie przypomnieć, jak ja tu szedłem, jak stąd wyjść. I wiedziałem, że nawet gdybym pamiętał drogę, to wszystkie kraty się za mną zamknęły, nie ma wyjścia.

      Potem było już łatwiej. Inne wtedy panowały porządki w więzieniu. Jak opowiada, kiedy otwierała się cela i wchodził z oddziałowym, wszyscy osadzeni stali na baczność. Nikt nikogo nie pytał o pozwolenie, potrzebne było zdjęcie – to je robił. Mówi, że miał obiekcje przy zdjęciach twarzy. Myślał wtedy, że to ich sprawa, co zrobili, a on nie powinien tego nagłaśniać, szczególnie w gazecie, której nie mieli prawa czytać. Ale miał też konkretne zadania i mało czasu, a o prawie więźniów do ochrony wizerunku nikt nie myślał.

      Bo twarzy być na zdjęciu już teraz nie może: prawo chroni wizerunek osadzonych i ich bliskich. W ramach tej ochrony i tatuaże są na cenzurowanym, w końcu po nich też można człowieka zidentyfikować. Osadzeni znają swoje prawa, bywa, że protestują na widok aparatu. Bywa niesympatycznie. Krzyczą, przeklinają.

      Nie tylko osadzonych denerwuje obecność fotografa. Funkcjonariusze też boją się czasem upublicznienia wizerunku. Z jednej strony rozumie ich strach przed tym, co ich może spotkać na ulicy, kiedy rozejdzie się, gdzie pracują, obawy przed zemstą. Z drugiej strony wie, że zdjęcia to jego praca i ma prawo je robić. Bo jeśli i funkcjonariuszy będzie unikał, co mu zostanie? Kraty?

      Mówi, że z biegiem czasu obrósł w odporność na więzienne dźwięki, pokrzykiwania, na cele, korytarze, bramy, druty. Że ma już te kryminały obfotografowane z każdej strony. Za każdym razem jednak rusza na obchód i szuka smaczków, nawet jeśli tylko dla siebie. I myśli, że ma szczęście, bo to nie jest w dzisiejszych czasach częste, żeby lubić swoją pracę.

      Musi być tanio

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного СКАЧАТЬ