Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin. Barbara Włodarczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin - Barbara Włodarczyk страница 5

Название: Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin

Автор: Barbara Włodarczyk

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788308072219

isbn:

СКАЧАТЬ na Uralu. To nie jest najbiedniejsze miasto w Rosji, ale bardzo daleko mu do Moskwy, pełnej markowych butików typu Versace, Louis Vuitton, Burberry, Chanel, Hermès czy Christian Dior, luksusowych samochodów wystawianych w ulicznych witrynach i eleganckich klubów na każdy gust. Kilkanaście tłustych lat dobrej koniunktury na ropę i gaz zrobiły swoje. Za kadencji Putina po dekadach deficytu pojawiło się tu wszystko, co „naj”. Najelegantsze kolekcje, najbardziej wyszukane rozrywki, restauracje z najwymyślniejszymi menu. Mimo sankcji, krachu rubla i spadku dochodów Moskwa wciąż jest metropolią na światowym poziomie. Przyciąga jak magnes, ale tylko silni i przedsiębiorczy mogą się tu wybić.

      Żenia wynajmuje w Moskwie jednopokojowe mieszkanie. Małe, ale zadbane, po tzw. euroremoncie. To pojęcie jest w Rosji synonimem lepszej jakości: wygładzonych ścian, równiutko – a nie byle jak – ułożonych płytek w łazience. Mimo że państwowe media krytykują Zachód ile wlezie, Rosjanom Europa wciąż się kojarzy z czymś lepszym.

      Zdejmujemy buty w przedpokoju. W Rosji to norma. Każdy ma w domu kilka uniwersalnych par kapci dla gości. Można pomyśleć, że produkcja papuci to świetny biznes, ale nie znam żadnego rosyjskiego milionera z tej branży. Głośno było natomiast o pewnej firmie, która zarobiła krocie na kapciach dla… Putina i dziewięciu innych VIP-ów. Chodzi o jednorazowe materiałowe klapki przeznaczone do użytku na pokładach specsamolotów. Według informacji z oficjalnej strony o państwowych zakupach tylko w 2015 roku zamówiono aż dwadzieścia cztery tysiące par! Każda, w przeliczeniu, po dziesięć złotych. Koszty pokryto z budżetu państwa. Ale Rosjanie są gotowi wybaczyć swojemu prezydentowi bardzo wiele. To nie on jest winien, tylko jego otoczenie…

      Żenia mieszka z narzeczoną, sympatyczną studentką o rzadkim w Rosji imieniu Regina. Płacą za wynajem równowartość trzech tysięcy złotych. Jak na Moskwę to niedużo, nawet w sypialnianej dzielnicy. Chłopak jest z wykształcenia architektem, ale – jak mówi – ma duszę artysty. Swobodnie się czuje przed kamerą, dlatego pracuje jako wodzirej i komik. Zrobił też kilkunastominutowy film o… Putinie. Pieniądze na realizację dostał z prokremlowskiej młodzieżówki „Sieć”.

      Nomen omen. Taką samą nazwę nosi organizacja, którą oskarżono o terroryzm i chęć obalenia władzy. Za przynależność do niej rosyjski sąd skazał w 2020 roku aż siedmiu mężczyzn. Dostali od sześciu do osiemnastu lat łagrów! Skazani nie przyznają się do winy. Amnesty International uznała sprawę za „całkowicie sfingowaną”, jako że domniemana organizacja terrorystyczna „nigdy nie istniała”. W odróżnieniu od prokremlowskiej „Sieci”, której logo widnieje na gigantycznych muralach w co najmniej kilkunastu miastach.

      W maleńkiej kuchni Regina kroi ogórki i pomidory na sałatkę. Ich świeży zapach czuć w całym domu. Dziewczyna, jak wiele młodych moskwianek, jest fit. Nie jada popularnych w Rosji sałatek jarzynowych z tłustym majonezem albo ze śmietaną tak gęstą, że staje w niej łyżka. Chce nas ugościć najlepiej, jak umie. Zaparza aromatyczną chińską herbatę, wyjmuje odświętne filiżanki. Kiedy pytam ją o stosunek do Putina, robi się wyraźnie zmieszana i błagalnym wzrokiem patrzy na Żenię.

      – No, mów! – strofuje ją narzeczony.

      – Nie znam się… Podoba mi się… jako mężczyzna – duka zakłopotana.

      – Dlaczego postanowiłeś zrobić film o Putinie? – pytam.

      – Bo zaintrygowało mnie, jak się zachował w trudnej sytuacji, kiedy był agentem w NRD. To opowieść o silnym człowieku – mówi z pełnym przekonaniem.

