Название: Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin
Автор: Barbara Włodarczyk
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 9788308072219
isbn:
Wybija dwunasta. Na salę dziarskim krokiem wchodzi uśmiechnięty Putin. W ręku trzyma nieduży plik kartek. Podczas wystąpień nigdy nie korzysta z tabletu czy laptopa. Ufa tylko ściągawkom na papierze. Zawsze są równiutko poukładane. Putin jest pedantem. W pierwszym telewizyjnym wywiadzie po objęciu urzędu prezydenta pokazał swoje biurko. Był na nim idealny porządek. Żadnych zbędnych przedmiotów.
Zaczyna się spektakl transmitowany przez rosyjskie stacje państwowe. Oglądalność – kilkadziesiąt milionów! Putin zna i ceni siłę telewizji, bo to ona wykreowała go z nieznanego kagiebisty na „twarz” Rosji. Na początku kiepsko sobie radził z mediami. Irytowały go trudne pytania i zdarzało mu się obrażać dziennikarzy. Jak na przykład francuskiego korespondenta, który w 2002 roku, po szczycie Rosja – Unia Europejska, stwierdził, że Moskwa tłumi wolność Czeczenii. „Jeśli chce pan zostać radykalnym islamistą i jest gotów się obrzezać, to zapraszam do Moskwy” – odpowiedział szyderczo Putin. I zapewnił, że rosyjscy specjaliści przeprowadzą dziennikarzowi taki zabieg, by mu „już nic nigdy nie wyrosło”. Z czasem Putin nauczył się rozmawiać z prasą, a nawet polubił kłopotliwe pytania. Być może to efekt pracy amerykańskiej firmy piarowskiej Ketchum, która przez kilka lat dbała o wizerunek Kremla.
Konferencja odbywa się według utartego schematu. Najpierw Putin cytuje statystyki o sukcesach gospodarczych. Tak jest notabene do dziś, choć od czasu aneksji Krymu wskaźniki lecą na łeb na szyję. Potem rozgrywa się walka dziennikarzy o prawo do zadania pytania. W ruch idą plakaty i rekwizyty, a ze wszystkich stron rozlegają się okrzyki.
– Władimirze Władimirowiczu!
– Tu Syberia!
– Kaliningrad!
– Czeczenia!
– Jak uratować dzieci?!
– Czy będzie wojna?!
– Dajcie truciznę!
(To ostatnie hasło pojawiło się na konferencji w grudniu 2019 roku. Autorowi nie udzielono jednak głosu i zagadką pozostało to, dla kogo miała być trucizna…)
Odpowiedzi Putina są krótkie i dosadne.
– Ja nie rządzę, ja pracuję – tak reaguje na pytanie, czy myśli o końcu swoich rządów.
– Wystarczy nam rakiet! – tak kwituje stwierdzenie zagranicznego korespondenta, że Rosja wykorzystuje gaz jako broń w celach politycznych.
– Mężczyznom nie chce się pracować – tak odpowiada na stwierdzenie, że coraz więcej kobiet jest u władzy.
– Są tak zwani sowietolodzy, którzy nie rozumieją, co się dzieje w naszym kraju. Zasługują tylko na jedną replikę: „Tfu!” – tak reaguje na pytanie o relacje zagranicznych mediów na temat Rosji.
Ciekawa jestem, jak w takim razie wytłumaczy jednostronne materiały i ataki rosyjskiej prasy na Polskę. Albo fakt, że od razu po wsparciu przez Warszawę pomarańczowej rewolucji Moskwa poinformowała o umorzeniu śledztwa katyńskiego…
Siedzę w jednym z ostatnich rzędów. Od trzymania w górze kartki z napisem „POLSZA” już mnie boli ręka. Nie poddaję się, choć zaczynam tracić nadzieję. Aż tu nagle…
– Co tam jest napisane? Pol…? – Putin pokazuje palcem w moją stronę.
– Polska! – krzyczę z całej siły.
– Polska? A to proszę, bracia Słowianie – odpowiada zaskakująco miło.
