Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт страница 17

Название: Niespokojna krew

Автор: Роберт Гэлбрейт

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Cormoran Strike prowadzi śledztwo

isbn: 9788327160645

isbn:

СКАЧАТЬ na obietnicę dotarcia do prawdy i myślała, że Strike przysięgnie na swój honor, że zrobi to wszystko, czego nie zdołali zrobić inni.

      Kim odprowadziła ich do drzwi.

      – Skontaktujemy się z panem – powiedziała. – Dziś po południu. Dobrze?

      – Wspaniale, będziemy czekali na telefon – odrzekł Strike.

      Gdy szli ze Strikiem po skąpanych w słońcu schodach ogrodu w kierunku ulicy, Robin spojrzała przez ramię i zauważyła, że Kim dziwnie im się przypatruje, jakby odkryła w dwojgu gości coś, czego się nie spodziewała. Zauważywszy spojrzenie Robin, uśmiechnęła się machinalnie i zamknęła granatowe drzwi.

      7

      Długo tak jechali bez jednej zwady

      Przez puste pola i ludzkie osady […].

      Edmund Spenser

      The Faerie Queene

      Gdy wyjeżdżali z Falmouth, Strike poweselał, co Robin przypisała przede wszystkim zaciekawieniu ewentualną nową sprawą. Nie spotkała jeszcze takiego intrygującego problemu, który nie zdołałby przykuć uwagi Cormorana, bez względu na to, co się działo w jego życiu prywatnym.

      Miała trochę racji: opowieść Anny z pewnością wzbudziła jego zainteresowanie, lecz przede wszystkim rozweseliła go perspektywa ulżenia na kilka godzin protezie oraz świadomość, że z każdą minutą bardziej oddala się od siostry. Opuściwszy szybę, by znajome morskie orzeźwiające powietrze wpadło do starego samochodu, zapalił papierosa i wydmuchując dym z dala od Robin, spytał:

      – Często widywałaś Morrisa, kiedy mnie nie było?

      – Widziałam go wczoraj – powiedziała. – Dałam mu czek za wydatki z ubiegłego miesiąca.

      – A, świetnie, dzięki – powiedział Strike. – Zamierzałem ci o tym przypomnieć. Co o nim sądzisz? Barclay mówi, że zna się na tej robocie, tylko za dużo gada w samochodzie.

      – No – potwierdziła niezobowiązująco Robin – rzeczywiście lubi sobie pogadać.

      – Hutchins uważa, że jest trochę lizusowaty – powiedział Strike, subtelnie badając teren.

      Zauważył specjalny ton głosu, który Morris rezerwował dla Robin. Poza tym Hutchins mu doniósł, że Morris go pytał, czy Robin kogoś ma.

      – Mm – mruknęła Robin – w sumie to nie miałam z nim aż tyle do czynienia, żeby wyrobić sobie opinię.

      Biorąc pod uwagę stresującą sytuację Strike’a oraz nawał pracy, której próbowała podołać agencja, Robin postanowiła nie krytykować najnowszego współpracownika. Potrzebowali dodatkowego człowieka. Morris przynajmniej znał się na tej robocie.

      – Pat go lubi – dodała, trochę podstępnie, i kątem oka zauważyła z rozbawieniem, jak Strike odwraca do niej głowę i się krzywi.

      – Zajebiście marna rekomendacja.

      – To było niemiłe – powiedziała Robin.

      – Zdajesz sobie sprawę, że za tydzień trudniej będzie ją wylać? Jej okres próbny już prawie dobiegł końca.

      – Nie chcę jej wylać – powiedziała Robin. – Moim zdaniem jest świetna.

      – W takim razie jeśli potem będzie z nią problem, sama będziesz musiała go rozwiązać.

      – Nie będę musiała – odparła Robin. – Nie przypniesz mi Pat. Zatrudnienie jej to była nasza wspólna decyzja. Miałeś dość pracowników tymczasowych…

      – A ty powiedziałaś: „Może warto byłoby zatrudnić sekretarkę z prawdziwego zdarzenia” i „Nie powinniśmy jej odrzucać ze względu na jej wiek…”.

