Название: Niespokojna krew
Автор: Роберт Гэлбрейт
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo
isbn: 9788327160645
isbn:
Wymyślanie ksywek obiektom i klientom stało się w agencji tradycją, mającą przede wszystkim zapobiegać nieumyślnemu wymienianiu ich nazwisk w miejscach publicznych albo w mejlach. Drugi Raz był już kiedyś klientem agencji i niedawno zjawił się u nich ponownie po tym, jak wypróbował innych prywatnych detektywów i nie sprostali jego wymaganiom. Strike i Robin obserwowali wcześniej jego dwie dziewczyny. Mogło się wydawać, że gość ma wielkiego pecha w miłości, a jego partnerki, wabione tłustą sumką na jego koncie, są niezdolne do wierności. Z czasem Strike i Robin doszli jednak do wniosku, że facet czerpał niewyjaśnioną emocjonalną albo i seksualną satysfakcję z tego, że go zdradzały, oraz że płacił detektywom za gromadzenie dowodów, które nie tylko go nie smuciły, lecz wręcz sprawiały mu przyjemność. Po uzyskaniu dowodów świadczących o perfidii jego aktualnej dziewczyny robił jej awanturę, odprawiał ją i znajdował kolejną, a wtedy cały schemat się powtarzał. Tym razem spotykał się z olśniewającą modelką, która jak dotąd, ku kiepsko skrywanemu rozczarowaniu Drugiego Raza, sprawiała wrażenie wiernej.
Pląsacz, którego mało pomysłowe przezwisko wymyślił Morris, był dwudziestoczteroletnim tancerzem, aktualnie romansującym z trzydziestodziewięcioletnią podwójną rozwódką, znaną głównie z nadużywania narkotyków i z olbrzymiego funduszu powierniczego. Ojciec bywalczyni salonów zatrudnił agencję, by dowiedziała się jak najwięcej o przeszłości i sprawowaniu Pląsacza, ponieważ uzyskane w ten sposób informacje miały mu pomóc zniechęcić córkę do tego człowieka.
Pocztówka był jak dotąd zupełną tajemnicą. Czterdziestokilkuletni i zdaniem Robin dość nieatrakcyjny pogodynek z telewizji zgłosił się do agencji, gdy policja oświadczyła mu, że nic nie poradzi w sprawie pocztówek, które zaczęły przychodzić do jego miejsca pracy oraz, co było bardzo niepokojące, bladym świtem docierały do jego domu. Pocztówki nie zawierały pogróżek, w sumie to często były na nich jedynie banalne uwagi na temat wybranego przez pogodynka krawata, świadczyły jednak o tym, że nadawca ma znacznie szerszą wiedzę na temat poczynań pogodynka i jego życia prywatnego, niż powinna posiadać obca osoba. Ponadto pocztówki stanowiły osobliwy wybór w czasach, gdy znacznie łatwiej było kogoś prześladować przez internet. Andy Hutchins, współpracownik agencji, przez bite dwa tygodnie przesiadywał nocami w samochodzie zaparkowanym przed domem pogodynka, bezskutecznie dybiąc na Pocztówkę.
Ostatnia i najbardziej lukratywna była interesująca sprawa Szemrańca, młodego bankiera inwestycyjnego, którego błyskawiczna kariera wywołała zrozumiałą gorycz wśród pomijanych kolegów z pracy. Gorycz ta osiągnęła apogeum, zmieniając się w pełnoobjawową podejrzliwość, gdy mężczyzna awansował na zastępcę prezesa, pokonując troje kontrkandydatów o niezaprzeczalnie wyższych kwalifikacjach. To, jakiego dokładnie haka miał na prezesa (znanego w agencji jako Szef Szemrańca albo po prostu SS), stało się obiektem zainteresowania nie tylko podwładnych Szemrańca, lecz także dwojga podejrzliwych członków zarządu, którzy spotkali się ze Strikiem w ciemnym barze w City, by wyłożyć swoje obawy. Aktualna strategia Strike’a polegała na gromadzeniu informacji o Szemrańcu za pośrednictwem jego asystentki. W tym celu polecił Morrisowi, by zagadnął kobietę po pracy, nie wyjawiając ani swojego prawdziwego nazwiska, ani profesji, i spróbował wybadać, jak głęboko sięga jej lojalność w stosunku do szefa.
– Musisz być w Londynie o konkretnej porze? – spytał Strike po krótkiej chwili milczenia.
