Hrabina Cosel. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski страница 17

Название: Hrabina Cosel

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ to jest jego naturą… bądźmy pobłażający dla tak wielkiego i dobrego pana, któremu świat tę jego słabość wybacza, źle czy dobrze, ale tak jest i inaczéj być nie może. Nam, co króla otaczamy pozostało jedno ze złego tego tyle, ile można dobra i korzyści dla wszystkich wyciągnąć. Możesz zająć najświetniejsze stanowisko przy królu, to nie ulega wątpliwości… ale trzeba się spieszyć i wiedziéć co czynić.

      – Kochana hrabino – rzekła Anna – ambicyi nie mam, w bogactwach się nie kocham: mam męża i pragnę zostać uczciwą kobiétą.

      – Nicbym przeciwko temu do zarzucenia nie miała – uśmiechając się mówiła Reuss – ale pozwól sobie powiedziéć, iż nie widzę przyczyny, dla któréjbyś męczennicą zostać miała. Hoym jest nie miły, zużyty, rozpustnik, który ci wiary nie dotrzymuje; kochać go niepodobieństwo: prędzéj czy późniéj odezwie się serce.

      – Stłumię głos jego.

      – Raz i drugi, ale przyjdą lata tęsknoty i znużenia… rzucisz się w objęcia czyjeś z rozpaczy i nie będziesz szczęśliwą. Znam świat, to zwykła koléj nasza; król jest miły i piękny, życie z nim może być rajem.

      – Ale król jest płochy i niestały, a takich związków, takiéj miłości chwilowéj, kaprysu, nie pojmuje, brzydzę się nią, odpycham! To nie dla mnie.

      – Słowo kochana Hoym – rzekła Reussowa – związki te zawsze się obiecują być trwałe, kobiéty są sobie winne same, jeśli się one zrywają. Napróżnobyś go usiłowała związać choćby przysięgą, bo z niéj go rozwiąże jego sumienie lub piérwszy lepszy księżyna. Rękojmią trwania da ci twój własny rozum, takt i wdzięki. Męża czy kochanka trzeba umiéć utrzymać u nóg i związać: to nasza rzecz.

      Hoymowa ruszyła ramionami.

      – Biédna to miłość którą na paskach i wędzidłach trzymać trzeba – zawołała – takiéj nie chcę.

      Szczerość za szczerość, kochana hrabino – rzekła cichszym głosem – mnie nic nie potrafi ująć serce. Nie zaręczam za siebie, choć pragnę zostać Hoymowi wierną, ale tylko miłością pozyskaćby mnie można… a w chwili gdy pokocham, porzucę Hoyma i jawnie stanę przy umiłowanym; a ten co mnie kochać będzie, musi być mężem moim.

      – Ależ król! król!

      – Choćby i królem był! – zawołała Hoymowa.

      – Przecież wiész, iż król jest żonaty, chociaż z żoną nie żyje.

      – Musiałby jéj się wyprzysiądz, a mnie przysięgać – dokończyła Anna. A! taką jak Esterle, Königsmarck, Teschen, ja nie zaspokoję się rolą.

      Wstała mówiąc to i majestatycznym krokiem przeszła się po pokoju; Reussowa zamilkła: nie było już co mówić więcéj.

      – Uczynisz jak ci się zda i zechcesz – rzekła – ja jako dobra przyjaciółka miałam za obowiązek cię przestrzedz i dać dobrą radę; zostańmy więc dobremi przyjaciółkami i nie mówmy o tém: dodam tylko słowo:

      Stanowisko którém wzgardzasz i o którém mówisz z taką obojętnością, nie jest tak nikczemném i podrzędném jak sądzisz. Królowie kłaniać ci się będą, możesz rządzić krajem i wielu złemu zapobiedz; ludzi ratować i czynić szczęśliwych… to przecież coś warto.

      – Honor mi droższy nawet nad to wszystko – odezwała się Hoymowa – nie mówmy o tém.

      Reussowa w milczeniu rękę jéj uścisnęła i w istocie nie mówiąc już więcéj wyszły razem z gabinetu! Kobiéty znajdujące się w salce spojrzały na nie chcąc coś z twarzy odgadnąć. Anna była purpurową, a Reussowa jak pargamin bladą, obie jednak uśmiechały się łagodnie, jak gdyby burza przeszła i zostawiła po sobie pogodę żadną chmurką niezaćmioną.

