Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin. Barbara Włodarczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin - Barbara Włodarczyk страница 4

Название: Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin

Автор: Barbara Włodarczyk

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788308072219

isbn:

СКАЧАТЬ dwieście. – Żenia, którego nagrywam do filmu, wyraźnie akcentuje słowo „dobry”. Robi to z przymrużeniem oka, bo lubi dowcipkować, ale inni traktują rzecz śmiertelnie poważnie.

      – Dobrze mówi! Zuch! Bystrzacha z niego! – Sprzedawca podnosi kciuk w geście uznania, a kilku gapiów mu przytakuje.

      Żenia ogląda T-shirt z wizerunkiem Putina w marynarskiej pasiastej koszulce i z nadrukiem: „Najbardziej uprzejmy człowiek”. To termin nawiązujący do aneksji Krymu. W Rosji „uprzejmymi” nazywają „zielone ludziki”, czyli rosyjskich żołnierzy w mundurach bez żadnych dystynkcji, którzy pojawili się na półwyspie w marcu 2014 roku.

      – Przecież uprzejmi byli! – szelmowsko śmieje się Żenia.

      – A jakże! – dodaje sprzedawca. – Nie krzyczeli, nie strzelali. Wszystko przejmowali szybko i bez słowa…

      Żenia przykłada koszulkę do swego torsu i z żalem stwierdza, że jest za mała. Nie pomogło nawet wciągnięcie brzucha.

      – Szkoda. Chciałbym mieć taką sylwetkę jak nasz prezydent. – Śmieje się.

      – Weź, chłopie, tę z napisem „Rosja niczego się nie boi”. Dam ci zniżkę – zachęca sprzedawca.

      – Niee, kupię przez internet.

      W sieci można zamówić T-shirty z Putinem w co najmniej stu różnych wzorach. Są też do kupienia kilkaset metrów dalej, w słynnym moskiewskim domu towarowym GUM na placu Czerwonym. Co ciekawe, sprzedawaną tam kolekcję promował znany amerykański aktor Mickey Rourke. Było to niedługo po aneksji Krymu. Amerykanin kupił kilka sztuk, m.in. z napisem „Pozdrowienia z Krymu”. T-shirt z Putinem w marynarskiej furażerce włożył od razu przy kasie i chętnie pozował do zdjęć. Mało tego! Prezydenta Rosji nazwał „dżentelmenem i porządnym człowiekiem”. Słowa Mickeya Rourke’a cytowały z lubością rosyjskie media. Wydźwięk był bardzo czytelny. Patrzcie, nawet aktor z USA popiera aneksję Krymu. I nieważne, że Rourke nie jest już na topie. Ważne, że Amerykaniec!

      Żenia ma dwadzieścia siedem lat. Był dzieckiem, kiedy Putin przyszedł na Kreml. Z wcześniejszymi czasami rządów Jelcyna ma kilka skojarzeń: bezczelność nowobogackich, wszechobecne prymitywne stragany na ulicach, gdzie sprzedawano nawet radzieckie ordery bojowe, pensje wydawane w oponach albo gwoździach i często używane przez rodziców słowo „drożyzna”, ponieważ inflacja była wtedy trzycyfrowa. Pamięta też, że za Jelcyna wszyscy wszędzie dyskutowali, narzekali, krytykowali. Głośno i bez ogródek. A nie po cichu w domach, jak w czasach Związku Radzieckiego.

      – Nie przeszkadza ci, że Putin przykręca śrubę i w Rosji jest dziś mniej demokracji niż w latach dziewięćdziesiątych?

      – Co pani ma na myśli, mówiąc o demokracji lat dziewięćdziesiątych? – pyta, wzdrygając się przy tym całym ciałem, aż przekrzywia mu się carski dwugłowy orzeł na bluzie. – Ma pani na myśli to, że Jelcyn podpisywał wszystko, co mu podsuwano? Putin Amerykanom się nie podoba, bo gra według swoich zasad, a nie pod dyktando USA! Skoro Zachód go potępia, to jest to najlepszy dowód, że postępuje słusznie – stwierdza dobitnie. Żenia jest wygadany i pewny siebie. Wręcz zuchwały. Jego aniołkowaty wygląd z burzą chłopięcych czarnych loków to niezła zmyłka. – Putina szanuję za to, że przywraca Rosji status światowego mocarstwa! – mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu.

      Jest zima 2014 roku. Robię film dokumentalny o tym, dlaczego po aneksji Krymu rekordowo wzrosło poparcie dla Putina. Kilkanaście miesięcy wcześniej wydawało się, że lata największej popularności ma już za sobą.