      – Wiem, co powiedziałam, i dalej przy tym obstaję. Naprawdę potrzebujemy kogoś, kto zna się na arkuszach kalkulacyjnych i jest zorganizowany, ale to ty…

      – Nie chciałem, żebyś mnie oskarżyła o dyskryminowanie starszych.

      – …to ty zaproponowałeś jej pracę – dokończyła stanowczo Robin.

      – Nie wiem, co mi strzeliło do łba – mruknął Strike, strząsając popiół za szybę.

      Patricia Chauncey miała pięćdziesiąt sześć lat, a wyglądała na sześćdziesiąt pięć. Chuda kobieta z mocno pomarszczoną małpią twarzą i nieprawdopodobnie czarnymi włosami nieustannie paliła w agencji elektronicznego papierosa, lecz gdy tylko jej stopy dotknęły chodnika po wyjściu z pracy, zaciągała się głęboko superkingiem. Miała tak głęboki i chropawy głos, że przez telefon często mylono ją ze Strikiem. Siedziała przy biurku, które kiedyś było biurkiem Robin, i odkąd Robin zajęła się pracą detektywistyczną w pełnym wymiarze, Pat przejęła lwią część obowiązków związanych z odbieraniem telefonów i czynnościami administracyjnymi.

      Strike i Pat od początku byli do siebie wojowniczo nastawieni, co zdumiewało Robin, która lubiła ich obydwoje. Przywykła do humorzastości Strike’a i zwykle skłonna była traktować go pobłażliwie, zwłaszcza gdy przypuszczała, że cierpi z bólu, lecz Pat bez skrupułów warczała: „Nie łaska powiedzieć dziękuję?”, jeśli Strike okazywał niewystarczającą wdzięczność, gdy przekazywała mu wiadomości telefoniczne. Najwyraźniej nie czuła ani krzty nabożnej czci, jaką część ich pracownic tymczasowych otaczała słynnego już detektywa (Strike zresztą natychmiast wylał jedną z nich, gdy zauważył, że siedząc za biurkiem, filmuje go ukradkiem komórką). Zachowanie obecnej sekretarki wskazywało wręcz, że każdy dzień upływa jej na wyczekiwaniu czegoś świadczącego na niekorzyść Strike’a. Okazała pewne zadowolenie na wieść, że wgniecenie w jednej z szaf na dokumenty powstało, gdy Strike uderzył w nią pięścią. Z drugiej strony, dokumenty były przygotowane na czas, w rachunkach panował porządek, wszystkie pokwitowania leżały starannie oznakowane, telefony były sprawnie odbierane, wiadomości przekazywane rzetelnie, nigdy nie kończyły im się torebki z herbatą ani mleko i Pat zawsze zjawiała się na czas, bez względu na pogodę i niezależnie od opóźnień metra.

      Poza tym Pat lubiła Morrisa, do którego kierowała większość swoich rzadkich uśmiechów. Morris zawsze dbał o to, by złożyć Pat pełny hołd w postaci swojego niebieskookiego uroku, nim skupił całą uwagę na Robin. Pat wypatrywała już oznak romansu, który mógł połączyć dwoje młodszych współpracowników.

      – Jest uroczy – powiedziała do Robin zaledwie przed tygodniem, po tym, jak Morris zgłosił przez telefon swoje położenie, by chwilowo nieosiągalny Barclay mógł się dowiedzieć, gdzie przejąć obserwację związaną z ich najważniejszą sprawą. – Musisz mu to przyznać.

      – Niczego nie muszę mu przyznawać – odparła lekko zdenerwowana Robin.

      Wystarczyło, że gdy miała wolne, Ilsa w kółko reklamowała jej Strike’a. Nie zamierzała wysłuchiwać, jak Pat wychwala Morrisa w czasie pracy.

      – Bardzo słusznie – odparła niezrażona Pat. – Zmuś go, żeby na to zasłużył.

      – W СКАЧАТЬ