Название: Dzieci zapomniane przez Boga
Автор: Graham Masterton
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежные детективы
Серия: horror
isbn: 9788381887687
isbn:
Martin pokręcił głową.
– Przykro mi, Jim, nie możemy tak postąpić. Byłoby to… jak to określa policja? Fałszowanie, zacieranie dowodów przestępstwa?
– Jasne, szefie. Pan tutaj decyduje. Ja staram się jedynie znaleźć sposób, żeby zaoszczędzić nam czas i pieniądze.
– Tak, pomyśl jednak o rodzinie tej nieszczęsnej kobiety. Może być tak, że nagle zniknęła, a ci ludzie nie mają pojęcia, co się z nią stało. Pewnie teraz rozpaczają, nie sądzisz?
– No i pomyśl o człowieku, który odciął tę rękę – wtrąciła Gemma. – To może być zabójca na wolności, który łazi po okolicy i wypatruje wśród kobiet kolejnej ofiary. Jak taki Kuba Rozpruwacz.
– Newton, zrób kilka zdjęć – zarządził Martin. – Natychmiast pokażemy je policjantom i poczekamy na decyzję. Pewnie będą chcieli pogrzebać w bryle tłuszczu z tej strony, ale noże nie zabronią nam przystąpić do pracy od drugiej strony.
Newton poczłapał bliżej z aparatem, włączył lampę i wykonał całą serię fotografii odciętej ręki. Światło lampy było tak jaskrawe, że chociaż Gemma miała przyciemnione gogle na oczach, uniosła przedramię, żeby je osłonić.
Nagle – bez żadnego ostrzeżenia – lampa pstryknęła i zgasła. Ułamek sekundy później wyłączyły się także czołówki na kaskach i wszyscy pogrążyli się w całkowitej, nieprzeniknionej ciemności.
– Co się stało, do diabła? – zapytał Martin.
– Chwileczkę – powiedział uspokajająco Newton. – Mam zapasową latarkę.
– Niech nikt się nie rusza – ostrzegł Martin. – Nie chcę, żeby ktoś się poślizgnął i utopił w ściekach.
Czekali w milczeniu niemal przez minutę. Jedynym dźwiękiem w kanale był szum ścieków opływających ich buty. Wreszcie odezwał się Newton:
– Latarka też nie działa. Nie wiem, co się z nią stało. Przecież zupełnie niedawno włożyłem do niej nową baterię.
– Kurwa mać – warknął Martin. – Posłuchajcie, musimy zawrócić w kierunku włazu. Poruszajmy się jednak powoli, rozumiecie? Newton, pójdziesz pierwszy. Gemma, położysz dłoń na jego ramieniu i pójdziesz za nim. Jim, ruszysz za Gemmą z ręką na jej ramieniu. Ja będę szedł ostatni.
Gemma w ciemności wysunęła przed siebie obie ręce, starając się sobie przypomnieć, w którym miejscu był Newton, kiedy widziała go po raz ostatni. Ostrożnie postąpiła trzy kroki do przodu w ściekach, ale nie była w stanie go znaleźć.
– Newton, powiedz coś – poprosiła.
– Jestem tutaj – odpowiedział. – Nie ruszam się.
– Gdzie jest to „tutaj”? Wciąż wymachuję rękami, ale nie mogę na ciebie trafić. Mów do mnie.
– Nie ruszyłem się od chwili, w której zgasły lampy. Idź w moim kierunku. Chyba słyszę, jak rozbryzgujesz ścieki. Tak, zbliżasz się do mnie.
– Jestem pewna, że stałam niedaleko ciebie. Mów do mnie. Cokolwiek.
Ciemność była tak nieprzenikniona i tak wszechogarniająca, że Gemmę zaczęła ogarniać panika. Kiedy była dzieckiem, mrok napawał ją przerażeniem. Zawsze prosiła rodziców, żeby w jej pokoju zostawiali na noc zapaloną lampkę. Ale jako nastolatka stopniowo pozbyła się tego strachu i nie wierzyła już w czarownice ukryte w szafie albo w to, że szlafrok spadnie z wieszaka na drzwiach i wpełznie pod jej łóżko. Teraz jednak znalazła się w zupełnie nowej sytuacji. Stała w podziemiach, w jej nozdrza bił obrzydliwy smród, a po nacisku ścieków na buty poznawała, że ich poziom wciąż się podnosi – powoli, lecz nieubłaganie. Doświadczenie podpowiadało jej, że o tej porze dnia na pewno nie będzie opadał.
Nagle poczuła na ramieniu silną dłoń Jima. Uspokajająco je uścisnął.
– Mam cię, kochana. Jeszcze nie znalazłaś Newtona?
Teraz, gdy Jim stał przy niej, Gemma odzyskała pewność siebie na tyle, że zrobiła krok do przodu, potem kilka kolejnych i wreszcie poczuła śliskie plecy kombinezonu ochronnego Newtona. Po chwili złapała go za kołnierz i mocno zacisnęła palce.
– Hej, dziewczyno, bo mnie zaraz udusisz! Za co? – zawołał Newton.
– Przepraszam, przepraszam, ale przez chwilę miałam wrażenie, że zniknąłeś.
– Martin, jesteś tam?! – zawołał Jim. – Newton i Gemma są ze mną, jesteśmy gotowi do drogi.
– Poczekajcie! – krzyknął z ciemności Martin. – Wyczuwam rękami ścianę, ale jestem trochę skołowany.
– Po prostu idź przed siebie – powiedział Jim. – Nie ruszymy się, póki do nas nie dołączysz.
Czekając na Martina, Gemma dostrzegła w kanale błysk światła. Było słabe, blade i widoczne jedynie przez ułamek sekundy, ale odniosła wrażenie, że dostrzegła w tym świetle jakąś drobną postać obracającą się dookoła własnej osi z rękami uniesionymi do góry.
– Widziałeś to? – zapytała Newtona.
– Co takiego? Przecież absolutnie nic nie widzę.
– Wydawało mi się, że widzę światło i… nie wiem, ale chyba zobaczyłam jakby tańczące dziecko.
– To prawdopodobnie fosfor.
– Nie, fosfor daje zielone światło. To było białe.
– Może znowu masz przywidzenia?
– Ciągle nie mogę was znaleźć – odezwał się Martin, teraz już trochę zdenerwowany. – Na pewno nie ruszyliście już w kierunku włazu?
– Tutaj stoimy, szefie – powiedział Jim. – Nie ruszyliśmy się nawet o centymetr.
Wtedy Gemma dostrzegła kolejny błysk, tym razem był bliższy i trwał trochę dłuższej. Zobaczyła stworzenie podobne do dziecka – blade, o podłużnej głowie i czarnych, blisko siebie osadzonych oczach; jego ręce kołysały się chaotycznie, jakby były połamane.
Newton najwyraźniej też to ujrzał.
– Cholera! – zawołał i błyskawicznie zrobił krok w bok, przez co kołnierz jego kombinezonu wysunął się Gemmie z ręki.
W przyćmionym świetle otaczającym dziwne dziecko zobaczyła, jak Newton uderza ramieniem o śliską ścianę kanału, traci grunt pod stopami i pada na kolana w ścieki tak że teraz sięgały mu one niemal do pasa.
– Co to takiego? – zawołał. – Kurwa, co to takiego?
– To gaz. СКАЧАТЬ