Damy Władysława Jagiełły. Kamil Janicki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Damy Władysława Jagiełły - Kamil Janicki страница 17

Название: Damy Władysława Jagiełły

Автор: Kamil Janicki

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788308072462

isbn:

СКАЧАТЬ na władcę, jeśli historia nie przechowała nawet jego imienia. U boku tego człowieka także po Jadwidze wszelki ślad zaginął[14].

       F 99

      Elżbieta Łokietkówna z dziećmi na miniaturze z węgierskiej kroniki. Królowa uchodziła za dobrą matkę. Bratanice były jednak dla niej przede wszystkim problemem wymagającym rozwiązania.

      Znacznie więcej wiadomo o losach Anny. Najpóźniej w roku 1380 stanęła ona na ślubnym kobiercu z Wilhelmem, hrabią Celje (czy też raczej współhrabią, bo mężczyzna był zmuszony dzielić się władzą najpierw ze stryjem, a następnie z kuzynem). Nie było to wyjątkowo zaszczytne małżeństwo, ale też nie mezalians. Pierwsze wzmianki o rodzinie Wilhelma pochodzą już z wieku XII. Długo była to jednak familia zupełnie nieznacząca, dysponująca symbolicznymi włościami u południowo-wschodniego podnóża Alp i ściśle podporządkowana potężniejszym Habsburgom. Jej członkowie nie mieli własnych źródeł bogactwa, a budżet reperowali, najmując się jako żołnierze zaciężni w armiach obcych panów. Nic nie zapowiadało, że zrobią karierę, ale okazali się zaskakująco wytrwali i przebiegli. Mieli też głowy do interesów i talent do polityki małżeńskiej. W efekcie na początku XIV wieku zaczęli piąć się w górę. W latach trzydziestych tego stulecia przejęli od krewniaków cenny zamek Celje wraz z przyległościami (siedemdziesiąt kilometrów od stolicy obecnej Słowenii, Lublany), a w latach czterdziestych wyprosili dla siebie tytuł hrabiowski. Potem sprawnie lawirowali między Habsburgami, którym formalnie byli winni wierność, i Andegawenami, którzy wynieśli sąsiednie Węgry do rangi mocarstwa. Nie byli w żadnym razie aktorami pierwszego planu. Fakt, że dzierżyli włości na samym pograniczu między cesarstwem a rosnącym w siłę królestwem, podbijał jednak ich znaczenie. A to, że wciąż nie mieli ogromnego majątku i rozległych latyfundiów, sprawiało, iż nikt nie widział w nich konkurentów do władzy. Dlatego właśnie Elżbieta Łokietkówna i Ludwik Andegaweński wydali kłopotliwą podopieczną za jednego z władców Celje. Związek miał przynieść pewne polityczne korzyści na rubieży, a do tego – usunąć zagrożenie wiszące nad dynastią.

      Siostra Kazimierza Wielkiego nie miała okazji poznać skutków swoich działań. Zmarła w tym samym 1380 roku. Król Ludwik przeżył ją o zaledwie dwie wiosny, też więc nie mógł wiedzieć, co stało się z niechcianą Anną. Andegaweńskie imperium, obejmujące Węgry, Chorwację, Polskę, świeżo podbitą Ruś Czerwoną i znaczące nabytki na Bałkanach, rozpadło się w drzazgi wobec braku męskiego potomka i nieudolności wdowy po monarsze. Osiągnięcia wielkiego (zwłaszcza zdaniem Węgrów) króla i jego nie mniej zasłużonej matki zostały zaprzepaszczone. Sam jednak projekt ślubu Piastówny z hrabią Celje przynajmniej w krótkiej perspektywie spełnił zamierzoną funkcję.

      Małżeństwo okazało się dla Wilhelma niezwykle opłacalne. Anna otrzymała od królewskiego kuzyna Ludwika posag właściwy dla jej pochodzenia. Chodziło o zawrotną sumę dwudziestu tysięcy złotych monet, a więc – bagatela – siedemdziesiąt kilogramów cennego kruszcu. Nigdy wcześniej panowie Celje nie dostali przy okazji małżeństwa choćby zbliżonej kwoty. W zamian za potężny zastrzyk gotówki Wilhelm zapisał żonie jedną ze swoich najcenniejszych posiadłości. Połowę monet wypłacił jej zaś jako „dar poranny”, zwyczajowy prezent wręczany małżonce w nagrodę za udaną noc poślubną.

      Hrabia wzbogacił się, ale nadal nie zdradzał żadnych groźnych aspiracji. Nikomu też nie wchodził w paradę. A przynajmniej nikomu poza Żmudzinami, przeciwko którym wyruszył na krzyżacką „krucjatę” w roku 1377. I poza Turkami, z którymi pojechał walczyć w roku 1392, a w drodze powrotnej rozchorował się i umarł.

