Pudło. Nina Olszewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pudło - Nina Olszewska страница 3

Название: Pudło

Автор: Nina Olszewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366553361

isbn:

СКАЧАТЬ wieczne pisanie, proszenie, czekanie na odpowiedź najbardziej Roberta zaskoczyło. Podaje przykład: czajnik jest w kantynie, czyli więziennym sklepie. Można sobie kupić, ale dostaje się go dopiero po pozytywnej opinii od dyrektora. Czajnik może być jeden na celę, więc skoro ma go Robert, to koledzy nie mogą, gdyby mieli, toby musieli zdać do magazynu. Nie można mieć dodatkowych rzeczy w celi. Przy tych wszystkich papierach, pismach i zgodach najważniejsza jest cierpliwość.

      – Nie palę, kawy nie piłem, ale się tu nauczyłem, żeby mieć coś z używek. Dopóki nie dokuczam systemowi więziennemu, mogę mieć zegarek, czajnik, cywilne spodnie, dwie czy trzy sztuki. Dżinsów nie mogę mieć więcej niż dwie pary. Majtek można mieć więcej, ale też bez przesady.

      Obowiązuje limit miejsca. Jest skrzynka pod łóżkiem, w której trzeba się zmieścić. Więzienna chemia ma być w szafkach. Z szafek spożywczych nic nie może wystawać.

      Doposażaniem osadzeni mogą się zająć po zakwaterowaniu w kolejnej celi, nie na oddziale przejściowym. W kolejnej celi jest już łatwiej, ludzie nie są dobrani przypadkowo, można się dogadać. Tu się ciągle kogoś poznaje: ktoś wchodzi, ktoś wychodzi, zmienia oddział, więzienie. Ułożenie sobie relacji jest ważne, w końcu śpi się razem, je się razem. Nie ze wszystkim udało się Robertowi pogodzić.

      – Najgorszy jest kąt, ta ubikacja za ścianą. Poniżające.

      Ciasnota ma też inne skutki: skraca się zapłon. Łatwo o konflikt.

      – Nie powiem, kilka tygodni minęło, jak zeszły stresy, jak ja zacząłem odpoczywać! Nagle nic nie ma do roboty, rachunków płacić nie musisz. Tak z tydzień czy dwa czułem, jak organizm odpoczywa.

      Potem przyszła rutyna, praca, tęsknota za rodziną.

      – Gdybym był drugi raz, pewnie mniej bym się stresował. Ale pierwszy raz, dla człowieka, któremu zależy na rodzinie, to coś strasznego. Idziesz bezradny… Opisać się tego nie da. Drugi raz pewnie byłby łatwiejszy, wiedziałbym co i jak.

      Adam

      Noga na nodze, zaplecione ręce – przez te kilka godzin rozmowy nie rozluźni kończyn nawet na chwilę. Toporne tatuaże, przestawiony nos. Adam wygląda, jakby chciał uciec, chociaż zgodził się przecież na tę rozmowę. Ani razu na mnie nie spojrzy.

      Trzynaście lat temu policja zabrała go z domu. Widział, jak matka płacze. Długo towarzyszył mu strach, że mama coś sobie zrobi, że nie udźwignie życia z piętnem matki mordercy. Sam zastanawiał się, czy ze sobą nie skończyć.

      – Znałem zakłady karne tylko z filmów, byłem przerażony. To, co pokazują w telewizji, a to, co się widzi w zakładzie, to zupełnie inne sprawy. Bałem się innych osadzonych, nie wiedziałem, co to za ludzie, jakie mają wyroki, czy mi krzywdy nie zrobią. No i funkcjonariuszy. Po filmach myślałem, że mają inne podejście.

      Mówi, że już wie, że w więzieniu nie jest tak źle. Opowiada o pięciodniowej przepustce, którą dziś zaczyna, i wciąż wraca do strachu, do wszystkich jego wcieleń, które poznał za kratami.

      – Wchodzi człowiek do celi i od razu się zaczyna rozglądać, który to ten, co może mu coś zrobić. Każdy tu szuka osoby, na którą trzeba uważać.

      W celi przejściowej był jedenaście dni. Takie są raczej surowe, nigdy pojedyncze. Osadzeni mają tam materiały piśmiennicze, gdyby ktoś chciał zawiadomić rodzinę – to szczególnie ważne w przypadku tych, których zgarnięto z ulicy. Jeśli ktoś ma pieniądze, może kupić kartę telefoniczną i do bliskich zadzwonić. Na początku i później na oddziale zamkniętym osadzony ma prawo do pięciu minut rozmowy dziennie. Jeśli będzie na półotwartym, będzie mógł rozmawiać chwilę dłużej. Jeśli nie ma pieniędzy, dostaje dwa znaczki pocztowe na miesiąc.