Kiedy niosą mi mikrofon, przypominam sobie śmiech kolegów redakcyjnych: „Zapomnij o pytaniu do Putina! Nie masz szans! Nie masz szans! Nie masz szans!”.
– Koledzy nie wierzyli, że uda mi się zadać pytanie. Szkoda, że się z nimi nie założyłam – mówię spontanicznie, kiedy dostaję mikrofon.
– Szkoda – odpowiada z uśmiechem Putin. – Bo wygrałaby pani i się z nami podzieliła.
Jego reakcja rozbawia widownię. Mnie też.
– Hola, hola! – odpowiadam kpiarskim tonem. – Polska nie jest aż tak bogatym krajem, by się z wami dzielić.
Mówię to z przekąsem, ale Władimir Putin bierze chyba wszystko na poważnie.
– Niech pani nie będzie taka skromna – mówi. – Polska rozwija się w dobrym tempie. Wzrost kapitalizacji waszego rynku osiągnął w ubiegłym roku ponad trzydzieści procent. To bardzo dobry wskaźnik.
Statystyki cytowane z pamięci robią wrażenie. Czyżby z góry wiedział, że udzieli odpowiedzi dziennikarzowi z Polski? Po gromkich komplementach Putina nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z nim się zgodzić.
– Ja t e ż wierzę w swój kraj! – odpowiadam, specjalnie akcentując słowo „też”. W ten sposób podbijam jego pochwałę, licząc na to, że zacytują ją rosyjskie media, piszące dotąd o Polsce głównie krytycznie. Tak też się stało.
Po konferencji pojawiły się komentarze, że prezydent Putin po raz pierwszy od czasu pomarańczowej rewolucji wypowiedział się na temat Polski w przyjaznym tonie. Rzeczywiście, wprawiony w dobry nastrój, dość nieoczekiwanie stwierdził, że nasze kraje stanowią jedną rodzinę. „Nigdy o tym nie zapominamy i odnosimy się do Polski z ogromnym szacunkiem”. A na moje pytanie o obraz naszego kraju w rosyjskich mediach oświadczył, iż ma nadzieję, że „zarówno w Polsce, jak i w Rosji górę wezmą politycy, którzy będą kierować się dobrem obywateli i patrzeć w przyszłość”…
Tuż po konferencji na własnej skórze przekonałam się, jaką moc ma Putin. W Moskwie mieszkałam w budynku dla cudzoziemców. Wszystkie naprawy drobnych usterek trzeba było uzgadniać z administracją domu, która dopuszczała tylko swoich fachowców. Nie wolno było sprowadzić żadnego majstra z zewnątrz. Od jakiegoś czasu w łazience przeciekał kran, ale nie mogłam się doprosić hydraulika. „Obowiązuje kolejka” – odpowiadała mi oschle administratorka za każdym razem, kiedy próbowałam naciskać. W końcu zrozumiałam, że nie ma co kopać się z koniem, i nabrałam pokory. Moja sytuacja diametralnie się zmieniła po konferencji prasowej, którą pokazywała telewizja, i to na kilku kanałach.
Następnego dnia rano dzwonek do drzwi. Otwieram i przede mną staje szefowa całej administracji budynku.
– Barbaro, widzieliśmy, jak rozmawiała pani z Władimirem Władimirowiczem – mówi. – Chciałam sprawdzić, jak się tu pani mieszka, czy potrzebna jest jakaś pomoc i czy ma pani jakieś życzenia.
W mig znalazł się hydraulik i od tamtej pory wszystkie moje prośby załatwiane były od ręki. A kiedy w 2008 roku znów mi się udało zadać Putinowi pytanie na jego dorocznej konferencji, szefowa administracji wzięła mnie na bok i szepnęła: „Pani to na pewno musi znać Władimira Władimirowicza”.
W 2018 roku opowiadam tę historię Tani Felgengauer, młodej dziennikarce radia Echo Moskwy. Rozgłośnia ta jako jedna z nielicznych СКАЧАТЬ