Название: Wyznanie
Автор: Jessie Burton
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788308071915
isbn:
1982
9.
Taksówka wynajęta przez agencję filmową wyjechała z lotniska w Los Angeles na autostradę, a siedząca w niej Elise, wyczerpana długim lotem i zmianą czasu, marzyła wyłącznie o powrocie. „Ale ten styl życia!”, ekscytowali się jej znajomi, więc trwała u boku Connie, by razem z nią ów styl wreszcie odnaleźć. Jeszcze w Londynie Constance przebąkiwała coś o swoich obawach – kiedy jednak Elise patrzyła, jak rozgląda się teraz w ciemnych okularach po bezmiarze miasta i jak rzuca jej uśmiechy pełne ekscytacji, zastanawiała się, na ile autentyczne były te wątpliwości. Przed wylotem z Anglii odebrały telefon od Deborah, agentki Connie, która chciała im przekazać, że Barbara Lowden – zgadza się, t a Barbara Lowden, dwukrotna laureatka Oscara i królowa ekranu całego zachodniego świata – przyjęła rolę Beatrice Jones. W reakcji na tę wieść Connie i Elise długo gapiły się na siebie oniemiałe, aż w końcu eksplodowały burzą okrzyków i śmiechu, by później upić się prawie do nieprzytomności w pubie, i to o czwartej po południu.
Elise przeczytała u fryzjera artykuł na temat Los Angeles, „miasta dziwacznych snów i drinków o takich nazwach, jak Rusz Łepetyną, koktajli z alg, skrętów, diet układanych na podstawie grupy krwi oraz bungalowów, kryjących za ciemnymi drzwiami przeróżne tajemnice”. Tylko czy potrafiłabym tam mieszkać?, zadawała sobie pytanie. Powracała w myślach do sceny z Ojca chrzestnego, w której Tom Hagen przyjeżdża do Los Angeles, żeby spotkać się z właścicielem studia filmowego, i widzi niepełnoletnią dziewczynę wytaczającą się z biura mężczyzny jak poturbowana sarenka. Elise myślała o połamanych nogach sarny, o Bette Davis i Joan Crawford, o tym, jak długie rzęsy maskują biedę przemijających gwiazdeczek i jak mimo to Los Angeles nie traci nic ze swojego blasku.
W oddali – złote plaże, zgadza się; blask słońca i poczucie nadarzających się okazji. Ale tu i teraz, blisko, Elise pragnęła wyłącznie Connie. Zależało jej na spokoju i bezpieczeństwie, na małych aktach wspólnej, codziennej egzystencji. Connie była teraz silna, przylatywała do Los Angeles ze swoją słynną powieścią, wrośniętą zarówno w jej ciało, jak i w abstrakcyjną jaźń. Ta książka miała ją chronić niczym amulet w miejscu, w którym do niedawna czułaby się nieważna. Elise nie posiadała żadnego amuletu. Miała tylko Connie.
*
Pod wieloma względami Los Angeles nie różniło się zbytnio od innych miast – także tutaj niektóre dzielnice odpychały gęstym smogiem, aurą zniewolenia i niekończącymi się sznurami roztrąbionych samochodów. „Bądź zdrowy i piękny!”, krzyczał billboard; „Kup, kup, kup!”, grzmiało radio w taksówce; wszędzie reklamy. Elise czuła, że jeszcze chwila, a słowa ją przytłoczą. Minęły olbrzymi metalowy pączek, ustawiony przed budynkiem restauracji – fantastycznie pękaty, wielkości słonia – który rdzewiał na mechanizmie obrotowym. Sparaliżowany, ale wciąż obecny, górował nad samochodem. Elise chciała zrobić mu zdjęcie, taksówka popędziła jednak dalej, a pączek skurczył się w oddali do wielkości miętówki. Kolejny olbrzymi billboard tuż przy ulicy: z wielką, nieskazitelną twarzą kobiety o żarłocznych oczach i podpisem Żona prezydenta.
