Schwytać szczęście. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Schwytać szczęście - Dorota Milli страница 3

Название: Schwytać szczęście

Автор: Dorota Milli

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8195-330-6

isbn:

СКАЧАТЬ w pośpiechu, bo w pracy musiałam być wcześniej, zazwyczaj jestem wcześniej, a wtedy tym bardziej, bo pracowaliśmy nad ważnym projektem. Naprawdę się przyłożyłam, dzień i noc nad nim siedziałam, musiałam dopiąć szczegóły na ostatni guzik, zależało mi przeokropnie. Miałam awansować, to był mój cel, odkąd zaczęłam tam pracować. – Przechyliła szklankę, biorąc szczodry łyk.

      – Nie wiem, czy nie odbiegasz od tematu… Odrobinę. – Liwia zabrała szklankę Hany i postawiła na stole. Czuła, że ten wieczór zamieni się w falę skarg Hany Swat. Liwia potrafiła wykręcić się od trudnych rozmów, ale tym razem chciała pomóc koleżance, a przez wzgląd na dawne czasy przynajmniej wysłuchać. Przeważyła też ciekawość, co stało się z dawną Haną, która radziła sobie w każdej sytuacji, a teraz przepełniała ją rozpacz.

      – Wręcz przeciwnie. Od tego się zaczęło. No, może nie od tego, ale to jest przyczyna. Cały czas mi to wytykał, ale czy to źle? Pamiętasz, jak wszystkie chciałyśmy osiągnąć sukces. Studiowałyśmy nauki społeczne, szeroki kierunek, lecz pełen możliwości. Naprawdę się poświęcałam.

      – Zawsze dawałaś z siebie sto procent, wszystkie akcje społeczne musiały być przez ciebie dopieszczone, dlatego zwykle kończyły się sukcesem.

      – Prawda, nie potrafiłam odpuścić i to moja zguba. Chyba że się mylę? Gubię się, może ty będziesz wiedzieć. Czy poświęcenie czasu dla pracy i kariery powoduje, że nie nadajesz się do związku? Czy musisz wybierać między pracą a miłością?

      – Myślę, że obie sfery da się połączyć.

      – Jesteś w związku, Liwio?

      – Nie.

      – Faktycznie, jesteś fachowcem od udzielania rad.

      – Wydaje mi, że można znaleźć balans.

      – Znalazłaś?

      – Mało… randkowałam.

      – Przeczuwam, że wcale. – Hana przyjrzała się Liwii z troską. – Dlaczego? Przecież jesteś taka ładna. Dawniej może nie rzucałaś się w oczy, ale teraz zazdroszczę.

      – Miło, że tak mówisz. Wiele nad sobą pracowałam.

      – A ja przestałam i zobacz, jak wyglądam.

      – Nadal jesteś piękna – zapewniła Liwia, ale uśmiechu dziewczyny nie wywołała. – Teraz ja się gubię, Hano, co właściwie się stało?

      – Jak to, co?! Straciłam pracę i zostawił mnie facet. W odwrotnej kolejności i nie naraz, ale w krótkim odstępie czasu. – Hana przeczesała palcami długie włosy, które brązową falą opadły jej na twarz. – Wiesz, co jest najgorsze? To, że nie wiem, co boli bardziej? Utrata pracy, której poświęciłam kilka lat życia, czy półrocznej znajomości z facetem, który na pożegnanie napisał kartkę. Nie, to nawet nie kartka, tylko opakowanie po jogurcie. Słowami wyraził całą swoją miłość, czyli „Odchodzę, przepraszam, poradzisz sobie, na pewno dostaniesz awans”.

      – Coś przeczuwałaś? Dlaczego do tego doszło?

      – Niczego się nie domyśliłam. Ukrywali to przede mną. Wykorzystali!

