Schwytać szczęście. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Schwytać szczęście - Dorota Milli страница 6

Название: Schwytać szczęście

Автор: Dorota Milli

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8195-330-6

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Z daleka dostrzegła cel swojego spaceru. Przyjemna pogoda zachęcała mieszkańców, by skorzystali z licznych kawiarenek na świeżym powietrzu. Coraz bardziej wyczuwało się w dotyku wiatru ciepłe akcenty wiosny. Każdy był spragniony promieni słonecznych i smaku lodów na nadmorskiej promenadzie. Wiosna była czasem rozbudzającej się miłości, ale Hanie przyniosła smutek i utratę nadziei.

      Liwia czekała na nią w białym płaszczu podkreślającym jej elegancję i dobry styl. Nawet krótko przycięte włosy dodawały jej klasy. Hana poczuła się jak brzydkie kaczątko.

      – Dziękuję, potrzebowałam rozmowy i wyjścia z tych czterech ścian. Naprawdę cieszę się, że zadzwoniłaś. – Hana faktycznie była wdzięczna Liwii, w końcu jako jedyna wyciągała do niej pomocną dłoń.

      – Dla mnie to też wiele znaczy. – Liwia nie zobaczyła wolnego stolika na zewnątrz, więc weszła do wnętrza kawiarni, gdzie był jeden pusty z tyłu sali. – Tutaj będzie się nam miło rozmawiać.

      Zamówiły kawę, której przyjemny aromat rozchodził się po przytulnie urządzonym wnętrzu.

      – Dlaczego? – zapytała Hana. – Dlaczego nasze spotkanie jest dla ciebie ważne?

      Liwia nieśpiesznie zdjęła płaszcz, jakby odsuwała moment odpowiedzi. Ciemna koszula podkreślała jej szczupłą figurę, ciemny pasek – wąską talię, a obcisłe spodnie – długie zgrabne nogi. Delikatny makijaż uwydatnił kruchość jej twarzy.

      – Chyba możemy mówić otwarcie.

      – Po tym, co wczoraj ci naopowiadałam, zdecydowanie – zachęcała Hana z ciekawością.

      – Nasze spotkanie było dla mnie sporym zaskoczeniem, choć bardziej zdziwił mnie twój widok.

      – O nie – jęknęła Hana. – Wyglądałam okropnie, dziś naprawdę się postarałam.

      – Wyglądasz ładnie…

      – Pamiętasz, jak było na studiach? Czesała mnie Magda, a malowała Kaśka. Sylwia pomagała w zakupach. Dzięki nim wyglądałam rewelacyjnie.

      – Zawsze otaczała cię grupa przyjaznych osób. Na studiach byłaś moją idolką – wydusiła Liwia z zawstydzeniem. – Bił od ciebie blask. Teraz niestety go nie widzę – stwierdziła z przykrością.

      – Ja? Twoją idolką? To teraz zamieniłyśmy się miejscami. Jesteś rażąco stylowa i niesprawiedliwie piękna.

      – Zawsze wiedziałaś, jak dobierać słowa, by sprawić komuś radość.

      – Dobrze, że chociaż to zostało.

      – Podziwiałam w tobie ten gen wesołości, byłaś pozytywna, a ludzie do ciebie lgnęli. Zazwyczaj trzymałam się z boku, ale ty potrafiłaś i mnie do siebie przyciągnąć.

      – To miłe, dziękuję. Nadal jednak nie odpowiedziałaś na pytanie.

      – Masz problemy to oczywiste, ale ona w tobie nie zgasła… Ta iskra wciąż w tobie jest i się tli. Chcę ci pomóc ją rozpalić, poza tym jestem sama, więc miło będzie pobyć w twoim wesołym świecie.

      – Wesołym? Raczej problematycznym i niepoukładanym. Nie masz nikogo? – zainteresowała się Hana. Liwia zawsze była skryta, lecz gdy już się otwierała, nie zjednywała sobie sympatyków.

      – Znasz mnie, lubię się trzymać z tyłu, z daleka od innych – uśmiechnęła się, a jej oczy rozbłysły.

      – Liwia, jesteś dość specyficzna, skoro rozmawiamy szczerze – rzekła Hana przyjaznym tonem, by jej nie urazić. – Ale ładna i zgrabna, a twój melodyjny głos uwiedzie każdego. Pewnie masz dobrą pracę?

      – Całkiem niezłą.

      – Nigdy nie wpadałaś w kłopoty i nie sądzę, żeby to się zmieniło.

      – Nie zmieniło.

      – Więc co poszło nie tak?

      – Wiesz dobrze co. – Gdy kelner postawił przed nimi kawę, napiła się, uciekając wzrokiem.

      – Zastosowałaś się do własnych scenariuszy?

      – Jestem dość zapobiegawcza.

      – Tchórzliwa, tak też można to odebrać – odważyła się powiedzieć Hana. – Boisz się zaryzykować.

      – To było niemiłe, ale można tak na to spojrzeć. Ty za to lubisz działać, nie widzisz barier, tylko szanse.

      – Życie jest pełne możliwości. – Hana uśmiechnęła się, poczuła, że wraca jej moc.

      – I pułapek.

      – Których od zawsze się wystrzegałaś, bojąc się porażki.

      – Przewidywałam. Podróżuj spokojnie, patrząc pod nogi – mówiła Liwia z wiarą.

      – Czasem trzeba się zerwać do biegu i przeskoczyć przepaść.

      – Nie widząc drugiego brzegu? Upadek może zaboleć.

      – Niekiedy warto się zdecydować. Może właśnie ta droga prowadzi do szczęścia?

      – Wiemy, czym to się u ciebie skończyło.

      – To było niemiłe, ale można tak na to spojrzeć – zacytowała Liwię Hana i przyjrzała się jej. Koleżanka mówiła spokojnie, wyraz jej twarzy był łagodny. Nawet złe wiadomości przekazałaby w sposób wyważony, bez emocji, od razu godząc się z zaistniałą sytuacją.

      – Mam kłamać? – zapytała poważnie.

      – Nie waż się. Znowu chcę być twoją idolką, przynajmniej spróbować odzyskać ten tytuł.

      Hana dostrzegła delikatny uśmiech Liwii. Może dziewczyna przewidująca wszystkie możliwe katastrofy wyciągnie ją z jej własnej, w którą przez złe decyzje się wpakowała?

      ***

      – Czym właściwie się zajmujesz, Liwio? – Hana delektowała się ciepłym pączkiem, zerkając na towarzyszkę spaceru. Gdy wyrzuciła kolejne żale i przedstawiła wiszącą nad nią groźbę powrotu do Słupska, zdecydowanie jej ulżyło.

      Obie wyruszyły na spacer, żadna nie wykazywała chęci zakończenia spotkania.

      Skręciły w ulicę Armii Krajowej i kierowały się w stronę plaży. Liwia dokładnie wytarła ręce po jedzeniu, zachowując elegancję nawet w tej czynności. Rozkoszowała się ciepłym słońcem, ochoczo wystawiając do niego twarz.

      – Public Relations. Pracuję w firmie, która dba o dobry wizerunek innych przedsiębiorstw. Zapewniamy im dobry piar. Zajmuję się też procedurami kryzysowymi.

      – Gdy coś złego się wydarzy?

      – Reagowaniem i usuwaniem krytycznych skutków – СКАЧАТЬ