      Film zrobiony jest nowocześnie, pełno w nim efektów komputerowych. Żenia wyjechał na zdjęcia do Niemiec, miał profesjonalnego operatora i tłumacza. Nie wie, jakie były koszty produkcji, ale na nic mu nie brakowało.

      – To się wydarzyło w Dreźnie po upadku muru berlińskiego – opowiada. – Tłum radykalnie nastawionych demonstrantów splądrował budynek Stasi i ruszył w kierunku willi rezydentury KGB. Młody podpułkownik Władimir Putin zadzwonił do najbliższej jednostki armii radzieckiej i prosił o przysłanie pomocy. Odpowiedziano mu, że nie mogą nic zrobić, bo potrzebny jest rozkaz z Moskwy. Ale Moskwa milczała. Putin zrozumiał wtedy, że kraju, któremu służy, już nie ma.

      Żenia obserwuje uważnie moją reakcję, chcąc sprawdzić, czy słyszałam coś o tym. Oczywiście, że słyszałam. I to w różnych wersjach. Mniej i bardziej dramatycznych. Jedna z nich, przedstawiona w rosyjskiej telewizji, mówi nawet, że demonstranci mieli broń. Historycy tego nie potwierdzają.

      – Kiedy tłum przedarł się przez ogrodzenie, wyszedł Putin. Chytrze przedstawił się jako tłumacz i powiedział mniej więcej tak: „Ogrodzony obszar to jest terytorium mojego kraju i będę go bronić, ryzykując życie”. W ten sposób udało mu się nakłonić demonstrantów, żeby się rozeszli. Nie każdy by się na to odważył – podkreśla Żenia. – Dziś też nas broni.

      – Przed kim? – pytam.

      – Różnych mamy wrogów – odpowiada wymijająco.

      – To znaczy jakich? – Nie daję za wygraną.

      – Noo… Putin broni interesów naszego kraju. Jest jak niedźwiedź. Srogi, silny, odważny i nigdy nikomu nie odda tajgi.

      – Świat powinien się bać Rosji?

      – Nieee! Ale powinien ją szanować! I kochać… – Przy słowie „kochać” Żenia puszcza oczko. Ot, niby kolejny żart…

      Siedziba młodzieżowej organizacji „Sieć” jest pełna rekwizytów z Putinem. Portretów, broszur, fotografii. Putin bawi się z psem, Putin z delfinem w wodzie, Putin z tygrysem, Putin z niedźwiedziem, Putin z rozpostartymi ramionami, niczym ojciec ochraniający swoje dzieci. Aktywiści „Sieci” działają w jedenastu regionach Rosji, od Kaliningradu po Władywostok. Malują obrazy, piszą artykuły i książki, projektują koszulki z rosyjską symboliką, wyjeżdżają na obozy i wycieczki zagraniczne. Spotykają się z politykami, socjologami, specjalistami od mediów.

      Za kontakt z prasą odpowiada Anastazja, młoda, ładna brunetka. Jest dobrze i drogo ubrana: ma markowe skórzane kozaki i modną kraciastą sukienkę. Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy na jej widok, to że musi mieć bogatych rodziców. A tu pudło! Dziewczyna sama dobrze zarabia w „Sieci”.

      – Putina traktuję jak ojca – mówi i dodaje, że wychowywała ją tylko matka. W Rosji to nie rzadkość. – Zgadzam się ze wszystkim, co o n robi.

      Anastazja siedzi na tle portretu Putina, zajmującego całą ścianę. Jest to mozaika złożona z tysięcy zdjęć młodych ludzi – fanów prezydenta. „Sieć” słynie z dużych projektów multimedialnych. Aktywiści ruchu tworzą murale z wizerunkiem prezydenta na fasadach wielopiętrowych budynków.

      – Skąd macie pieniądze, kto finansuje waszą organizację? – pytam.

      – Mamy wielu sponsorów – odpowiada Anastazja. – Zgodnie z umową nie ujawniamy jednak ich nazwisk…

      Według rosyjskich mediów „Sieć” oficjalnie dostaje prezydenckie granty. Wygląda więc na to, że Władimir Putin nie ma nic przeciwko temu, że stał się ikoną popkultury.

      Jest nie tylko na koszulkach, kubkach, matrioszkach czy naklejkach. Jego wizerunek widziałam na skarpetkach, czekoladach, okładkach do paszportu, zeszytach szkolnych, odświeżaczach powietrza do samochodu, a nawet bombkach choinkowych i jajach wielkanocnych. СКАЧАТЬ