The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności. Ryk Brown
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności - Ryk Brown страница 12

Название: The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności

Автор: Ryk Brown

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: The Frontiers Saga

isbn: 978-83-66375-54-3

isbn:

СКАЧАТЬ spojrzała na swój jedyny strój – ten, który miała na sobie rano, gdy ich farma została zaatakowana i wszyscy zostali zmuszeni do natychmiastowej ucieczki.

      – Ale ja tak naprawdę nie jestem odpowiednio ubrana – jęknęła.

      W końcu jednak przewróciła oczami i westchnęła z rezygnacją, a następnie zaczęła czołgać się przez wąską przestrzeń. Podłoga w tunelu była szorstka, aby zapewnić odpowiednią przyczepność. Na ścianach i suficie umocowano niezliczone przewody, kable, rury i kanały, a wszystko pokryte drobną sadzą.

      – Dlaczego tu jest tak brudno? – narzekała.

      – Po pierwszej bitwie z Jungami w tej części okrętu wybuchł pożar – wyjaśnił Władimir. – Próbowaliśmy oczyścić to miejsce, ale nie pozbyliśmy się wszystkiego.

      – Nadal nie rozumiem. Kim dokładnie są ci Jungowie? – zapytała, czołgając się dalej.

      – Tak naprawdę też nie wiemy. Nie mieliśmy jeszcze z nimi kontaktu. Jedyne informacje uzyskaliśmy dzięki przechwyceniu sygnałów komunikacyjnych i ograniczonych danych wywiadowczych pochodzących spoza naszej planety. Wiemy tylko, że podbili prawie wszystkie centralne światy należące do Ziemi.

      – Myślisz, że w następnej kolejności zaatakują Ziemię? – Deliza zatrzymała się i podniosła puszkę ze sprejem, a następnie zaczęła się znów czołgać.

      – Nie wiemy tego na pewno, ale jest to prawdopodobne.

      – Czy można ich powstrzymać?

      – Prawdopodobnie nie. Mamy tylko kilka okrętów, a oni mają ich wiele.

      – Ale nie posiadają napędu skokowego, prawda?

      Władimir spojrzał na nią ze zdumieniem, gdy się zbliżyła. Nie było dnia, żeby jej spostrzegawczość go nie zaskoczyła. Teraz wydawało się, że dziewczyna zaczyna myśleć strategicznie.

      – Masz rację, dlatego musimy jak najszybciej wracać do domu. Gdybyśmy zainstalowali ten napęd na co najmniej kilku innych jednostkach, moglibyśmy odeprzeć inwazję.

      Władimir wyciągnął rękę po puszkę.

      – Dzięki!

      – Żaden kłopot – powiedziała z nutą sarkazmu. – O rany, ależ jestem brudna. Nie mogę wrócić w takim stanie na mostek.

      Władimir uśmiechnął się. Deliza pojawiła się na pokładzie kilka dni temu i od razu polubiła Władimira i Abby. Władimir z kolei bardzo szybko zaczął się czuć jak jej starszy brat.

      – Co się stało, maleńka? – drażnił się. – Czy na mostku jest może ktoś, komu chcesz się podobać? Jakiś młody pilot albo nawet dwóch?

      – Nic z tych rzeczy – broniła się Deliza.

      Zrozumiała już, że Władimir lubił wywoływać różne reakcje u ludzi, dlatego była zdecydowana, by nigdy nie pozwolić mu zdobyć przewagi w takich grach.

      – Dama zawsze powinna wyglądać dobrze – stwierdziła.

      – Oczywiście – przyznał. – Ale głuptas ze mnie.

      Następnie wziął puszkę ze sprejem i wycisnął szczeliwo na przejściówkę. W ciągu kilku sekund związki zmieszały się i stwardniały. Zanim podłączył drugi koniec przewodu do małego metalowego pudełka, szarpnął kilka razy, aby upewnić się, że połączenie jest trwałe. Wreszcie włączył urządzenie i umieścił je w okablowaniu.

      – Doktor Sorenson, instalacja została przeprowadzona zgodnie z pani instrukcjami – powiedział przez zestaw komunikacyjny. – Czy jest jeszcze coś, co powinienem zrobić, czy też mogę się znów zająć naprawą mojej łajby?

      – To byłoby wszystko. Dziękuję, podporuczniku.

      – No tak, teraz przynajmniej podziękowała – mruknął i zaczął z powrotem czołgać się przez tunel.

      Dziesięć minut później oboje znaleźli się znów w korytarzu serwisowym. Władimir nie mógł się powstrzymać od śmiechu na widok Delizy pokrytej smugami czarnej sadzy.

      – Chyba nie wrócę na mostek, zanim się nie wyczyszczę – zakpił. Jedyną odpowiedzią było gniewne spojrzenie dziewczyny, która starała się strzepnąć z siebie kurz.

      – Inżynierze, tu oficer łączności – odezwał się nagle komunikator Władimira.

      – Kontynuuj.

      – Sir, zbliża się prom. Proszą, abyśmy włączyli nasz system automatycznego lotu.

      – Nasze co?

      – System automatycznego lotu, sir. Tak właśnie powiedział.

      – Czy Tug o to poprosił?

      – Nie, sir. To był podporucznik Mendez. Najwyraźniej tylko on i jego marines wracają. Prom pilotuje Marcus.

      – Co? – w tle wyraźnie rozległo się pytanie zadane przez Josha.

      – Nie mamy systemu automatycznego lotu. Po co mu coś takiego?

      – Sir, tu mówi Josh. Te promy są prawie całkowicie zautomatyzowane. Możesz nacisnąć kilka przycisków i lecieć praktycznie wszędzie. Ze względu jednak na konstrukcję są cholernym utrapieniem podczas lądowania, jeśli nie wiesz, jak to się robi. I proszę mi wierzyć, Marcus nie wie, jak to się robi.

      – Oj! – Władimir wyglądał na lekko skonsternowanego. Jego wiedza i doświadczenie ograniczały się do szkoleń z zakresu walki naziemnej z czasów, gdy był jeszcze piechurem w europejskich siłach zbrojnych, a także programowania systemów inżynieryjnych, które to zagadnienia poznał podczas czterech lat w Akademii Floty Europejskiej.

      – „Yamaro” prawdopodobnie to ma – stwierdziła Deliza. Zauważyła zdziwienie na twarzy Władimira. – Mam na myśli system automatycznego lądowania.

      – Skąd wiesz? – zapytał.

      – Rzadko wychodzę z domu, pamiętasz?

      Władimir uśmiechnął się i ponownie uruchomił zestaw komunikacyjny.

      – Skontaktuj się z sierżantem Weatherlym. Pilnuje więźniów na „Yamaro”. Powiedz mu, żeby znalazł system automatycznego lotu i go aktywował, aby prom mógł tam wylądować. Wtedy ktoś przejdzie z naszego okrętu i wróci promem. Jeśli nie, prom będzie musiał wrócić na powierzchnię planety, dopóki nie znajdą prawdziwego pilota. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebujemy, jest wypadek na pokładzie startowym. – Władimir ponownie spojrzał na Delizę. – To powinno zadziałać, prawda?

      – Jasne – potwierdziła, wzruszając ramionami. – Czy mogę cię o coś zapytać?

      – Oczywiście.

      – Dlaczego nazywają cię inżynierem?

      – Bo jestem naczelnym inżynierem.

СКАЧАТЬ