Bóg Imperator Diuny. Frank Herbert
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bóg Imperator Diuny - Frank Herbert страница 24

Название: Bóg Imperator Diuny

Автор: Frank Herbert

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788381887786

isbn:

СКАЧАТЬ innej w całej pamięci Leto. Była prawie kwadratowa, o ustach tak szerokich, że zdawały się sięgać za policzki. Złudzenie to wywoływały głębokie zmarszczki w ich kącikach. Oczy miała bladozielone, a krótko przycięte włosy koloru starej kości słoniowej. Jej czoło – prawie płaskie, z jasnymi brwiami, których można było nie zauważyć, patrząc w zniewalające oczy – tylko wzmacniało ostre rysy. Prosty nos kończył się blisko cienkich warg.

      Kiedy Nayla mówiła, jej wielkie szczęki otwierały się i zamykały niczym u jakiegoś pierwotnego zwierzęcia. Jej siła znana była tylko nielicznym poza korpusem rybomównych, ale w nim była legendarna. Leto widział kiedyś, jak jedną ręką podniosła stukilogramowego mężczyznę. Przerzucił ją na Arrakis bez pośrednictwa Moneo, marszałek dworu wiedział jednak, że Leto wykorzystuje jego rybomówne jako tajne agentki.

      Leto odwrócił wzrok od wchodzącej i spojrzał przez szerokie okno na pustynię na południu. Kolory odległych skał tańczyły w jego świadomości: brązowy, złocisty, bursztynowy. Różowa linia na dalekim urwisku miała odcień piór czapli białej. Czaple istniały już wyłącznie w pamięci Leto, mógł jednak umieścić tę pastelową wstążkę na tle wymarłego ptaka, jakby ten właśnie przelatywał obok.

      Wiedział, że wchodzenie musi być męczące nawet dla Nayli. Przystanęła w końcu, dwa kroki poza oznaczeniem trzech czwartych drogi, tam gdzie zawsze. To także było typowe dla jej precyzji, jednego z powodów, dla których sprowadził ją z odległego garnizonu na Sepreku.

      Arrakijski jastrząb przeleciał obok okna, zaledwie o kilka długości skrzydeł od muru wieży. Uwaga ptaka skupiona była na cieniach u podstawy cytadeli. Leto wiedział, że czasem pojawiają się tam małe zwierzęta. Na horyzoncie, poza torem lotu jastrzębia, rysowała się linia chmur.

      Jakie to było dziwne dla starych Fremenów w nim: chmury na Arrakis, deszcz i otwarta woda.

      Leto przypomniał swoim wewnętrznym głosom:

      – Poza tą ostatnią pustynią, moim Serirem, przekształcenie Diuny w zieloną Arrakis postępowało nieubłaganie od pierwszych dni mego panowania.

      Pomyślał, że wpływ geografii na historię prawie nie został zauważony. Ludzie skłonni byli raczej dostrzegać wpływ historii na geografię.

      „Do kogo należy koryto tej rzeki? Ta zielona dolina? Ten półwysep? Ta planeta?”

      „Do nikogo”.

      Nayla podjęła wędrówkę. Wzrok miała utkwiony w schodach, które musiała jeszcze przebyć. Myśli Leto skupiły się na niej.

      „Pod wieloma względami jest najlepszą asystentką, jaką kiedykolwiek miałem. Jestem jej Bogiem. Wierzy we mnie bez zastrzeżeń. Nawet kiedy w żartach atakuję jej wiarę, przyjmuje to jako próbę. Wie, że przejdzie każdą”.

      Kiedy posłał ją do buntowników i kazał we wszystkim słuchać Siony, nie zadawała pytań. Gdy miała wątpliwości, i nawet ubierała te wątpliwości w słowa, jej myśli wystarczały, aby przywrócić wiarę… tak przynajmniej było dotąd. Ostatnie doniesienia wskazywały jednak, że Nayla potrzebuje Świętej Obecności, by odbudować swą wewnętrzną siłę.