      W 2011 i 2012 roku Moskwa aż drżała i huczała od protestów. Dziesiątki tysięcy ludzi z całych sił skandowały hasło „Rosja bez Putina!”. Widziałam chłopaka, który zapomniał rękawiczek i odmroził sobie ręce, bo było minus dwadzieścia stopni Celsjusza, a on za nic nie chciał opuścić wiecu. Widziałam celebrytów kojarzonych z Putinem, na przykład Ksenię Sobczak, córkę przyjaciela prezydenta, znaną wówczas z udziału w skandalizujących libertyńskich programach telewizyjnych. Nomen omen późniejszą kandydatkę w wyścigu na Kreml. Widziałam nawet dziennikarza z prokremlowskiej gazety krzyczącego w tłumie: „Putin, odejdź!”.

      Ludzie wyszli na ulice po tym, jak w internecie pojawiły się informacje o fałszerstwach podczas wyborów parlamentarnych. W Nowokuźniecku wolontariusze sfilmowali urny, w których już w chwili otwarcia lokalu znajdowały się karty. A w Piter.tv ukazał się wywiad z oficerem rosyjskiej Floty Czarnomorskiej o tym, jak to marynarze musieli przy dowódcach oddawać głosy na partię władzy Jedna Rosja. Oliwy do ognia dolała wpadka telewizji państwowej. Było to w czasie prezentacji wyników wyborów do Dumy. Kanał Rossija 24 pokazał zestawienie, z którego wynikało, że suma głosów w obwodzie woroneskim dała ponad 120 procent, a w obwodzie rostowskim ponad 140! Sytuacja wypisz wymaluj jak ze znanego dowcipu. Do Putina przychodzi jego asystent i mówi: „Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Zła jest taka, że komunista dostał sześćdziesiąt procent. A dobra, że wy, Władimirze Władimirowiczu, dziewięćdziesiąt!”. W tym czasie popularny był jeszcze jeden żart, który okrzyknięto najkrótszym rosyjskim dowcipem, ponieważ składa się tylko z dwóch słów: Putin demokrata.

      Wielkie protesty, z udziałem stu tysięcy osób, to już przeszłość. I nie tylko dlatego, że są brutalnie pacyfikowane, bo zaostrzono przepisy o zgromadzeniach. Za ich naruszenie kilkanaście osób trafiło już do łagrów. Także dlatego, że aneksja Krymu dowartościowała większość Rosjan. Zaakceptował ją nawet najbardziej znany oponent Putina, Aleksiej Nawalny.

      – Hasło „Krym nasz!” stało się synonimem zwycięstwa i siły Rosji – tłumaczy mi Aleksiej Lewinson z niezależnej od władz sondażowni Centrum im. Lewady. – Oto pokazaliśmy, że jesteśmy potęgą! Bo możemy zrobić coś wbrew woli tak potężnego mocarstwa jak Ameryka.

      Po aneksji Krymu notowania Putina skoczyły o kilkanaście punktów. Osiągnął niebywały rekord, 88 procent! W Moskwie żartowano wtedy, że kiedy Władimir Władimirowicz zobaczył, jak bardzo mu wzrosły notowania, to zawołał: „Chwała Ukrainie!”.

      Dziś miłość do Putina nie jest już tak wielka jak po aneksji Krymu. Ostudził ją spadek realnych dochodów, zwłaszcza w czasie pandemii. Ale w rankingach poparcia nadal jest o n, a potem długo, długo nic. Największy spadek przyniosła mu niepopularna reforma emerytalna i musiał ją w końcu złagodzić. Dotąd kobiety przechodziły na emeryturę w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, a mężczyźni sześćdziesięciu. Tak niskich progów nie ma nigdzie w Europie, ale Rosjanie, jak sami mówią, nie zamierzają wzorować się na Zachodzie. W końcu na okrągło słyszą w telewizji, że mają swoją drogę i basta! Ostatecznie reformę rozciągnięto w czasie do 2028 roku. Wtedy to wiek emerytalny zostanie podniesiony dla wszystkich o pięć lat. Nastroje już się nieco uspokoiły, ale nutkę żalu można usłyszeć choćby w takim dowcipie: Putin sam nie chce iść na emeryturę i nie pozwala innym.

      – Hasło?! – Pytanie Żeni zbija mnie z pantałyku. Stoję przed drzwiami jego moskiewskiego mieszkania. Chłopak całym ciałem zagradza mi wejście. Bez trudu mu się to udaje, bo jest korpulentny. – Hasło brzmi: Putin – nasz prezydent! – Żenia figlarnie się uśmiecha i zaprasza do środka. – To był oczywiście żart z tym hasłem.

      Tyle że bardzo znamienny. W stylu żartów samego Putina.

      W 2016 roku prezydent gościł na gali wręczenia nagród dzieciom, które wygrały konkurs geograficzny. Jednym z laureatów był dziewięcioletni Mirosław. „Gdzie się kończy granica СКАЧАТЬ