Schwytać szczęście. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Schwytać szczęście - Dorota Milli страница 7

Название: Schwytać szczęście

Автор: Dorota Milli

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8195-330-6

isbn:

СКАЧАТЬ się w jego stronę, patrząc, jak promienie słoneczne odbijają się od szklanej elewacji, czym powodują drobne rozbłyski tęczy.

      – Były to tylko moje sugestie i nikt nie musiał się do nich stosować, a tym bardziej brać na poważnie. To analiza ciągu przyczynowo-skutkowego, który prowadzi do pewnych rozwiązań, czasem negatywnych, a czasem optymistycznych – powiedziała Liwia, chcąc się wytłumaczyć.

      – W twoich dominowały tylko pesymistyczne scenariusze. Na pewno masz w tym zakresie sporą wiedzę, ale to dobrze, że wykorzystujesz swoje naturalne umiejętności. To na pewno pomaga.

      – Na początku tak było, teraz kwalifikuję się do zadań, które ograniczają mój rozwój.

      – Jesteś niezadowolona z pracy?

      – Chciałabym… Świetnie rozumiem twoje ambicje, chęć zmierzenia się z nowymi wyzwaniami, rozszerzenie perspektyw, bo od dłuższego czasu sama tego pragnę. Zostałam zamknięta w pewnym pudełku, a widząc, jak zarządzana jest firma, w której pracuję, chyba nie uda mi się z niego wyjść.

      Hana obserwowała nagłe ożywienie Liwii, gwałtowną gestykulację i pośpieszne wyrzucenie zdań zdradzające jej niepokój. Zatrzymały się przy teatrze zajęte rozmową.

      – Czy może być coś gorszego od mojej sytuacji, gdzie tatuś nagradza córkę mimo jej braku doświadczenia?

      – Hierarcha według płci. Kobiety dochodzą do pewnego etapu, a później natrafiają na ścianę. O zarobkach nawet nie wspomnę, choć nie powinnam narzekać.

      – Jak się tam dostałaś?

      – Staż i ciężka praca. Przez lata udało mi się wspiąć wyżej, teraz utknęłam. Nie chodzi o zajmowanie wysokiego stanowiska, ale zmianę działu. Mam dość produktów, wolałabym pracować z ludźmi. To tylko moje pragnienia, ale czy powinnam je realizować?

      – Nie zaczynaj roztrząsać, tylko złóż prośbę o przeniesienie.

      – Próbowałam, ale oni są bardzo zadowoleni z mojej pracy i nie chcą pozwolić mi odejść.

      – Z jednej strony to bardzo miłe, z drugiej ograniczające. W czym widzisz problem? Zwolnij się, zastosuj moją metodę. – Hana zaśmiała się, widząc przerażoną minę Liwii. – Wiem, już wzięłaś pod uwagę wszystkie zagrożenia i znowu stchórzysz.

      – To nieodpowiedzialne i może przynieść opłakane skutki.

      – Czyli moje życie jest w opłakanym stanie. – Hana ruszyła, a Liwia próbowała ją dogonić.

      – Trochę tak jest, rzuciłaś pracę bez zastanowienia. Nie pomyślałaś o czynszu i innych rachunkach, które musisz zapłacić. Mogłaś się lepiej przygotować.

      – Zostałam zaskoczona i to był impuls.

      – Któremu nie powinnaś ulegać.

      – Czasem nie ma czasu na kalkulowanie, Liwia. Liczy się to, co w duszy zagra. Nie docenili mnie, więc musiałam odejść. Na pewno znajdę lepszą pracę, gdzie nagrodzą moje zaangażowanie.

      – Może trafisz do rodzinnej firmy, gdzie piątka potomstwa będzie do obsadzenia na kierowniczych stanowiskach?

      – Aż takiego pecha nie mam. Właśnie to nas różni, Liwio. Ja wierzę w dobre scenariusze, ty przeciwnie.

      – Jaki z tego wniosek?