      Leto przypomniał sobie pierwszą rozmowę z Naylą, kobietą drżącą z chęci przypodobania się mu.

      – Nawet jeżeli Siona każe ci mnie zabić, masz być posłuszna. Ona nie może się dowiedzieć, że mi służysz.

      – Nikt nie zdoła cię zabić, Panie.

      – Musisz jednak słuchać Siony.

      – Oczywiście, Panie. To twój rozkaz.

      – Musisz jej słuchać we wszystkim.

      – Będę, Panie.

      „Jeszcze jedna próba. Nayla nie pyta, po co te próby. Traktuje je jak ukąszenia pcheł. Jej Pan każe? Nayla jest posłuszna. Nie mogę pozwolić na zmianę tej relacji”.

      Leto pomyślał, że za dawnych lat byłaby wspaniałą Szadout. To był jeden z powodów, dla których dał Nayli krysnóż, prawdziwy krysnóż zachowany w siczy Tabr. Należał do jednej z żon Stilgara. Nayla nosiła go w ukrytej pod ubraniem pochwie, bardziej jako talizman niż broń. Wręczył go jej z zachowaniem pierwotnego rytuału… i zdziwił się, że ta ceremonia obudziła w nim emocje, o których myślał, że zostały na zawsze pogrzebane.

      – Oto jest ząb Szej-huluda. – Wyciągnął do niej krysnóż w swych srebrnoskórych dłoniach. – Weź go, a staniesz się częścią przeszłości i przyszłości zarazem. Splam go, a przeszłość nie da ci przyszłości.

      Nayla przyjęła ostrze, a potem pochwę.

      – Utocz krwi z palca – polecił.

      Zrobiła to.

      – Schowaj ostrze. Nigdy tego nie rób bez skrwawienia go.

      I znów wykonała polecenie.

      Leto ze smutkiem myślał o tej dawnej ceremonii, patrząc na trójwymiarowy wizerunek zbliżającej się Nayli. Jeśli ostrze nie było zahartowane na sposób dawnych Fremenów, stawało się kruche i bezużyteczne. Zachowa swój kształt do końca życia Nayli, ale niewiele dłużej.

      „Odrzuciłem okruch przeszłości”.

      Jakie to smutne, że dawna Szadout stała się rybomówną. I że prawdziwego krysnoża użyto, by mocniej związać sługę z jej panem. Wiedział, że niektórzy uważają jego rybomówne za prawdziwe kapłanki, za odpowiedź Leto na zgromadzenie Bene Gesserit.

      „On tworzy nową religię” – mówiły Bene Gesserit.

      „Nonsens. Ja nie stworzyłem religii. Ja jestem religią”.

      Nayla weszła do sanktuarium wieży i stanęła trzy kroki od powozu Leto z opuszczonym uniżenie wzrokiem.

      – Spójrz na mnie, kobieto! – rzekł Leto, wciąż zatopiony we wspomnieniach.

      Usłuchała.

      – Stworzyłem świętą obrzydliwość! – powiedział. – Ta religia zbudowana wokół mojej osoby budzi we mnie obrzydzenie!

      – Tak, Panie.

      Zielone oczy Nayli nad złocistymi poduszkami policzków patrzyły na niego bez pytania, bez zrozumienia, bez potrzeby odpowiedzi.

      „Gdybym kazał jej policzyć gwiazdy, poszłaby i spróbowała to zrobić. Myśli, że poddaję ją nowej próbie. Naprawdę mogłaby mnie rozgniewać”.

      – Ta przeklęta religia musi się skończyć wraz ze mną! – wykrzyknął Leto. – Czemu miałbym ją narzucać mojemu ludowi? Religie rozpadają się od środka, tak samo jak imperia i jednostki.

      – Tak, Panie.

      – Religie tworzą radykałów i fanatyków, takich jak ty.

      – Dziękuję Ci, Panie.

СКАЧАТЬ