Hrabina Cosel. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski страница 21

Название: Hrabina Cosel

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Zrywam… zerwę… Hoyma ozłocę… ciebie… ją…

      – Ale zkąd tyle złota weźmiemy!

      – Na to Hoyma rozum, – odparł król – piszcie mu niech sam się o akcyzę rozprawia, niech śledzi, bada, jeździ, exekwuje, byle nie wracał.

      – Aż gdy już nie będzie miał po co! – szepnął książe – to się rozumie.

      Król westchnął… weszli do pałacu, a August wprost udał się do sypialni, smutny i zamyślony. Ostatnia kampania nie tyle go zgryzła, co niepowodzenie tego wieczora.

      VII

      W ten sposób rozpoczęło się jedno z panowań kobiecych na dworze Augusta II-go, które dłużéj nad inne trwać miało.

      Całe miasto i dwór śledzili z niespokojném zajęciem przebieg sprawy, któréj koniec łatwym był do odgadnięcia.

      Nie przyszedł im jednak tak rychło jak ludzie sądzili, z innych wnosząc wypadków. Hoyma posyłanemi doń kuryerami wstrzymywano coraz dłużéj, nie dozwalając mu powracać.

      Codzień hr. Reuss, pani Vitzthum, książe wymyślali najrozmaitsze pozory dla zbliżenia króla do pięknéj Anny; codzień pani Hoym była z nim śmielszą i poufalszą, ale August od owego wieczora u hr. Reuss nie postąpił ani na krok, nie usłyszał nic innego nad to co mu naówczas zapowiedziała. Piękna Anna nie ustępowała wcale, a chłód jéj, przytomność i panowanie nad sobą w końcu wszystkich niepokoić zaczynały. Obawiano się aby się król nie zraził, nie odstąpił, aby nie skorzystano ze znużenia jego dla ułatwienia innego wyboru. Pani Hoym ilekroć ją badano odpowiadała chłodno, że może być żoną, lecz nie chce zostać kochanką. Wymagała jeśli nie ożenienia, któremu stała na przeszkodzie królowa Krystyna Eberhardyna, to uroczystego zapewnienia iż król ją poślubi jeśli owdowieje.

      Warunek był zaprawdę dziwny i niezwyczajny; w innym czasie, na innym dworze, wśród mniéj płochych ludzi, byłby się wydawał niemożliwym, przecież król August, gdy mu pierwszy raz o nim doniósł Fürstemberg, nie odpowiedział ani słowa.

      – Przyznam ci się, – rzekł do niego w kilka godzin potém, – żem zmęczony temi przedłużonemi konkurami: raz przecie skończyć to potrzeba…

      – Zerwać? – spytał książe.

      – Zobaczymy – lakonicznie odezwał się król.

      Więcéj nawet zwykły jego powiernik nie mógł się dowiedzieć.

      Tegoż dnia król August kazał ze skarbu przynieść do gabinetu sto tysięcy talarów w złocie. Wór był ogromny, i dwóch go ludzi musiało dźwigać, choć silnych i barczystych. Gdy go złożono na ziemi, król rękę wyciągnął, chwycił za sznury i brzegi i podniósł bez trudności. Była to próba tylko… Fürstemberg nie śmiał się dopytywać o przeznaczenie tego skarbu, bo król był chmurny i opryskliwy… Wprzeddzień August się widział z Hoymową w Bażantarni, dokąd ją przyjaciółki na przechadzkę wywiozły. Mówił z nią chodząc długo, był niezmiernie czuły; lecz pani oblewała go chłodem i gdy odjeżdżał Vitzthumowa zapewniała że na twarzy jego wprawdzie skrywanego, lecz tak strasznego gniewu nie widziała nigdy jeszcze.