      Pod oknami mignął blask pochodni towarzyszących wieczorami powozom króla, Fürstemberg się wychylił; król to w istocie jechał znudzony do Teschen i wydawał się w blasku tych świateł smutny, jakby był skazany na najcięższą karę. Zobaczywszy w oknie a raczéj domyśliwszy się przyjaciela, August dał mu znak ręką rozpaczliwy i powozy znikły na zakręcie ulicy.

      VI

      Adolf Magnus Hoym, zajmujący naówczas miejsce odpowiadające dzisiejszemu ministra skarbu, nie miał przyjaciół ani u dworu ni w kraju. Nienawidzono go szczególniéj za wprowadzenie, po tylu innych uciążliwych, najuciążliwszego podatku akcyzy. Sasi bronili się o ile mogli i umieli, opierali się królowi, a król, któremu nigdy nie starczyło na nieobrachowane jego wydatki, ukrywał źle gniew jaki wzbudzał w nim ten upór. Doradzano mu szlachtę, która się najtrudniejszą do pokonania okazywała, pozbawić reszty praw i otoczyć obcemi, którzyby żadnych z nią stosunków i z krajem nie mieli.

      Rady téj w części już usłuchał August II-gi i większa część jego ministrów i ulubieńców wziętą była z obcych krajów… Włosi, francuzi, niemcy z innych prowincyj grali tu główne role. Hoym, człowiek zimny, niezbłagany, zręczny w wyszukiwaniu coraz nowych dochodów dla króla, który to na Polskę, na wojsko, to na uczty i na ulubienice miliony tracił, z powodu zręczności téj w wyciskaniu grosza był w wielkich łaskach. Ale im nie dowierzał, przykład Beichlinga i kilku innych czynił go ostrożnym… wypatrywał tylko chwili gdy będzie mógł naładowawszy kieszenie, z głową i majątkiem uciec z pod panowania saskiego. Hoyma mało kto znał zblizka, wiedziano że był gwałtowny, zwinny, chciwy, rozwiązły i pojętny, że nie przywiązywał się ani stale ani gorąco do nikogo. Najlepiéj ze wszystkich znała go może siostra hr. Vitzthum, która z wielką ostrożnością władała nim i kierowała, i dobywała z niego co jéj było potrzeba.

      Oprócz Beichlinga, dziś zamkniętego na Koenigsteinie, przyjaciół nie miał Hoym, miewał tylko sprzymierzeńców… Nienawidził go marszałek Pflug, niecierpieli inni: Fürstemberg był z nim źle także.

      Gdy po zakładzie, kazano Hoymowi żonę przywieźć i pokazać ją na dworze, nie ulitował się nikt nad nim, nie pożałował go żaden, śmiano się raczéj i przedrwiwano.

      Nazajutrz po balu Hoym musiał być u króla ze sprawozdaniem. Akcyza wprowadzona znajdowała opór na prowincyi. Szczególniéj na Łużycach coś się tam szlachta głośno przeciwko niéj opowiadała… Król żadnego oporu nie znosił. Po raporcie Hoyma… namarszczony August Mocny rzekł do ministra:

      – Jedź mi dziś jeszcze, natychmiast. Każ krnąbrnych rozpędzić, dośledź tych co stoją na czele i w mojém imieniu zrób porządek. Jedziesz natychmiast bez żadnéj wymówki.

      Hoym, dla którego osobista jego bytność na Łużycach nie zdawała się ani potrzebną tak dalece, ani nawet pożyteczną, chciał zrazu króla przekonać iż mógłby się kimś wysłużyć i nie ruszać z Drezna, gdzie ważniejsze wstrzymywały go zajęcia.

      – Nie ma ważniejszego nic nad złamanie oporu tych pyszałków, którym się zdaje, że ja z nimi w układy wchodzić mogę… Jedź waćpan natychmiast, weź dragonów z sobą… Jeśli się poważą zgromadzać, rozpędzić sejmiki… Powiedz im by się nie zapatrywali na szlachtę polską, bo ja tego u moich poddanych СКАЧАТЬ