Dzieci zapomniane przez Boga. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dzieci zapomniane przez Boga - Graham Masterton страница 17

Название: Dzieci zapomniane przez Boga

Автор: Graham Masterton

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия: horror

isbn: 9788381887687

isbn:

СКАЧАТЬ asystował przy cesarskim cięciu, wszystkich po kolei – powiedział profesor Karounis. – Tylko oni widzieli płód i z wyjątkiem pielęgniarek z neonatologii tylko oni wiedzieli, że płód przetrwał zabieg. I żył w chwili, kiedy widziała go ostatnia uprawniona do tego osoba.

      – Owszem, trzeba tak zrobić. Nie wierzę jednak, że wykradła go któraś z tych osób. To by nie miało najmniejszego sensu.

      Asystentka profesora połączyła się ze wszystkimi członkami zespołu doktora Macleoda i wezwała ich do gabinetu. Glenda – położna – zjawiła się pierwsza. Kiedy doktor wyjaśnił jej, co się stało, szeroko otworzyła oczy. Była zaskoczona i nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.

      – Myślałam, że to szaleństwo już się skończyło – odezwała się po chwili. – Stan tego płodu już i tak wystarczająco mną wstrząsnął. Właśnie chciałam pójść do Mary Masimby i poprosić ją, żeby zastąpiła mnie podczas następnego porodu.

      – Niestety, muszę zapytać, czy to nie pani zabrała płód z inkubatora – powiedział profesor, unosząc dłonie na wysokość twarzy niczym prokurator na sali sądowej. – A jeśli pani tego nie zrobiła, czy jest pani w stanie nam powiedzieć, kto inny mógł porwać to nieszczęsne dziecko?

      – Oczywiście, że go nie zabrałam! Na miłość boską! Przecież to stworzenie mnie przerażało! Ta twarz i te oczy wbite we mnie… Będę miała koszmary do końca życia!

      – Zatem nie domyśla się pani, kto mógł zabrać płód i dlaczego?

      Glenda wydęła usta i w milczeniu pokręciła głową. Była niewątpliwie głęboko zbulwersowana tym, że profesor Karounis ośmielił się chociaż przez chwilę podejrzewać ją o jakiś związek ze zniknięciem płodu.

      Kiedy wyszła z gabinetu, Macleod pochylił się nad biurkiem i powiedział przyciszonym głosem:

      – Nie chciałbym pana urazić, profesorze, ale uważam, że powinien pan postępować trochę ostrożniej i nie rzucać oskarżeń tak prosto z mostu. Chyba nie zależy nam na tym, aby odpowiadać przed sądem na oskarżenia o nękanie personelu?

      – Co więc sugerujesz? Że mamy zapomnieć o tym zdarzeniu?

      – To nie tak, panie profesorze. A zresztą może rzeczywiście będzie lepiej, jeżeli o nim zapomnimy? W końcu ilu nieprawidłowo rozwiniętych płodów pozbywamy się każdego roku? Ten konkretny był niezwykły, owszem, głównie z powodu licznych deformacji, ale musimy pogodzić się z tym, że nie miał szansy przetrwać przez dłuższy czas. Musimy sami sobie zadać pytanie, czy mieliśmy do czynienia z żywym człowiekiem, czy po prostu ze zbiorem zdeformowanych tkanek.

      – Stuart, sam powiedziałeś, że powstrzymałeś się od eutanazji z powodu jego spojrzenia. Nie to jest jednak w tej sprawie najbardziej istotne. Chodzi o to, że ktoś złamał zasady bezpieczeństwa i zabrał płód. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy ten był żywy, martwy, czy znajdował się w stanie pośrednim pomiędzy życiem i śmiercią. Powinniśmy powiadomić policję. Przecież następnym razem ktoś nam wyniesie zdrowego noworodka! Wyobrażasz sobie, w jakie wtedy wpadniemy kłopoty? W jednej chwili nasze dobre imię zostanie zszargane. To chyba dobre słowo, nie sądzisz? Zszargane.

      Doktor Macleod nie był w nastroju do sprzeczek.

      – Doskonale – odpowiedział. – Ale zanim wezwiemy policję, poczekajmy, aż Brennan skończy przeszukiwać budynek i przejrzy materiały z monitoringu. Przecież może to tylko zwykła pomyłka. Może płód przestał oddychać, kiedy siostry Chen tam nie było, ktoś go zabrał, żeby mu udzielić pierwszej pomocy?