      Z tych pierwszych dni Adam pamięta głównie brud i bałagan. W miejscu, w którym wszyscy są na chwilę, nikt nie dba o porządek. Po wejściu do celi recydywiści wiedzą, jak się zachować i co powiedzieć. Świeżak czeka na pierwszy krok współosadzonych.

      – Jak wszedłem do celi, to była cisza, wszyscy stali i patrzyli na mnie. Zapytali, kto ja jestem – to się przedstawiłem. Wypytywali, skąd jestem, za co, pytali o życie z wolności. Dopiero po jakimś czasie znaleźliśmy wspólne tematy, jakoś zostałem przyjęty – opowiada.

      Długo nie mógł tu spać.

      – Biłem się z myślami, bałem się ludzi, nie wiedziałem, czego się po nich spodziewać. Chodziłem do pani psycholog, która mówiła, że skoro nie mogę spać, to jestem uzależniony od alkoholu. Pojechałem na obserwację do zakładu psychiatrycznego. Jak zobaczyłem, jacy ludzie tam są, tym bardziej nie mogłem spać.

      Rodzina Adama potwierdzała, że nie jest alkoholikiem, jednak pod pierwszą opinię psychologa łatwo było się podpiąć kolejnym. W końcu organizm nie wytrzymał, zaczął spać.

      Na wolności Adam pracował i uczył się, codziennie wstawał wcześnie, więc porządek dnia w więzieniu nie jest dla niego nowością. Rano jest pobudka i przygotowanie do apelu: osadzeni mają być ubrani, a łóżka zaścielone. Funkcjonariusz zagląda do celi i sprawdza, czy stan się zgadza.

      – Niektórzy lubią pospać, na wolności nic nie robili lub chodzili na późniejsze godziny do pracy, trudno im się przyzwyczaić, że trzeba wstać. Bywa, że łamie się zasady, bo ktoś za długo siedział przed telewizorem, zaspał. Kiedyś od razu wypisywali wnioski karne, teraz bardziej ostrzeżenia się dostaje, już tak nie karzą jak dawniej. Zasady się chyba trochę zmieniły. Inaczej też odbierane są osoby, które dłużej siedzą, administracja je zna, wie, czego się spodziewać – opowiada.

      Adam po przejściowej trafił do celi sześcioosobowej.

      – Zdziwiony byłem, że w takim pomieszczeniu da się normalnie funkcjonować. Siedzenie w tyle osób jest uciążliwe, to jednemu nie pasuje, to drugiemu – opowiada. W obecnym więzieniu ma pojedynczą celę, otwartą. Zostało mu półtora roku, chodzi na przepustki.

      Najlepszymi współosadzonymi według Adama są osoby, które mają już za sobą kilka lat. Wiedzą, jak żyć, żeby nikomu nie przeszkadzać. Już nie mają złudzeń, że wszystko im wolno. Nie, nie wolno.

      To, co wolno, a czego nie, jest dokładnie opisane w regulaminie wewnętrznym. Sposobem na sprawdzenie, czy stan posiadania więźniów zgadza się z jego zapisami, są kipisze.

      – Denerwuje mnie to najgorzej. Wychodzimy z celi i kontrolują wszystko. Jak znajdą coś nielegalnego, to komisja penitencjarna, nagana, czasem nawet cela izolacyjna – opowiada Adam. Zabronione są rzeczy z wolności i samoróbki – własnej roboty grzałki czy maszynki do tatuażu.

      Regulamin wewnętrzny nic na ten temat nie mówi, ale jest coś jeszcze, czego lepiej w więzieniu nie mieć na widoku: emocje. Adam sugeruje unikanie bliższych relacji ze współosadzonymi. Odkrywanie się przed innymi miewa wysoką cenę. – Tu każdy patrzy, jak kogoś wykorzystać – tłumaczy. Gdy rozmawiamy o przyjaźni za kratami, słowo „przyjaciel” wypowiada nienaturalnie, jakby nie pasowało mu do zdania i do kontekstu. Szkoda gadać, przyjaźń nie jest tu wartością.

      Adam, z zawodu introligator, w więzieniu jest bibliotekarzem. Wcześniej sprzątał plac przed СКАЧАТЬ