– O mój Boże! – pisnęła Connie tak głośno, że Elise aż się skrzywiła. Pisk nie był czymś, co kojarzyłoby się z Connie. – Czy ty to widzisz? To ona, Barbara Lowden!
– Może powinnyśmy pójść na ten film, żeby ją zobaczyć? – zaproponowała Elise.
– Zdecydowanie powinnyśmy – przytaknęła Connie. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Ona… Czy jest na świecie choć jedna osoba sławniejsza od niej?
– Królowa? I może papież.
Connie się uśmiechnęła, poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
– Coś mi jednak mówi, że więcej osób chciałoby się przespać z Barbarą Lowden.
Barbara Lowden. Wkrótce miały ją poznać, i wciąż wydawało się to absurdalne.
Silvercrest, studio filmowe, w którym kręcono Krainę serc, wynajęło dla Connie bungalow. Taksówka dotarła do zachodniego Hollywoodu i krążyła cichymi, ukwieconymi ulicami, by w końcu zatrzymać się przed przysadzistym budynkiem w hiszpańskim stylu kolonialnym. Wymarły i nieruchomy, o ciemnych, niedostępnych oknach, krył się za roślinnością rodem z dżungli, lecz dyskretnie ujarzmioną – kaktusowi wartownicy strzegli terenu w zwartym szyku. Elise wciąż zdumiewało to, jak wiele kilometrów dzieliło je od domu w Hampstead, który z kolei zdawał się leżeć tak daleko od maleńkiej kawalerki w Brixton. Wszystkie te miejsca na jakimś etapie życia nazywała swoim domem, mimo że żadne nie należało do niej.
– Gotowa? – zapytała Connie.
– Tak – odparła Elise, choć sama nie była pewna, co to oznaczało.
Connie wdusiła przycisk dzwonka i gdzieś wewnątrz bungalowu rozbrzmiała jego melodia. Zaraz potem otworzyła im kobieta w stroju pokojówki. Niewiarygodne, ale na imię miała Maria – poza tym jednak, młoda i płochliwa, w niczym nie przypominała Mary O’Reilly z Londynu.
*
Elise wiedziała, że to miasto nic jej nie jest winne. Była tu plaża, były góry i światło. Lubiła to światło, lubiła niebo zabarwione o zmierzchu na kolor lawendy. Siedziały naprzeciw siebie w salonie, podczas gdy Maria przygotowywała herbatę. Milczały, wciąż jeszcze trochę oszołomione. Dokonały tego, naprawdę tu były.
Później, całkowicie rozbudzona w olbrzymim łóżku na tyłach domu, Elise wsłuchiwała się w dźwięk automatycznych zraszaczy ogrodowych. Connie spała głęboko, ale Elise zmroziło wspomnienie twarzy Marii, maski uprzejmości, która nie była w stanie ukryć zmęczenia kryjącego się w oczach.
10.
– W całym Hollywoodzie rozpadają się małżeństwa – powiedziała Barbara Lowden. – Tutejsi mężczyźni to potwory.
– Doprawdy? – zdziwiła się Elise.
– Oczywiście – potwierdził z rozbrajającą szczerością Matt.
– Kobiety też. – Barbara wybuchła śmiechem.
– Och, to nieprawda! – zaprotestowała Shara.
– Moi znajomi twierdzą, że Los Angeles prędzej czy później wyżre ci mózg. – Connie dopiła swój gin.
– Znam dilera, który ci w tym pomoże – rzucił Matt i tym razem śmiali się wszyscy.
Connie zapewne uważała, że w towarzystwie Barbary jest zupełnie naturalna, ale według Elise zachowywała się co najmniej dziwnie. Spotkali się na powitalnej kolacji, by uczcić rozpoczynające się niebawem zdjęcia do Krainy serc – w Gino, legendarnej restauracji w Beverly Hills wysoko na North Crescent Drive. Była to piętrowa willa o ścianach udekorowanych białym stiukiem, po których pięły się w noc skłębione pióropusze rubinowo-różowych bugenwilli. Długi rząd świec rozjaśniał ścieżkę prowadzącą do wejścia, prostych zielonych drzwi, które otworzyły СКАЧАТЬ