Wyznanie. Jessie Burton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyznanie - Jessie Burton страница 16

Название: Wyznanie

Автор: Jessie Burton

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788308071915

isbn:

СКАЧАТЬ zesztywniał, a ja uśmiechnęłam się beznamiętnie.

      – Żyjecie w tym mieszkaniu od tak dawna! – świergotała wesoło Daisy, ja jednak nie dałam się zwieść. – Kiedy zamierzasz spełnić męski obowiązek i poprosić ją o rękę?

      – O Boże.

      – No co, to tylko pytanie…

      – Wyjątkowo kiepskie! – wściekał się Joe. – A jeżeli wystarczy nam do szczęścia taki układ, jaki mamy teraz?

      Daisy parsknęła.

      – Mamusia to świnka! – zawołała Lucia, a ja roześmiałam się mimowolnie.

      – Czy to znaczy, że nie wierzycie w instytucję małżeństwa? – dociekała Daisy. – Przecież nie ma w tym nic złego, nie każdy musi wierzyć.

      – A niech mnie, wielkie dzięki, to bardzo łaskawe z twojej strony! Martwiłem się, jakie masz zdanie na ten temat – odparł Joe. Mnie też nie podobała się nietaktowna dociekliwość jego siostry, ale ten nagły wybuch był niepokojący. – Błagam, mamo, poproś ją, żeby się zamknęła. Za każdym razem ta sama historia, przecież to jakieś żarty!

      – A tobie nie zależy na bezpieczeństwie, Rose? – zwróciła się do mnie Daisy.

      Popatrzyłam na nią. Czy ona wiedziała cokolwiek o życiu swojego brata? Czy nie rozumiała, że – jeśli nie liczyć czterech ścian i dachu nad głową – Joe nie dawał mi absolutnie ż a d n e g o poczucia bezpieczeństwa? Że ostatnio wszystko, co miał mi do zaoferowania w sferze emocjonalnej, było mgliste i niewyraźne, uwypuklone przez jego własne troski? Być może nie; być może im to umykało, ukryte dla tych, którzy nie przyglądali się dość uważnie. Zaśmiałam się, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.

      – Rose, czemu ciągle się ze mnie śmiejesz? – zapytała z pretensją w głosie.

      – Nie śmieję się. Słowo honoru.

      Obrzuciła mnie wrogim spojrzeniem, zmuszając Dorothy do interwencji.

      – Daisy, na litość boską, odstaw już to wino! Jesteś zmęczona. Ona jest naprawdę bardzo, bardzo zmęczona – zwróciła się bezpośrednio do mnie, zupełnie jakbym to ja sprowokowała u jej dorosłego dziecka tę wypaczoną projekcję niepewności i goryczy. – Małe dzieci bywają wykańczające.

      – Co ona może o tym wiedzieć? – syknęła Daisy.

      – Daisy! – rzuciła ostro jej matka. – Idź posiedzieć w salonie, dobrze?

      – Ja pierdolę – podsumował Joe.

      Ben nie odezwał się ani słowem. Daisy wstała i ruszyła do drzwi, roztaczając wokół siebie aurę urażonej księżniczki. Wiedziałam od znajomych, że dzieci potrafią wyssać z człowieka całą energię, ale oni nigdy nie zachowywali się w ten sposób, nawet skrajnie wyczerpani. A jeśli to coś więcej? – zastanawiałam się. – Może nie zmęczenie, tylko depresja.

      – Przechodzą trudny okres – powiedziała cicho Dorothy.

      – Dot – rzucił Ben ostrzegawczo, w końcu postanowiwszy włączyć się do rozmowy. Zerknął znacząco na Lucię.

      – No cóż. – Dorothy westchnęła. – Każdy związek ma lepsze i gorsze chwile.

      Przybrała ton statecznej matrony, który działał mi na nerwy. Daisy nie powinno ujść na sucho – tak jak za każdym razem – to, co mi powiedziała.

