Название: Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin
Автор: Barbara Włodarczyk
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 9788308072219
isbn:
SHOW PUTINA
Putin jest nierówny. Faluje… Wszystko przez to, że Annie, dziennikarce z Pawłowskiego Posadu, trzęsą się ręce.
.
Żurnalistka przyjechała na doroczną piętnastą konferencję prasową prezydenta. W kuluarach pełno ludzi znanych z rosyjskiej telewizji. Są ładnie ubrani, bo dobrze zarabiają. Mają profesjonalny make-up. Ale to Anna znalazła się w centrum zainteresowania kamer, bo na spotkanie z Putinem nie przyszła z pustymi rękoma. Jej miasto słynie z produkcji ludowych chust z kwiatowymi ornamentami i złotymi frędzlami. Rosyjski brand. Któż go nie zna? Lecz takiego wzoru, jaki przywiozła Anna i rozwinęła przed kamerami, nikt jeszcze nie widział! To chusta z portretem prezydenta.
– Jest wyjątkowa, tak jak on! – podkreśla szczęśliwa, choć stremowana. Uśmiechnięty Putin na białym tle w otoczeniu czerwono-niebieskich kwiatków wygląda anielsko, niczym uosobienie dobroci i łagodności…
Jest grudzień 2019 roku. Wraz z akredytacjami dziennikarze dostają drobne prezenty: długopisy, notatniki i kalendarze. Wszystkie z nadrukiem „75 lat. Zwycięstwo. 1945–2020”. A nuż ktoś zapomniał, że zbliża się jubileusz wielkiego dla Rosjan święta. Ich sacrum. Kiedy robiłam film o kulcie tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (jej nazwę Rosjanie zawsze piszą dużą literą), socjolog Lew Gudkow mówił mi, że to święto pomaga w tworzeniu mitu o sile Rosji, dlatego Putin uczynił je głównym symbolem kraju.
Pytanie o siedemdziesiątą piątą rocznicę zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami zadaje dziennikarka rządowej „Rosyjskiej Gazety”. Młoda kobieta ze szczerym oburzeniem mówi o rezolucji Parlamentu Europejskiego, który zrównał nazizm z sowieckim reżimem. Prosi o komentarz. Słucha tego blisko tysiąc dziewięciuset dziennikarzy z całego świata. Putin bierze wdech i odpowiada przez trzy i pół minuty. Najpierw spokojnie, potem z coraz większym ożywieniem.
– Stawianie w jednym rzędzie Związku Radzieckiego i faszystowskich Niemiec to szczyt cynizmu – mówi. – Niech oni lepiej poczytają dokumenty z tamtego okresu, niech zobaczą, jak w tysiąc dziewięćset trzydziestym ósmym roku został podpisany monachijski spisek, jak my to mówimy, kiedy liderzy czołowych państw: Francji, Wielkiej Brytanii, podpisali porozumienie o rozbiorze Czechosłowacji. […] Jak w tej sytuacji zachowała się Polska.
Po tych słowach kamera pokazuje zbliżenie mężczyzny, który trzyma kartkę z napisem „Obrażają weteranów!”
Putin się rozkręca. Na tapetę bierze pakt Ribbentrop-Mołotow.
– Mówią, że tam były tajne protokoły, że rozbiór Polski. Ale Polska sama brała udział w rozbiorach Czechosłowacji. Weszła do dwóch powiatów, cieszyńskiego i jeszcze jakiegoś, i je zabrała.
Kamera pokazuje salę. Aplauzu nie widać. Ktoś ziewa, ktoś przeciera oczy, ktoś wymachuje kartką z napisem „Przedszkole”. Zabawna zbitka, bo w Rosji tego słowa używa się jako synonimu dziecinady i wygłupów. Ale Władimir Putin nie mówi zbędnych słów. Wie, co zaakcentować, a co przemilczeć. Porozumienie Hitlera ze Stalinem o ataku na sąsiadów nazywa „paktem o nieagresji”. Wtargnięcie Armii Czerwonej 17 września 1939 roku na kresy Rzeczypospolitej tłumaczy mniej więcej tak, że wcale nie zajęła ona Polski, to Niemcy najpierw wkroczyły na jej terytorium, a dopiero potem weszły radzieckie wojska i Polskę oswobodziły. Po prostu „weszły”, a w bardziej dosłownym tłumaczeniu: „zaszły”…
Kiedy zapytałam znajomą rosyjską dziennikarkę, czy wie, o co Putinowi chodzi, odpowiedziała tak: „Dał do zrozumienia, że żadni Polacy nie będą nam psuć święta wielkiego zwycięstwa. Nie będą robili ludziom mętliku w głowach. Armia Czerwona to bohater i koniec kropka! A zwycięstwo w drugiej wojnie światowej to dla nas wszystko!”.
