The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności. Ryk Brown
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności - Ryk Brown страница 7

Название: The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności

Автор: Ryk Brown

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: The Frontiers Saga

isbn: 978-83-66375-54-3

isbn:

СКАЧАТЬ mu prawie całe powietrze z płuc. Przypomniał sobie podróż na orbitę starym promem, z portu kosmicznego Akademii Floty Północnoamerykańskiej na „Aurorę”, wciąż zadokowaną na orbitalnej platformie montażowej. Jednak teraz było jeszcze gorzej.

      Zaledwie chwilę po rozpoczęciu wznoszenia się w kokpicie rozległy się alarmy. Jednocześnie załoga zaczęła wymieniać pospieszne uwagi, rzucać komendy i ostrzeżenia.

      – Co się dzieje? – zapytał Nathan.

      – Pociski – odpowiedział dowódca.

      Nathan obrócił się, by spojrzeć do przodu, ale zza konsoli kokpitu nie mógł nic zobaczyć. Odwrócił się więc na miejscu i spojrzał na ziemię, która szybko się oddalała. Przed nimi i po lewej stronie zauważył dwie małe smugi rakiet.

      – Pod nami dwa pociski na dziesiątej!

      – Jeszcze dwa po tej stronie – dodał Tug.

      Nathan patrzył, jak dwie eskortujące ich jednostki zanurkowały pod transportowcem w kierunku rakiet nadlatujących z lewej strony. Nagle kabina zatrzęsła się i dało się słyszeć dźwięki co najmniej kilku uderzeń dochodzących zza tylnej grodzi.

      – Co to było, do cholery? – zapytała Jessica.

      – Prawdopodobnie wystrzeliwują cele pozorne – wyjaśnił Tug, odwracając się, by spojrzeć do tyłu. – Tak, widzę je!

      Po obu stronach transportowców leciały małe drony z zadartymi dziobami. Przez kilka sekund nie były jakby zdecydowane, co robić, ale nagle przyspieszyły i rozproszyły się. W tym samym momencie transportowiec zaczął gwałtownie zmieniać kurs, żeby nadlatujące pociski namierzyły któryś z celów pozornych.

      Wszyscy zmagali się z ciągłym przyspieszeniem wznoszącym. Statek gwałtownie wibrował.

      – Co on próbuje zrobić? Wejść na orbitę?

      – To prawdopodobnie przenośne rakiety ziemia–powietrze odpalane z ramienia. Są bardzo tanią bronią, a więc nie mają wielkich możliwości. Ich zasięg i pułap są ograniczone. Za mniej niż minutę powinniśmy znaleźć się w bezpiecznej strefie – wyjaśnił Tug.

      Nathan nadal obserwował, jak wszystkie cztery eskortujące jednostki oddalają się od nich w kierunku nadlatujących pocisków. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Gdyby był w myśliwcu, odpaliłby cele pozorne, a następnie wysłałby pociski przechwytujące, aby strącić nadciągające rakiety. Jednak w jego świecie takie pociski były trochę nieporęczne. Gdyby na Corinair miały zostać użyte podobne technologie, wątpiłby poważnie, czy tak małe maszyny mogłyby przenosić tego typu broń. Był ciekawy, w jaki sposób zostały zaprojektowane te pojazdy, aby skutecznie walczyć z zagrożeniami.

      ***

      Jednostki eskorty podzieliły się na dwie pary i zanurkowały w stronę nadlatujących pocisków. Kilka sekund później ich dziobowe wieżyczki zaczęły emitować czerwone wiązki energii, które trafiały w pociski. Trzy z nich zostały natychmiast zniszczone, ale czwartemu udało się namierzyć jeden z pojazdów bojowych i trafić go tuż za kokpitem. Eksplozja całkowicie oderwała zespół wentylatora kanałowego, co spowodowało, że mała maszyna bojowa obróciła się i zaczęła spadać. Kilka sekund później uderzyła w ziemię i eksplodowała.

      Pozostałe trzy okręciki zakończyły lot nurkowy zaledwie kilka metrów nad wierzchołkami drzew. Następnie poleciały w różnych kierunkach. Dwa kolejne pociski wyskoczyły zza drzew, ścigając parę pojazdów skręcających w prawo. Wówczas trzeci wykonał półpętlę, a następnie półobrót, dzięki czemu wyrównał lot z dziobem skierowanym w obszar, z którego wystrzelono rakiety.

