Zniknąć. Petra Soukupova
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zniknąć - Petra Soukupova страница 7

Название: Zniknąć

Автор: Petra Soukupova

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-941695-8-9

isbn:

СКАЧАТЬ się przebrać.

      Słyszałem, jak tata chrapie w sypialni. Mama na pewno by się obudziła. Zaczęło mi być tęskno za mamą, co wydało mi się dziwne, bo ogólnie traktowałem ją wtedy jako coś, co ciągle jest na miejscu, czy tego chcę, czy nie, coś niezmiennego i oczywistego, jej płacz i żal, jej rytuały, coś, co mnie właściwie raczej na swój sposób wkurza.

      Wróciłem do pokoju, wspiąłem się na górę, brat zasnął, a ja długo nie mogłem zasnąć.

      Po dwóch dniach wróciła mama.

      – To ty już śpisz na górze? Nie za ciężko ci?

      No i jasne, że mogłem powiedzieć, nie, jest okej, jasne, spoko, i brat na pewno by to docenił, może wówczas moglibyśmy jeszcze ze sobą rozmawiać, może wszystko byłoby wtedy inaczej, ale ja zacząłem skarżyć z całych sił, pomijając w tej tragicznej opowieści tylko to, że się poszczałem. Za to upadek opisałem tak, jakbym spadł co najmniej z jakiejś skały i mało nie umarł.

      No więc znowu spałem na dole, a brat dostał straszny ochrzan, słyszałem, jak krzyczy, że nic nie słyszał, powtarzał to tyle razy, że prawie uwierzyłem, ale co z tego? Kiedy przyszedł z kuchni, gdzie rodzice go opieprzali, wyglądał, jakby płakał, i popatrzył na mnie okropnie źle. No i był koniec przymierza.

      Ojciec jak zwykle poszedł z kolegami do klubu, jak w każdy czwartek grali w karty, wypił pięć piw i trzy kielonki śliwowicy, wrócił o jedenastej, rozebrał się, w spiżarce łyknął sobie jeszcze domowej śliwowicy, całkiem inny smak, kto ich tam wie, co leją w knajpie, i poszedł spać. Zdecydowanie nie słyszał Jakuba, żadnego upadku ani wrzasków papugi. Wie, że usłyszy za to dużo wyrzutów, tym bardziej próbuje być surowy wobec Martina.

      Matka i tak potem strasznie opieprza ojca. Idź w cholerę z tym chlaniem. Ojciec się broni, to nie kwestia alkoholu. Kto wie, jak było, może Kuba przesadza. Matka patrzy na niego tak, że ojciec woli już się nie odzywać. No co takiego, po prostu był z kolegami na piwie. Na pewno nie jest tak, że pije jakoś dużo. Matka potem leży w łóżku i myśli – jeśli pije tyle, że nie jest w stanie się obudzić, kiedy coś się dzieje, to znaczy, że nie może go zostawiać samego z dziećmi. Wyrzuca to sobie, nie powinna była wyjeżdżać. Dlaczego ojciec pije, o tym na razie się nie rozmawia, a on sam woli o tym nawet nie myśleć.

      JESIEŃ, ZIMA, WIOSNA, LATO

      Kiedy mama wraca z urlopu i ja wracam na dolne łóżko, jest już prawie wrzesień. Już mi nie przeszkadza, że będę musiał iść do szkoły, do ludzi, wkurza mnie raczej, że nie zdałem tego testu i teraz pójdę do małych dzieci, klasę niżej.

      Już chodzę bez kuli, z samą protezą, i już nie jestem całkiem jak ślimak. Mam Pirata, brat nie zwraca na mnie uwagi, nie robi żadnych żarcików, po prostu przechodzi koło mnie, jakbym był powietrzem. I tak nie ma go zbyt często w domu, trenuje i idzie mu jeszcze lepiej niż wcześniej, z tego, co czasem zasłyszę, jak tata mówi mamie.

      Ze mną tata specjalnie nie rozmawia, w sumie o czym?

      Za to mama ciągle rozmawia tylko ze mną. Zajmuje się mną, jakbym sam nic nie potrafił. Rzeczy, które kiedyś robiłem na porządku dziennym, teraz nikt ode mnie nie wymaga. Musi je robić brat. Na przykład wynosić śmieci. Albo wycierać naczynia. To dość fajne. Ale kiedy pilnuje mnie przy kąpieli, to już nie jest takie fajne.

      Zakładając, że już wcześniej tatę interesował bardziej brat, a  mamę ja, to teraz jesteśmy już całkowicie rozdzieleni na dwa osobne obozy.

