Zniknąć. Petra Soukupova
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zniknąć - Petra Soukupova страница 6

Название: Zniknąć

Автор: Petra Soukupova

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-941695-8-9

isbn:

СКАЧАТЬ do mnie do pokoju i chwilę próbuje się bawić, w co bym chciał i zgadnij, co mam, i tak dalej, ale za bardzo jej nie idzie, bo prawie nie odpowiadam. No to mama kładzie na łóżku klatkę, w niej jest ten wspaniały ptaszek, a ja czuję, że zaraz się rozryczę z radości, ale daję radę, wstaję i dziękuję mamie, przytulamy się i zaraz to chyba ona się rozpłacze.

      Stawiam klatkę na stole. I patrzę, i patrzę.

      Po kolacji mama dyktuje mi warunki, opiekować się nim, przyniosła mi jakieś książki, mam przeczytać, a zwłaszcza mam ćwiczyć i chodzić.

      Jasne, że tak. Nie musi mi tego nawet dawać jako warunek.

      Wyobrażam sobie, że nauczę go siedzieć na moim ramieniu i będę prawdziwym piratem.

      No i że nauczę go mówić.

      I w ogóle wszystko.

      Wieczorem przychodzi brat i strasznie się wkurza. Bo puściłem wcześniej Pirata z klatki i brat drze się, że jak go nie zamknę, to nam tu wszystko zasra, i chce, żebym go zamknął z powrotem, co jednak nie jest takie proste.

      Potem brat idzie na skargę do kuchni, ale mógł się przecież spodziewać, że na nic mu się to zda, mama go uspokaja, nic poza tym, na pewno mu nie powie, no, masz rację, ptak tam wszystko zasra, niech go natychmiast wsadzi z powrotem do klatki, powie mu raczej, daj spokój i nie rób scen, ciesz się, że Kuba jest taki szczęśliwy.

      W końcu wprawdzie udaje mi się złapać Pirata, tylko dopiero późno w  nocy. Jeszcze nie jest do niczego przyzwyczajony. Ale i tak rano znowu go puszczam, żeby się przeleciał.

      Przez resztę wakacji bawię się z Piratem. Uczę go różnych sztuczek. Uczę go mówić.

      Zaczynam też wychodzić na dwór. Najpierw na chwilę, potem próbuję na coraz dłużej. Orientuję się, że chodzi głównie o  to, żeby nauczyć się nie zauważać ludzi. Uczę się nikogo nie zauważać.

      Wcale nie trwa to długo. Pod koniec sierpnia, przed samym początkiem szkoły, normalnie wychodzę na dwór i na ulicach nie ma nikogo oprócz mnie.

      Chodzę już bez kul. Tyle że strasznie kuśtykam. Jestem jak szef wszystkich piratów świata, tylko moja papuga ciągle nie chce siadać mi na ramieniu.

      ŁÓŻKO

      Nim wracam do szkoły, definitywnie, tak przynajmniej wtedy sądzę, rozwiązuje się kwestia z bratem, to znaczy z jego łóżkiem.

      Bo już naprawdę dobrze mi idzie, umiem zrobić wszystko, co potrzeba. Fakt, że kuleję, ale nie ma tragedii, znaczy się, nie boli mnie to ani specjalnie nie ogranicza. Nie mogę biegać, choć już mogę próbować.

      Jednak ciągle śpię na dole, na łóżku brata. I  ciągle puszczam Pirata po pokoju, żeby się przeleciał, bo jakby ciągle siedział w klatce, toby się odzwyczaił, nie trenowałby skrzydeł, i jakby kiedyś potrzebował, nie uleci nawet dziesięciu metrów, taki będzie zesztywniały od tej klatki.

      No i faktycznie, nieraz Pirat załatwia się w pokoju, tylko zwykle to zauważam i sprzątam. Nawet pilnuję, żeby za bardzo nie siadał na łóżku brata. Bo jemu przeszkadza, a ja nie chcę się kłócić.