      – Jestem wolna od bagażu porażek, o których ty pomyślałaś, a ja się nimi nie zmartwię. – Hana odpowiedziała z przekonaniem w głosie, maszerując przed siebie z wysoko uniesioną głową. Minęła parking i weszła w alejkę, gdzie budzące się po zimie drzewa ogołocone z liści jeszcze nie ograniczały słonecznego ciepła.

      – Myślisz, że znajdziesz pracę w swoim zawodzie? – Liwia zerkała na dziewczynę z ciekawością. Właśnie tego potrzebowała: optymizmu Hany w życiu wypełnionym smutkiem.

      – Na pewno gdzieś będzie dla mnie miejsce.

      – Tego nie wiesz.

      – Mało jest firm na rynku? Z moimi umiejętnościami i doświadczeniem przyjmą mnie z otwartymi ramionami.

      – Potrzeba będzie dużo czasu, nim pracodawca się na tobie pozna. To jest jak zaczynanie od zera.

      – Fachowcy poznają się na fachowcach. Pytałaś o mój plan, właśnie to zrobię: znajdę pracę wymarzoną, idealną dla siebie – dodała z uporem. – Liwio, zanim jeszcze coś powiesz, to ty powinnaś pocieszać mnie, a nie ja samą siebie.

      Wyszły na bulwar, dołączając do spacerujących, którzy tak jak one wykorzystali wiosenny dzień na marsz przy plaży.

      – Przepraszam, nie powinnam cię zasmucać. Tym bardziej że musisz dostosować się do nowej sytuacji.

      – Dokładnie, powinnyśmy widzieć jasną stronę tego wydarzenia. Może zaczniesz, by się nieco zrehabilitować? – zachęcała Hana. – To jest ten moment, kiedy przedstawiasz miłe scenariusze dla mojej wyobraźni.

      – Już nic cię nie ogranicza, możesz znaleźć lepszą pracę – mówiła Liwia, choć mimo starań trudno jej było odnaleźć optymistyczną stronę położenia Hany.

      – Nie muszę oglądać szefa, który mnie zawiódł ani wykonywać poleceń jego córeczki snobki. – Hana uśmiechnęła się, choć jeszcze nie dość szeroko.

      Przez chwilę nic nie mówiły, obie pochłonięte przez swoje myśli.

      Hana wpatrywała się w fale granatowego morza, nastroszone białe grzywy, które gwałtem wdzierały się na brzeg. Ruszyły ku nim, zanurzając buty we wciąż wilgotnym po nocnym deszczu piasku. Ziarenka przyklejały się do ubrań, niektóre unoszone przez wiatr wpadały we włosy.

      – Dobrze, że na siebie wpadłyśmy – powiedziała Liwia, wkładając w to wyznanie dużo entuzjazmu. Starała się uwierzyć, że to będzie jej odmiana, na którą z upragnieniem czekała. Hana i jej naturalny gen optymizmu mógł jej pomóc dostrzec nie tylko mroki, lecz także blaski.

      – Pewnie. Gdyby nie ty, pewnie spędziłabym całą noc w tawernie, zalewając smutki w alkoholu.

      – Znajdziesz świetną pracę.

      – Liwio, teraz to przesadzasz z tym optymizmem.

      – Zawsze miałaś szczęście. Nie opuszczało cię na krok. Może właśnie tak musiało być i czeka cię coś fantastycznego?

      Hana przyjrzała się koleżance z wahaniem.

      – Może masz rację. Znajdę cudowną pracę, z fajnym szefem.

      – Może szefową?

      – Z miłymi współpracownikami, z którymi naprawdę się zaprzyjaźnię. – Hana poczuła powiew optymizmu, który jak wiatr z impetem dmuchnął w jej żagle. Odetchnęła pełną piersią. Ucieszyła się nawet z towarzystwa Liwii, bo napędzało do działania. Nie była już sama, mogła się СКАЧАТЬ