Название: Bóg Imperator Diuny
Автор: Frank Herbert
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: s-f
isbn: 9788381887786
isbn:
– Najwyższa siła wabiąca mężczyzn – rzekł Leto. – Seks zawsze był sposobem ujarzmienia agresywnego samca.
– Czy one to właśnie robią?
– Zapobiegają albo powściągają wybryki mogące doprowadzić do aktów przemocy.
– A ty pozwalasz im wierzyć, że jesteś Bogiem. Chyba mi się to nie podoba.
– Przekleństwo świętości obraża mnie tak samo jak ciebie.
Duncan zmarszczył brwi. Nie oczekiwał takiej odpowiedzi.
– W jaką grę grasz, Panie Leto?
– Bardzo starą, ale z nowymi regułami.
– Twoimi regułami!
– Wolałbyś, żebym oddał to wszystko KHOAM, Landsraadowi i wysokim rodom?
– Tleilaxanie mówią, że nie ma już Landsraadu. Nie pozwalasz na prawdziwe samostanowienie.
– Dobrze więc. Mógłbym ustąpić na rzecz Bene Gesserit. A może Ixa lub Tleilaxa? Cieszyłbyś się, gdybym znalazł jakiegoś nowego barona Harkonnena, który objąłby władzę nad Imperium? Powiedz słowo, Duncanie, a abdykuję.
Przytłoczony tą lawiną Idaho znów tylko pokręcił głową.
– Monolityczna, scentralizowana władza – mówił Leto – to w niewłaściwych rękach niebezpieczne i zdradliwe narzędzie.
– A twoje ręce są właściwe?
– Nie mam pewności co do moich, ale powiem ci, Duncanie, że jestem pewien rąk tych, którzy byli przede mną. Znam ich.
Idaho odwrócił się do władcy plecami.
„Cóż za fascynujący, skończenie ludzki gest – pomyślał Leto. – Odrzucenie połączone z przyznaniem własnej słabości”.
Przemówił do pleców Idaho.
– Całkiem słusznie masz mi za złe, że wykorzystuję ludzi bez ich wiedzy i zgody.
Duncan zwrócił się do niego profilem, a potem obrócił głowę, by spojrzeć na jego otoczoną kapturem twarz, w całkowicie błękitne oczy.
„Bada mnie – pomyślał Leto – ale może mnie oceniać jedynie z twarzy”.
Atrydzi uczyli swoich ludzi czytania subtelnej mowy ciała. Idaho był w tym dobry, ale teraz wyraźnie zaczynał rozumieć, iż to dla niego zbyt trudne.
Idaho odchrząknął.
– Co będzie najgorsze z rzeczy, których ode mnie zażądasz?
„Jakie to typowe dla Duncana!” – pomyślał Leto. Ten był wprost klasyczny. Idaho pozostanie wierny Atrydzie strzegącemu jego przysięgi, ale daje do zrozumienia, że nie przekroczy granic swojej moralności.
– Poproszę cię, żebyś mnie strzegł wszystkimi możliwymi środkami i żebyś strzegł mojej tajemnicy.
– Jakiej?
– Że można mnie zranić.
– Więc nie jesteś Bogiem?
– Nie do końca.
– Twoje rybomówne mówiły o buntownikach.
– Buntownicy istnieją.
– Dlaczego?
– Są młodzi, a ja nie przekonałem ich, że moja droga jest lepsza. Trudno przekonać młodych. Od urodzenia wiedzą tak wiele.
– Nigdy nie słyszałem, żeby Atryda szydził w ten sposób z młodych.
– Może to dlatego, że jestem o tyle starszy… to starość pomnożona przez starość. A z każdym mijającym pokoleniem moje zadanie jest coraz trudniejsze.
– Jakie zadanie?
– Zrozumiesz to, gdy potowarzyszysz mi dłużej.
– Co będzie, jeśli cię zawiodę? Twoje rybomówne mnie usuną?
– Staram się nie obciążać rybomównych poczuciem winy.
– Ale mnie obciążysz.
– Jeśli się zgodzisz.
– Jeżeli się przekonam, że jesteś gorszy od Harkonnenów, wystąpię przeciw tobie.
„Jakie to typowe dla Duncana! Mierzą zło miarą Harkonnenów. Jak mało wiedzą o złu!”
– Baron zagarniał całe planety, Duncanie. Co może być gorsze od tego?
– Zagarnianie Imperium.
– Jestem brzemienny moim Imperium. Umrę, dając mu życie.
– Gdybym mógł w to uwierzyć…
– Zostaniesz komendantem mojej straży?
– Dlaczego ja?
– Bo jesteś najlepszy.
– Wyobrażam sobie, że to niebezpieczna praca. Czy tak właśnie ginęli moi poprzednicy? Wykonując dla ciebie niebezpieczną pracę?
– Niektórzy z nich.
– Chciałbym mieć wspomnienia pozostałych.
– Nie mógłbyś ich mieć i nadal być sobą.
– Chcę się jednak czegoś o nich dowiedzieć.
– Dowiesz się.
– Więc Atrydom wciąż potrzebny jest ostry nóż?
– Mamy zadania, które może wykonać tylko Duncan Idaho.
– Mówisz… my… – Idaho przełknął ślinę, spojrzał na drzwi, a potem znowu na twarz Leto.
Leto przemówił do niego tak, jak zrobiłby to Muad’Dib, ale nadal własnym głosem.
– Kiedy ostatni raz wspinaliśmy się do siczy, miałeś moją lojalność, a ja twoją. Nic się naprawdę nie zmieniło.
– To był twój ojciec.
– To byłem ja! – Rozkazujący głos Paula, który dobywał się z ciała Leto, zawsze był dla gholi wstrząsem.
– Wy wszyscy… w tym jednym… ciele… – wyszeptał Idaho i urwał.
Leto milczał. To był moment podjęcia decyzji.
Po СКАЧАТЬ