      Pilot trzeciego pojazdu przestawił przełącznik wyboru broni na rakiety. Z obu burt wysunęły się dwie małe kapsuły umieszczone tuż za kokpitem. Mógłby co prawda użyć bardziej precyzyjnej broni energetycznej, ale krytycznym czynnikiem był czas, a maksymalna siła uderzenia została już zatwierdzona przez dowództwo. Posługując się ekranem obsługi broni, wybrał obszar docelowy i nacisnął mały przycisk na joysticku. Milisekundę później grad miniaturowych rakiet został wyrzucony z zasobników i runął w kierunku drzew. Pociski, opadając, zaczęły się równomiernie rozpraszać. Po chwili w oślepiającym błysku czerwieni, pomarańczu i bieli co najmniej czterdzieści metrów kwadratowych lasu zniknęło w dymie i płomieniach. Statek powietrzny przestał strzelać i skręcił w lewo, aby uniknąć odpowiedzi ogniem, jednak nie był wystarczająco szybki.

      Ułamek sekundy po wystrzeleniu oba pociski uderzyły w niego i rozbiły na fragmenty, które płonąc, spadły na ziemię i podpaliły kolejną część lasu.

      ***

      Dowódca załogi zaklął głośno, uderzając pięścią w częściową przegrodę oddzielającą kabinę pasażerską od kokpitu, a nagły wybuch złości zaskoczył pasażerów. Jalea próbowała coś do niego powiedzieć w jego ojczystym języku, ale mężczyzna w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Opadł na fotel, a jego oczy zaszły łzami.

      – Jego brat był pilotem tamtej maszyny – wyjaśnił przez komunikator jakiś głos w silnie akcentowanym Angla. – Ale przed śmiercią zabił dwóch wrogów.

      Były to słowa drugiego pilota. Nathan zobaczył, że mężczyzna odwrócił głowę, aby sprawdzić, co dzieje się z dowódcą, a następnie powiedział coś do niego w corinairiańskim, a także uścisnął mu ramię prawą ręką, by go pocieszyć i wesprzeć. Dowódca szybko odzyskał panowanie nad sobą i niewyraźnie podziękował.

      ***

      Na dole, przy powierzchni, dwie pozostałe jednostki zakończyły wykonywanie szerokiego skrętu i wyrównały lot, dzięki czemu mogły zlokalizować innych napastników. W ciągu kilku sekund wrogowie zostali pochłonięci przez wir składający się z ognia i rozpadających się drzew, gdy ponad pięćdziesiąt małych rakiet eksplodowało nad lasem. Pojazdy śmignęły, pędząc prosto przez rosnące chmury ognia i dymu. Następnie wyskoczyły w górę, aby dołączyć do transportowców, które do tej pory zdążyły wejść na bezpieczną wysokość.

      ***

      Nathan widział, że dowódca załogi stara się wziąć w garść. Chciał coś do niego powiedzieć, żeby poczuł się lepiej, ale nie był pewien, czy będzie to właściwie odebrane. To była inna kultura. Pozornie niewinne kondolencje mogłyby tutaj zostać błędnie zinterpretowane. Zamiast tego po prostu odwrócił się i wyjrzał przez okno, żeby obserwować dwie ocalałe jednostki, które wznosiły się, by dołączyć do transportowców.

      Po kilku minutach milczenia pilot wywołał dowódcę, któremu udało się już nieco przyjść do siebie. Zwrócił się do pasażerów:

      – Wkrótce rozpoczniemy podchodzenie do lądowania. Przygotujcie się. Postaramy się to zrobić jak najszybciej.

      Nathan czuł, że choćby z samego szacunku musi teraz coś powiedzieć. Starał się mówić powoli i wyraźnie, mając nadzieję, że nie zostanie źle zrozumiany.

      – Przykro mi z powodu twojego brata.

      – Dziękuję – odpowiedział dowódca. Przez chwilę wpatrywał się w pokład, po czym ponownie spojrzał w górę.

      – Wiele osób СКАЧАТЬ