      – Tato, wyjdziemy zerknąć na dostawczaka? – zaproponował Joe.

      Chwilę później byliśmy w kuchni już tylko we czworo: ja, Dorothy i dzieci, Wilf z Lucią. Niedobitki kolejnego niedzielnego lunchu.

      – Luce, skarbeńku, przyniesiesz z pokoju zabaw jakieś puzzle? – powiedziała Dorothy.

      – Babciu, przecież ja nie znoszę puzzli…

      – Och, tak jak my wszyscy. Ale zrób to, o co cię proszę, dobrze, kochanie?

      Lucia odłożyła mechanicznie ołówek i zaczęła zsuwać się z krzesła, jakby wylewała się na podłogę. Dorothy znów westchnęła.

      – Jak się czuje twój ojciec, Rose? – Zawsze tak mówiła. Nigdy: Co słychać u Matta?

      – Dobrze. Mieszka teraz w Bretanii.

      Dorothy wodziła palcem po piwonii wyhaftowanej na obrusie.

      – Pewnie za tobą tęskni.

      – Ma tam Claire.

      – Wybierasz się do niego na Boże Narodzenie?

      Zapaliła mi się czerwona lampka. Dorothy uwielbiała planować święta z wyprzedzeniem. Czyżby zależało jej na tym, żebym udała się do Francji? Czy była to jakaś próba rozdzielenia mnie z jej synem?

      – Nie sądzę – odpowiedziałam. – Wolę zostać z Joem. Gdziekolwiek wtedy będzie.

      Dorothy spojrzała na mnie. Ta mina! Była taka dziwna… Czułam się zdruzgotana, patrząc na nią, jakby jej głowę otaczała aureola porażki. Zdawała zsuwać się na oczy i obciążać powieki, opadające coraz niżej.

      – Boże Narodzenie – wyszeptała.

      Zerknęłam kątem oka na jej kieliszek po winie. Może za dużo wypiła? „Boże Narodzenie”… Wypowiedziała te słowa w taki sposób, że zobaczyłam, jak wszystko rozgrywa się od nowa, jak wraz z nadejściem ostatniego kwartału kręci się od dawna zdarta płyta. Trzydzieści lat uczestnictwa w niezmiennej dynamice rodzinnego spędu i teraz znowu czekało ją to samo: te same kłótnie, te same kolędy, ten sam indyk… Usłyszałam to wyraźnie w jej głosie. Chciałam pochylić się w jej stronę, chwycić ją za rękę i pocieszyć, że przecież są jeszcze inni – niech Joe gotuje, niech Daisy się tym zajmie! – lecz tego nie zrobiłam. Dorothy nie była osobą, która swoją postawą zachęcałaby do intymności. Po wszystkich tych latach wciąż czułam się w jej domu jak gość, nie jak członek rodziny.

      – Wszystko w porządku, Dorothy? – zapytałam. – Nalać ci wody?

      – Nie trzeba, dziękuję. – Popatrzyła na mnie i zobaczyłam, że odzyskuje już równowagę. – Och, Rose… Oby tylko nie znaleźli na tym samochodzie nowych ognisk rdzy.

      8.

      Zoë dotrzymała słowa w sprawie Plagi szarańczy, a ja pochłonęłam pracę Constance. „Każda kobieta zasługuje na prawo do porażki, lecz otrzymują go tylko nieliczne – pisała. – To bowiem wielki przywilej móc katastrofalnie zawieść i otrzymać drugą szansę, jakby nic się nie stało. Mężczyźni robią to nieustannie, a jeśli są poddawani krytyce, to zawsze jako jednostki. Mam na myśli polityków, biznesmenów, ba, nawet morderców. Białe diabły, które niszczą świat. Oczywiście kobiety też potrafią być diabłami. Kiedy jednak kobieta doznaje porażki, zwykle robi to w imieniu całej swojej płci, jakbyśmy tkwiły razem w jednym ciele. Dlaczego nam nie wolno niczego spieprzyć?! СКАЧАТЬ