Putin nie po raz pierwszy wspomniał Polskę na słynnej „wielkiej konferencji prasowej”. Kiedyś sama go do tego sprowokowałam. Wyglądało to tak:
Jest 31 stycznia 2006 roku. Putin ma wyjść do nas o dwunastej. To jego ulubiona pora. W południe wygłasza orędzia w parlamencie, prowadzi tzw. gorące linie z narodem i doroczne konferencje prasowe. W rosyjskiej stolicy powszechnie wiadomo, że prezydent nie lubi wcześnie wstawać. Ci, którzy mieszkają na trasie przejazdu Putina z podmoskiewskiej rezydencji Nowo-Ogariowo na Kreml, opowiadają, że w godzinach rannych próżno wypatrywać jego konwoju. A nie da się go nie zauważyć, bo blokowane są wtedy ulice. Nie mówiąc już o wielkości kolumny – w jej skład wchodzi nawet kilkanaście samochodów. Prezydenckiej limuzynie towarzyszą policja, ochrona, karetki pogotowia. Na szczęście Putin częściej pracuje w swojej podmoskiewskiej rezydencji niż w gabinecie na placu Czerwonym.
Jest ósma rano. Za cztery godziny na Kremlu ma się rozpocząć wielka doroczna konferencja prasowa Władimira Putina. Stoję w kolejce do kontroli przed najsłynniejszą bramą na placu Czerwonym, czyli Spasską Basztą. Na spotkanie przyszło ponad tysiąc dziennikarzy, w tym korespondenci wszystkich zagranicznych mediów akredytowanych w Rosji. Wokół słyszę angielski, niemiecki i arabski. Przestępuję z nogi na nogę, bo jest zimno, wilgotno i wszystko trwa niemiłosiernie długo.
Zanim funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony pozwolą jakiemukolwiek żurnaliście wejść na teren Kremla, najpierw uważnie mu się przyglądają i dokładnie sprawdzają dokumenty. Rezydencji prezydenta strzegą najlepsi fachowcy. Pracę dostaje zaledwie jeden na stu kandydatów. Podobnie jest z doborem całego personelu do obsługi Kremla. Ważne są nie tylko kompetencje i charakter, lecz także wygląd! Emerytowany pracownik kremlowskiej restauracji Wasilij Alimow opowiadał, że kiedy przyjmowano go do pracy, patrzono nawet na długość palców.
Procedurę kontroli przechodzimy dwukrotnie. Pierwszy raz przy bramie, a drugi przed wejściem do korpusu kancelarii prezydenta, gdzie odbywa się konferencja. To jedno z ostatnich spotkań Putina z prasą w tym miejscu. W 2008 roku konferencje zostaną przeniesione do nowoczesnego kompleksu handlowego na nabrzeżu. I to już nie będzie to, anturaż Kremla tworzył bowiem wyjątkowy nastrój. Kreml jest najważniejszym i najbardziej intrygującym miejscem w całej Rosji! To ociekające złotem pałace i cerkwie, podziemne tunele, dramatyczne historie, iście cesarskie uczty i zakulisowe rozgrywki mające wpływ na losy milionów ludzi. Krótko mówiąc, miejsce z niesamowitą aurą.
Wszystko jest jak w teatrze. Tylko większe i bardziej okazałe. Zamiast bileterów – wartownicy w galowych mundurach, zamiast dzwonka – kremlowskie kuranty. Na widowni ponad tysiąc dziennikarzy, a na scenie tylko jeden aktor – Władimir Putin. Doroczna konferencja rosyjskiego prezydenta to wielki spektakl, który ma pokazać, jak Putin jest sprawny i świetnie zorientowany. Odpowiada na pytania przez trzy, cztery godziny. Bez przerwy. Cytuje z pamięci dziesiątki danych. I od ręki rozwiązuje problemy. Jak w 2016 roku, kiedy dziennikarz z obwodu swierdłowskiego pożalił się na brak drogi w okolicach wsi Sieriebrianka. „W czasie roztopów ludzie są odcięci od świata” – skarżył się. „Zwrócę uwagę gubernatorowi” – obiecał Putin. Już następnego dnia o ósmej rano we wsi pojawiły się buldożery.
Koleżanka z telewizji gruzińskiej instruuje mnie, że najlepsze miejsca znajdują się przy schodach. Sala jest ogromna. Widownia ma kształt amfiteatru, podzielonego schodami na dziewięć części. Przed rozpoczęciem konferencji trwa giełda pomysłów, jak zwrócić na siebie uwagę, by zadać pytanie. Szanse dostaje tylko co piętnasty dziennikarz. Wabikiem mają być jaskrawe plakaty, matrioszki, ikony, czapki, szaliki i intrygujące hasła w stylu: „Chcę na Księżyc” albo СКАЧАТЬ