      – Och, daj spokój. Ktoś zabrał płód, żeby mu pomóc? Zabrał coś, co wyglądało jak… nie wiem, jak ośmiornica? Czy ty także zabrałbyś to z inkubatora? I w jaki sposób chciałbyś prowadzić resuscytację? Metodą usta–usta? Wiem już, że ta istota ma anielską twarz, ale nie sądzę, żebyś się na coś takiego zdobył.

      Macleod milczał. Wiedział, jak nieprawdopodobny jest pomysł, że ktoś zabrał płód z inkubatora, żeby zastosować sztuczne oddychanie, ale za wszelką cenę starał się znaleźć logiczne wyjaśnienie tej dziwnej sytuacji. Stan płodu był w tym kontekście nieistotny, gdyż doktor Macleod był po prostu osobiście odpowiedzialny za jego dalszy los.

      Do drzwi zapukał doktor Bhaduri. Kiedy wszedł do środka, wyraz jego twarzy podpowiedział Macleodowi, że wie już, co się stało. Zanim Karounis zdążył zadać mu pierwsze pytanie, podniósł obie ręce w geście poddania i powiedział:

      – To nie ja, panie profesorze. To nie ja zabrałem ten płód. Przysięgam na Gitę.

      8

      Jerry usiadł przy biurku, ściągnął pokrywkę z kubka kawy marocchino i włączył komputer. Na zewnątrz padał gęsty deszcz, więc Jerry wciąż miał mokre włosy; parasol zostawił w mieszkaniu Charlene, kiedy był u niej po raz ostatni. Nad ranem pokłócili się, wybiegł od niej nabzdyczony i od tego czasu się nie widzieli. Wysłał do niej co najmniej siedem esemesów z przeprosinami, ale nie odpowiedziała. Cholerna Charlene.

      Uznał, że jego życie miłosne jest beznadziejne. Wciąż miał na lewym ramieniu tatuaż z przebitym sercem i imieniem „Jane”, a przecież nawet już nie pamiętał, jak ona wyglądała. Przypominał sobie tylko, że miała mysie włosy, wadę zgryzu i była bardzo chuda, choć ładna.

      Do pokoju detektywów wszedł sierżant Bristow, facet o czerwonej twarzy, sterczącym wąsie i wydatnym brzuchu. Miał na policzku mały okrągły plaster w miejscu, w którym zaciął się w czasie porannego golenia.

      – Zdaje się, że masz niezłą reputację, Jerry – powiedział twardym głosem żołnierza. – Właśnie zadzwonił do mnie nadinspektor Walters z Pierwszego Zespołu Śledczego, którego obszar działania obejmuje również Peckham.

      – Tak, znam nadinspektora Waltersa. Byłem w jego zespole na Kremlu, kiedy ktoś walnął tamtego posła w głowę pałką do krykieta. Pamiętasz? Wtedy był zaledwie komisarzem. Czego chce?

      Bristow zrobił krzywą minę, pisząc coś na odwrocie niedużej koperty.

      – Zajmuje się sprawą człowieka, który zaginął w raczej niezwykłych okolicznościach.

      – No i co? Co to ma wspólnego ze mną?

      – Zaginiony to Martin Elliot, kierownik operacyjny Crane’s Drains, któremu podlega obszar Peckham. Crane’s Drains to firma odpowiadająca za drożność kanałów ściekowych pod całym miastem. Można by rzec, że zawiadują przepływem naszych gówien. Ów Elliot wczoraj po południu zszedł z trojgiem podwładnych do kanału ściekowego pod High Road w Peckham i od tamtego czasu nikt go już nie widział.

      – A ci ludzie? Co z nimi?

      – Wszystko w jak najlepszym porządku.

      – A jakie są te niezwykłe okoliczności?

      – Wygląda na to, że wszystkie lampy, jakimi ci ludzie dysponowali w kanałach, w jednej chwili nagle przestały działać bez wyraźnego powodu. Kiedy wróciło oświetlenie, podwładni nigdzie nie mogli znaleźć swojego szefa. Przeszukali kanał na tyle, na ile mogli, później СКАЧАТЬ