Название: Schwytać szczęście
Автор: Dorota Milli
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Любовно-фантастические романы
isbn: 978-83-8195-330-6
isbn:
– Oprócz tego, że nie masz pracy?
– I faceta – zaznaczyła. – Nie mam zegarka. Zniknął, a zawsze wkładałam go do tej samej szuflady, w to samo miejsce, do tego samego pudełka ozdobionego wstążeczką.
– Kiedy zniknął?
– Może to tylko przypadek, ale wraz z Grześkiem. Rano przed pracą, w dzień, kiedy żegnałam się z nim po raz ostatni, jak się po czasie, a dokładnie wieczorem, okazało. Nie mogłam go znaleźć. Śpieszyłam się i poszłam bez niego. Może to był zegarek szczęścia i gdy go zabrakło, ono też odeszło, niszcząc cały mój świat? Pech się rozgościł, a to jego skutki, nie mam pracy – wywnioskowała.
– To nie wina pecha, ale twoja decyzja, odeszłaś na własne życzenie.
– Fakt, ale coś z tym szczęściem jest nie tak. Zegarek był złoty z dodatkami srebra, wyjątkowy, bo to prezent od mamy, który podarowała mi w nagrodę za dyplom.
– Z kim ty się związałaś? – zapytała Liwia, w której obudziły się złe przeczucia.
– Z Grzegorzem Piotrowskim.
– Jak go poznałaś?
– Na imprezie firmowej, przyszedł z kolegą, którego w sumie nie poznałam… – uświadomiła sobie. – Właściwie nie wiem, co na niej robił, nie był od nas.
– To gdzie pracował?
– Mówił, że był maklerem giełdowym.
– A był?
– Cóż… Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, nie sprawdziłam, nie sądziłam, że powinnam. Chodził do pracy, przynajmniej tak mi się wydawało. Wybiegałam o świcie i późno wracałam, więc jak wychodziłam, był, jak przychodziłam, był. – Hana zastygła na moment, gdy niektóre elementy ich krótkiego wspólnego życia zaczynały niebezpiecznie układać się w obraz, który się jej nie spodobał.
– Oszukiwał cię – podsumowała Liwia, widząc, że Hana doszła do tego samego wniosku.
– Nie zaczynaj, zawsze lubowałaś się w negatywnych scenariuszach. Kochał mnie… Dobrze, wyduś to.
– Nie spodoba ci się.
– Wszystkie twoje opinie mi się nie podobały, były przygnębiające, ale proszę, kop leżącego.
– Zazwyczaj się sprawdzały.
– Naprawdę chcesz się tym chwalić? Lepiej nic nie mów.
– Zgłoś to na policję, Hana. Kradzież.
– Mam powiedzieć, że okazałam się idiotką?
– Czyli pogodziłaś się ze stratą?
– Grześka tak, z zegarkiem i pracą nie. – Hana szerzej otworzyła oczy. – Przynajmniej poznałam odpowiedź. Bardziej ubolewam nad stratą pracy i zegarka. Odzyskam go. Znajdę Grześka i zażądam zwrotu zegarka.
– Wiesz, gdzie go szukać?
– Nie wiem, ale są inne rzeczy – powiedziała, żeby się pocieszyć, bo tych nici prowadzących do Grześka nie mogła teraz uchwycić.
– Czy jego telefon odpowiada?
Hana zamknęła oczy, nie chcąc wyczytać z twarzy dziewczyny to, co sama o sobie pomyślała. Właśnie dlatego nie przepadała za Liwią, bo ona wygłaszała przykre rzeczy, które zazwyczaj pokrywały się z rzeczywistością.
– Czy jak znowu odpowiem „nie”, uznasz mnie za skończoną frajerkę?
– Jesteś po prostu zbyt dobra, Hana – powiedziała Liwia z ciepłym uśmiechem.
– Dziękuję, Liwia, właśnie tego potrzebowałam. – Hana miała ochotę wrócić do domu i zapłakać w czterech ścianach, gdzie nikt nie usłyszy jej rozpaczy.
2
Ściany miały kremowy odcień, nabierały ciepła przez blask promieni słonecznych, które wręcz rozpychały się w sypialni. Hana patrzyła na grę cieni, budząc się z niespokojnego snu. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po niewielkim pokoju. Przy ścianie stała szafa, a przy łóżku nocne stoliczki. Kartony z jej rzeczami wciąż nie były do końca wypakowane – zrobiła miejsce w szafie Grześkowi. Naprawdę starała się być troskliwą partnerką, choć teraz sama w to zwątpiła.
Przez całą ich znajomość więcej przesiedziała w pracy niż w domu. Skupiła się całkowicie na celu – upragnionym awansie – który wydawał się w zasięgu ręki. Wiedziała, że oszukuje samą siebie, tak było od kilku lat. Najpierw jeden poważny projekt, później kolejny, ważniejszy i teraz miał być najważniejszy. Połowa minionego roku była intensywna, a jeszcze Hana próbowała godzić to z dobrze zapowiadającym się związkiem. Nie chciała być sama – to wiedziała na pewno. Brakowało jej bliskości drugiego człowieka, któremu można powierzyć wszystkie sekrety. Czasem otrzymać wsparcie albo kubeł lodowatej wody, który postawiłby ją do pionu. Pragnęła, by ktoś ją docenił, motywował, wierzył w nią. Ona zrewanżowałaby się tym samym.
Hana z natury miała skłonność do popadania w przesadę, a każde wyzwanie było dla niej jak walka o życie – wszystko albo nic. Entuzjazm ją napędzał, działanie dawało nieziemską moc. Uwielbiała momenty, gdy cała determinacja zmierzała do mety i pojawiały się pierwsze efekty – to rozbudzało adrenalinę i ambicje. Hana z wciąż niezaspokojonym głodem chciała wykazywać się i udowadniać, że ponownie się uda. Uzależniona od zdobywania celów, traciła na polu prywatnym, na którym również bardzo jej zależało. Niestety najwyraźniej nie znała zasad, popełniała błędy, a teraz jeszcze została okradziona.
Wyszła z sypialni i przeszła przez jasny wąski korytarz, mijając drzwi do niewielkiej łazienki. Salon był połączony z aneksem kuchennym, w którym ustawiono znacznie więcej mebli.
Wysunęła szufladę, aby jeszcze raz się upewnić. Niestety zegarka nadal nie było. Walcząc z niewygodną i okrutną prawdą, Hana zaczęła przeszukiwać półki z książkami, szafki, inne szuflady, kanapę, która z szerokimi miękkimi poduchami mogła konkurować z łóżkiem w sypialni.
Nie chciała się poddać, jednak zegarka nie było w szafce łazienkowej, półce na buty ani nawet w stojaku na parasole.
W kuchni przygotowała sobie mocną herbatę, w nadziei, że aromatyczny napój przepłoszy nie tylko zmęczenie, lecz także smutek. Rozejrzała się po przytulnym salonie, którego dwa okna wychodziły na ulicę Świętojańską. Dawały wiele światła, zwłaszcza w słoneczny dzień, rekompensowały tym brak balkonu.
Wybrała mieszkanie pośpiesznie pod wpływem nacisku Grześka, który mówił o ich przyszłości, nalegając, by rozpoczęli wspólną podróż. Przeznaczyła na to niewiele czasu, ale udało się i nawet nie zaprotestował, godząc się z każdą jej decyzją. Brakowało mebli, planowała kilka dokupić, СКАЧАТЬ