      Widoczném było dla wszystkich iż się stanowcze wypadki zbliżały. Król był milczący. Jeździł niemal codzień do ks. Teschen, która tonęła we łzach gdy jéj donoszono o Hoymowéj i osuszała je zobaczywszy Augusta. W téj niepewności przeszło kilka tygodni, czas który się dworskim wydał niezmiernie długim. Nie wiedzieli komu się kłaniać i dokąd iść z hołdami i plotkami. Naostatek Hoymowi już nie pozwolono ale nakazano wracać, bo w skarbie dawała się czuć niebytność jego: on go najskuteczniéj zasilał.

      Właśnie tego dnia gdy się z powrotem spodziewano ministra, król z owemi stu tysięcami talarów w karecie, kazał wieczorem jechać do pałacu Hoyma…

      Była szara godzina i dzień jesienny a mglisty. Hrabina Hoym sama jedna w domu chodziła zamyślona po swoim saloniku, dość niewykwintnie przybranym. Nie przyjmowała u siebie innych odwiedzin nad kobiece, zdziwiona była mocno usłyszawszy męzkie głosy na wschodach, a bardziéj jeszcze, gdy bez żadnego oznajmienia otwarły się drzwi i wszedł król.

      Drzwi natychmiast zamknęły się za nim. Przerażona tém zjawiskiem, które nic dobrego nie zapowiadało, śmiała kobiéta cofnęła się kroków kilka. Na stoliku leżał zawsze od pierwszych dni pobytu jéj w Dreźnie pistolet nabity: byłto jéj nieodstępny towarzysz.

      Śmiano się z niéj, bo go tam wszyscy u niéj widzieli. Gdy król wszedł, Hoymowa chwyciła pistolet i wsunęła go pod chustkę, którą była okrytą. Jakkolwiek ruch ten był żywy i zdawał się niepostrzeżonym, oku króla nie uszedł.

      – Nie potrzebujesz pani żadnéj obrony, – zawołał – a ta którąś sobie wybrała na nicby przydatną nie była…

      Anna wlepiła w niego oczy, nie mogąc przemówić jeszcze.

      – Słuchaj mnie pani – kończył August rzucając wór złota na ziemię z taką siłą iż pękł i dukaty rozsypały się brzęcząc po posadzce – mogę cię obsypać złotem, dostojeństwy i tytułami…

      W téj chwili przyniesione z sobą wziął dwie podkowy i zgruchotał je w rękach, rzucając kawały ich na kupę złota.

      – Ale mogę – dodał – to co mi się opiera, złamać jak kruszę to żelazo. Masz pani do wyboru złoto lub żelazo, pokój i miłość lub wojnę.

      Anna stała obojętnie patrząc na kupę złota i połamane żelaztwo.

      – N. Panie – odezwała się po chwili – ja się nie lękam śmierci, ani pragnę złota. Możesz mnie zgnieść jak te podkowy, woli mojéj nie złamiesz. Złoto jéj nie roztopi. Dla czegoż nie przynosisz mi jednéj rzeczy, która mnie poruszyć i zwyciężyć może? twego serca?..

      August podbiegł ku niéj.

      – Masz je oddawna! – krzyknął.

      – Nie widzę tego i nie czuję – poczęła powoli Hoymowa – serce się objawia czynem: serce co kocha, nie może pragnąć zbezcześcić to co ukochało!

      Nie będę taić ci królu, kocham cię! Nie mogłam się oprzeć téj miłości, ale jéj nie splamię…

      Król żywo poskoczył ku niéj i ukląkł: Anna uciekła w drugi koniec sali.

      – Posłuchaj mnie królu.

      – Rozkazuj.

      – Anna Hoym inaczéj twoją nie będzie, jak gdy się godną twéj miłości uczuje…

      – Więc warunki? mów! jakie są warunki?

      – Przyrzeczenie ożenienia na piśmie.

      August słysząc to zamilkł, spuścił głowę, brwi zmarszczył.

      – Anno – rzekł – to dla ciebie saméj niebezpieczny warunek: СКАЧАТЬ