      Anna (w Słowenii nazywana Anną z Polski) nie opłakiwała męża długo. Już po dwóch latach zrzuciła wdowi welon i wstąpiła w nowy związek małżeński – tym razem ze szwabskim księciem Ulrichem z Teck. Rozliczyła się z uzyskanej po mężu oprawy, odebrała zapisaną sobie część spadku (dostała zawrotną kwotę szesnastu tysięcy złotych monet z dawnego posagu!), po czym… zrobiła to samo co jej matka dwie dekady wcześniej. Porzuciła dziecko na pastwę rodziny zmarłego.

      Piastówna nie urodziła hrabiemu Celje męskiego potomka. Dawniej sugerowano, iż stało się to poniekąd dlatego, że Wilhelm „niewiele czasu poświęcał żonie”, a wolne chwile wolał spędzać „na łowach i turniejach”. Nawet jeśli tak było, to podobnie postępowali także inni mężczyźni. A wielu i tak doczekiwało się gromadek dzieci[15].

      Jedynym owocem trwającego ponad dekadę małżeństwa była córka – po matce też nazwana Anną, a dzisiaj pamiętana w Polsce jako Cylejka. Data urodzin dziewczynki stanowi tajemnicę. Zwykle podaje się, że przyszła na świat około roku 1381, a więc bezpośrednio po ślubie rodziców[16]. Nie ma na to jednak żadnych dowodów. Przykłady innych władczyń – z Celje i nie tylko ze średniowiecza czy innych epok – dowodzą, że ciąża zakończona żywym urodzeniem nie była w żadnym razie czymś, czego należało oczekiwać już w pierwszych miesiącach po zawarciu małżeństwa. W odniesieniu do podalpejskiego hrabstwa dane genealogiczne są zbyt skromne, by wyciągać wnioski, ale można się pokusić o porównanie z Polską. Spośród wszystkich nadwiślańskich królowych XIV i XV stulecia 18 procent w ogóle nie doczekało się dzieci, a 27 procent wydało na świat pierwszego potomka (lub potomkinię) dopiero po wieloletnich staraniach. Tylko nieco ponad połowa monarchiń rodziła w pierwszych dwóch latach po ślubie. Średnio na pierwsze dziecko trzeba było czekać ponad trzy i pół roku[17].

      Jak było z Anną? Kierując się samą statystyką, można by stwierdzić, że przyszła na świat nie „około 1381 roku”, ale raczej – 1383. Inne przesłanki sugerują, że stało się to nawet później, raczej w połowie dekady, a najdalej w roku 1388[18]. Gdy umierał jej ojciec, miała może siedem lat. Gdy porzuciła ją matka, nie była jeszcze dziesięciolatką. I jeśli wierzyć polskim historykom, jej życie zamieniło się w piekło.

       F 103

      Zamek w Celje na rycinie z XVII wieku. Tutaj, w towarzystwie sześciorga dzieci swego opiekuna, dorastała Anna Cylejska.

      Całą władzę w Celje skupił w swoich rękach kuzyn Wilhelma, Herman II. Karol Szajnocha miał na jego temat wyrobiony pogląd. A także na temat podgórskiego hrabstwa i wychowania nieszczęsnej (jego zdaniem) półsieroty. Dziewiętnastowieczny historyk opowiadał, jak to Herman miał ręce splamione krwią, był brutalem i człowiekiem o zatwardziałym sercu. A także wielkim samolubem. Żona dała mu sześcioro dzieci, które potrzebowały „dostojnego uposażenia”, podczas gdy „szczupłe hrabstwo cylejskie” nie przynosiło dochodów wystarczających, by pokryć spodziewane wydatki. Herman „łatał fortunę”, jak mógł, ale przede wszystkim – ścinał niepotrzebne koszty. W pierwszej kolejności oszczędzał na niechcianej krewniaczce, którą podrzucono mu do gniazda wbrew jego woli.

      „Przy tylu własnych dzieciach nie pozostawało opiekunowi wiele serca dla sierotki Wilhelma” – podkreślał historyk. A dalej odmalował już wizję prawdziwie baśniową. I to w rozumieniu klasycznej baśni braci Grimm, z brutalnym zawiązaniem akcji i wielką krzywdą wymagającą iście nadprzyrodzonego ratunku:

      Chowała się Anna w zwyczajnym zaniedbaniu sierocym, w poniewierce pokątnej, zdana jedynie na wolę opatrzności. Od rodu zbrodniarstwem zatwardziałego nie uśmiechały się jej uczucia przyjaźni i miłosierdzia.

      Wszystkie też okoliczności złożyły się zgodnie na udręczenie biednej wnuczki Kazimierza Wielkiego. Wziął jej Pan Bóg koronę przodków, СКАЧАТЬ