      Drugiego września, w  pierwszy dzień szkoły, budzę się rano, do pokoju wpada słońce, ja jestem prawie cały odkryty, wiem, że będzie upał. I jest.

      Wstaję, ubieram się i idę na śniadanie, przy stole już siedzi tata, mama przygotowuje kanapki z  marmoladą dla nas, a  tata tylko podnosi oczy znad gazety, czy to nie brat, ale to ja, więc zaledwie kiwa mi głową, że dzień dobry, ale to nie wszystko – tym razem tata gapi się na mnie zaskoczony, gdy siadam na taborecie, i mówi:

      – Coś ty ubrał? Taki gorąc, usmażysz się.

      Mam na sobie oczywiście długie spodnie, sztruksy, bo nie chcę, żeby od razu każdy zauważył moją protezę, z drugiej strony wiem, że i tak ją zobaczą, że chodzi tylko o to, że pierwszy dzień jest taki kłopotliwy i ja chciałbym jak najmniej się denerwować, jednak wiem, że na dworze jest na serio ciepło i że pod koniec lata wychodziłem przecież na dwór w krótkich spodenkach, więc i tak nie dałbym rady im tego wytłumaczyć.

      No to idę się przebrać.

      I oczywiście głupia sytuacja, mama idzie ze mną do nowej wychowawczyni, która stara się być miła, ale kto wie, jaka będzie za parę dni, potem dzwoni dzwonek i Kubátová prowadzi mnie do klasy, gdzie siedzą obcy ludzie i się patrzą, a Kubátová mówi, że miałem poważny wypadek i nie mogłem wrócić do swojej klasy, a ja tylko stoję i zerkam na nich, i widzę, że każdy lampi mi się na nogi, czegoś takiego jeszcze nie widzieli, a ja szukam wolnego miejsca, gdzie usiądę, są tylko dwa, ostatnia ławka pod oknem jest pusta, a w czwartej ławce siedzi chłopak, który wygląda jak debil. Chcę do tej pustej.

      No i oczywiście sadza mnie z tym dziwnym. Witam się z nim z góry, żeby było wiadomo, kto tu jest o rok starszy. Daje mi być ponad. Kiedy kończy się lekcja, wstajemy, jest co najmniej głowę wyższy ode mnie i zmłóciłby mnie jedną ręką. Chyba że tłukłbym go po głowie protezą.

      W pierwszy dzień jest tylko powitanie, potem idziemy do domu. Kiedy kończy się lekcja i wychodzimy do szatni, słyszę, jak ktoś mówi nóżka. Moja nowa ksywa. Bardzo oryginalne, idioci, myślę sobie.

      Zaczyna się szkoła, jestem w klasie z małymi dziećmi, chociaż, szczerze mówiąc, ciągle jestem prawie najmniejszy, patrzą na mnie jak na jakiegoś dziwnego osobnika, no i w sumie chyba się tak zachowuję, z nikim nie rozmawiam, przyzwyczaiłem się być sam w domu, dużo rozmawiam z Piratem, teraz muszę się z powrotem przyzwyczaić do szkoły, ale i tak najbardziej cieszę się na moment, kiedy wrócę do domu, do Pirata.

      Znowu chodzę na kółko plastyczne, ale gdzie indziej, z samymi dorosłymi, ta nauczycielka nie zmusza, żebym rysował to, czego nie chcę, więc ciągle rysuję papugi, nie tylko Pirata, ale też te ogromne zielone i te z czubem, wszystkie, jakie znam, a potem też te, które sobie wymyślam.

      Robimy linoryty, wyryłem papugę, modelujemy z  gliny ceramicznej, robię papugę, i chociaż nauczycielka zwykle nie jest zachwycona moimi papugami, ta figurka bardzo jej się podoba, więc potem, kiedy znowu jest rysowanie, przynosi glinę, żebym lepił.

      Nie trać czasu, mówi. Lepię. Podoba mi się to. Po jakichś dziesięciu papugach próbuję innego ptaszka. Po papudze drugi był chyba dzięcioł. Udał mi się jak nie wiem co.

      Jesień też się udała, znaczy się prawie.

      Raz w nocy idę do toalety, w mieszkaniu ciemno, nie wiem, czemu piję wieczorem, nigdy nie myślę wtedy o tym, że potem muszę chodzić w nocy do toalety, skaczę na jednej nodze, w nocy przeważnie nie spuszczam w toalecie wody, taki nawyk, nie chcę budzić rodziców, którzy mają sypialnię СКАЧАТЬ