      Odkąd wróciłem ze szpitala, panuje między nami względny pokój, chociaż wiem, że brat jest wkurzony, że teraz ja mogę wszystko, wystarczy, że powiem mamie i brat już nic mi nie zrobi, jestem przecież mały i chory, poza tym wie, że i tak nic by nie mógł i że teraz to już nie są żarty robić sobie ze mnie żarty, bo mamusia jest w tej kwestii dużo bardziej surowa, niż była. Ale ja też się staram nie podskakiwać, żeby nie miał pretensji, że wszystkimi rządzę.

      Jednak do niektórych rzeczy musiał się przyzwyczaić, na przykład, że Pirat lata sobie po pokoju i do tego, że śpię na dole, chociaż już nie ma powodu, myślę, że spokojnie wlazłbym na górę, jeślibym chciał. Ale nie chcę.

      Tylko akurat raz nie zauważyłem, że Pirat zesrał się na jego łóżko, i kiedy brat przyszedł położyć się wieczorem, zobaczył to i  zaczął na mnie wrzeszczeć, że co to, to nie, przyszła mama, a on jej to od razu powiedział, mama była taka zakłopotana, że ma rację, ale co robić, a on mówi, żebym z powrotem spał na swoim łóżku na górze i zaczął strasznie nalegać, a mama mnie broniła, że nie, nie musiałem nawet się odzywać, oni chwilę się kłócili, ale brat i tak został na górze, tyle że mama przebrała mu obsraną poduszkę.

      Kiedy zasypiam, leżę na plecach ze złożonymi rękami, chyba w szpitalu się tak przyzwyczaiłem, mam parę fotek z tego okresu, mama zaczęła znów trochę fotografować, ale fotografuje głównie mnie, na zdjęciach śpię i wyglądam jak trup, a brat przechyla się w dół i tylko się na mnie gapi, i myślę, że po prostu mnie nienawidzi.

      Wisiał tam jak nietoperz chyba z pięć minut, aż zrobiło mi się naprawdę niemiło.

      – Co robisz? – pytam, a on, że nic, i dalej wisi.

      – Słuchaj, to nie moja wina – powiedziałem.

      A on dopiero kiedy zrobił się cały czerwony, bo mu krew spłynęła do głowy, podciągnął się z powrotem na górę.

      Tydzień później mama pojechała z  koleżankami na urlop, a ja zostałem w domu sam, to znaczy z bratem, który miał mnie pilnować, ale raczej po prostu zamykał mnie w  domu, zabierał i  chował zapałki, noże, nożyczki i  żyletki, a  ja się cieszyłem, że jestem sam, więc nie musiał mi nawet grozić, co mi takiego zrobi, jeśli naskarżę, że go tu ze mną nie było.

      Zorientowałem się też, jak wielką ma siłę, kiedy nagle nie ma tu mamy, która mnie chroni, więc tym bardziej nic nie mówiłem.

      I raz wieczorem, kiedy wróciłem z łazienki, zastałem swoją pościel na górze, a on leżał na dolnym łóżku i w ogóle nic nie powiedział, no to ja też nic nie powiedziałem i wspiąłem się na górę. Nie było to takie łatwe, jak mi się zdawało.

      Obudziłem się w nocy, było ciemno, zachciało mi się do toalety, sięgnąłem po lampkę, jednak kiedy ją włączyłem, spaliła się żarówka.

      Przez chwilę leżałem, myśląc, czy wytrzymam, ale się nie dało, więc zacząłem wołać brata, nic, wołałem chyba ze sto razy, ciągle nic, zawołałem tatę, znowu nic, a  potem naprawdę już nie mogłem wytrzymać, więc próbowałem zejść po ciemku i gdzieś na wysokości drugiego szczebelka nie trafiłem i upadłem, a kiedy próbowałem się czegoś złapać, strąciłem klatkę z Piratem, która jest na stole zaraz przy łóżku.

      I tak mi się już chciało do tej ubikacji, że się posikałem.

      Brat zaczął się wiercić, zaświecił swoją lampkę, udawał bardzo zaspanego, patrzy na mnie, jak leżę z mokrymi spodniami, a on:

      – Co jest? Zeszczałeś się?

      Wtedy naprawdę go nienawidziłem, serio, nienawidziłem go najbardziej na świecie.

      I myślę, że on widział tę nienawiść СКАЧАТЬ