– Nie – powiedziała Robin. – A co?
– Miałabyś coś przeciwko temu, żebyśmy się zatrzymali i wrzucili coś na ruszt? – spytał. – Nie jadłem śniadania.
Pamiętała wprawdzie, że gdy przyszła do Palacio Lounge, Cormoran miał przed sobą talerz pełny okruszków po croissancie, ale i tak się zgodziła. Strike chyba czytał w jej myślach.
– Croissant się nie liczy. To głównie powietrze.
Roześmiała się.
Nim dotarli do Subwaya na stacji benzynowej Cornwall Services, w samochodzie panowała już niemal beztroska atmosfera, nawet mimo zmęczenia. Robin, pamiętając o swoim postanowieniu, żeby zdrowiej się odżywiać, zaczęła jeść sałatę, Strike zaś pożarł kilka solidnych kęsów kanapki ze stekiem i serem, po czym wysłał do Kim Sullivan mejla z cennikiem.
– Rano pokłóciłem się z Lucy – powiedział po chwili.
Domyśliła się, że skoro Strike postanowił o tym wspomnieć, było naprawdę źle.
– O piątej rano w ogródku, kiedy spokojnie paliłem papierosa.
– Trochę wcześnie na konflikty – powiedziała Robin, trącając bez entuzjazmu liście sałaty.
– Wygląda na to, że rywalizujemy ze sobą w wyścigu z przeszkodami Kto Bardziej Kocha Joan. Nawet nie wiedziałem, że zgłosiłem swój udział w tych zawodach. – Przez chwilę jadł w milczeniu, a potem podjął: – W końcu jej powiedziałem, że moim zdaniem Adam to jęczący kutas, a Luke jest skończonym dupkiem.
Robin, która właśnie sączyła wodę, gwałtownie wciągnęła powietrze i wstrząsnął nią paroksyzm kaszlu. Klienci przy pobliskich stolikach zerkali w jej stronę, gdy krztusiła się i parskała. Złapała leżącą na stole papierową serwetkę, by wytrzeć sobie brodę i załzawione oczy.
– Co? – wydyszała. – Dlaczego tak powiedziałeś, na litość boską?
– Bo Adam to jęczący kutas, a Luke jest skończonym dupkiem.
Wciąż próbując wykasłać wodę z tchawicy, Robin roześmiała się ze łzami w oczach, lecz jednocześnie pokręciła głową.
– Kurde, Cormoran – powiedziała, gdy wreszcie zdołała się normalnie odezwać.
– To nie ty masz za sobą bity tydzień w ich towarzystwie. Ten mały zasraniec Luke zepsuł mi nowe słuchawki, a potem świsnął nogę. W dodatku Lucy mi zarzuciła, że faworyzuję Jacka. Oczywiście, że go faworyzuję, bo tylko on jeden z nich jest porządny.
– Tak, ale mówienie ich matce…
– No wiem – odrzekł z westchnieniem Strike. – Zadzwonię i ją przeproszę. – Przez chwilę milczał. – Ale do kurwy nędzy – warknął – dlaczego muszę zabierać na spacery wszystkich trzech? Dwaj pozostali mają w nosie wojsko. „Adam się popłakał, kiedy wróciliście z War Rooms”. Bo uwierzę. Temu małemu draniowi nie spodobało się raczej to, że coś Jackowi kupiłem. Gdyby Lucy dopięła swego, musiałbym ich zabierać na grupowe wycieczki co weekend, i mogliby na zmianę wybierać, dokąd pójdziemy. Chodzilibyśmy do zoo i na pieprzone gokarty, przepadłoby to wszystko, co podoba mi się w spotkaniach z Jackiem. Lubię Jacka – powiedział Strike tonem, w którym pobrzmiewało zdziwienie. – Interesują nas te same sprawy. O co chodzi z tą obsesją na punkcie identycznego traktowania ich wszystkich? Pomyślałbym raczej, że uświadomienie sobie, że nic nie należy ci się z góry, to przydatna życiowa lekcja. Niczego nie dostaje się z automatu tylko dlatego, że jest się z kimś spokrewnionym. Ale dobra, Lucy chce, żebym kupował reszcie prezenty. – Podniósł ręce i nakreślił w powietrzu ramkę. Zamówię taki obrazek: „Spróbuj nie być małym zasrańcem”, żeby Luke mógł go sobie powiesić na ścianie.
Kupili СКАЧАТЬ