      – Raczej pytałam o…

      – W każdy nowy projekt się angażowałam, ciężko pracowałam i w końcu udało się, dostrzegli mój potencjał – ciągnęła Hana przepełniona żalem. – To rodzinna firma, z perspektywami, rozrasta się z każdym rokiem i zleceniem. Rozpychają się na rynku. Dostałam się do zespołu z samymi gwiazdami, ludźmi sukcesu, od których wiele się nauczyłam, a byłam pilną uczennicą. Pojętną i chętną do podjęcia każdego wyzwania. Wtedy dostaliśmy pod skrzydła międzynarodową firmę mającą sklepy w całym kraju.

      Oczy dziewczyny świeciły się, głos wyrażał ekscytację, a wyrzucane słowa napędzane były jej niespożytą energią. Liwia dostrzegła dawną Hanę, podziwiała jej ożywienie, którym zarażała innych.

      – Czym właściwie się zajmowałaś?

      – Patrzysz na specjalistkę do badania rynku i opinii publicznej, która właśnie przestała nią być. – Zacisnęła powieki i pokręciła głową. – Ten projekt był testem naszych umiejętności, firma mogła zyskać dużego gracza, za którym podążą inni. Współpracę przewidziano na kilka lat, a z tym wiązały się wysokie profity. Było o co się bić. Dla firmy, ale i dla siebie, walczyłam o awans. Mogłam stanąć na czele własnego zespołu! Mogłam… – urwała, a jej nagromadzona energia uleciała razem z ciężkim westchnieniem. – Udało się nam, Liwio. Nasz zespół zdał test, zadziałały mechanizmy, w które włożyłam masę swojej pracy. Umowa została podpisana, ale awansu nie dostałam. Szef mnie zwiódł, a wierzyłam mu i byłam cierpliwa, tyle lat czekałam… Jednak dziś podczas imprezy z okazji naszego sukcesu ogłosił, że jego córka, ledwo po studiach, bez wielogodzinnej praktyki, dostała moje wymarzone stanowisko. Wtedy naprawdę się wkurzyłam.

      – Przykro mi, Hano, tylko dlaczego cię zwolnił?

      – Właściwie to brak awansu był z tym związany.

      – Nie widzę związku.

      – Ależ jest! Albo awans, albo odchodzę.

      – Czy to powiedziałaś szefowi?

      – Prościutko w oczy. Niech jego niedouczona córunia teraz się stara.

      – Zaszantażowałaś go?

      – A co mi zostało? Ona stanie na czele zespołu, do którego miałam przejść! Odwalalibyśmy całą robotę za nią, a ona chwaliłaby się naszymi, w tym moimi dokonaniami. To było aż nadto. – Opróżniła szklankę tak łapczywie, że zaczęła się krztusić.

      – W zasadzie nie zostałaś zwolniona, tylko sama odeszłaś.

      – W zasadzie to tak. Z formalnego punku widzenia, ale faktycznie nie docenili mnie, więc jakby wręczyli dyscyplinarkę. Po tym wszystkim… Po niewolniczym poświęceniu, wielu godzinach ślęczenia nad dokumentami, zarwanych nocach… Zawaliłam związek, który dobrze rokował na przyszłość. To zabolało i bardzo mnie zraniło.

      – Jak dokładnie było z twoim związkiem? Może powiedziałaś coś, co twój facet odebrał niewłaściwie? – Liwia wolała dopytać teraz, domyślając się, że Hana inaczej interpretowała fakty. Była zbyt przejęta.

      – Nie ma takiej możliwości. Wszystko było w porządku, przynajmniej mi się tak wydawało. Spotykaliśmy się przez miesiąc i zdecydowaliśmy o wspólnym zamieszkaniu, choć to raczej on do tego mnie przekonał. Wynajęliśmy przestronne i większe lokum, bo Grzesiek nie chciał cisnąć się w małej klitce. Planował kupić mi pierścionek.

      – Powinien go kupić i wręczyć jako niespodziankę, a nie planować.

      – To słuszna uwaga, ale po fakcie. Byłam zabiegana i zapracowana, nie miałam czasu na takie rozważania.

      – A mieliście w ogóle czas dla siebie? Przy twojej pracy i zaangażowaniu?

      – Oczywiście. Przed zaśnięciem, СКАЧАТЬ