Hrabina Cosel. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski страница 22

Название: Hrabina Cosel

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ z Hoymem.

      – Jutro każę go w konsystorzu podpisać – pospiesznie dodał król.

      – Cóż więcéj?

      – Z méj strony więcéj nie mam nic, – przyklękając przed królem, złamanym głosem odezwała się Anna – dla mnie tego dosyć…

      – Ale nie dość dla króla, dla mnie, – podchwycił August porywając ją w objęcia, z których zsuwając się na ziemię Anna się uwolniła.

      – N. Panie – krzyknęła – wierzę twojemu słowu królewskiemu; lecz nim się dam dotknąć siebie, muszą pęknąć okowy co mnie wiążą; rozwód musi być ogłoszony, przyrzeczenie twe podpisane. Jestem żoną Hoyma, przysięgłam mu wierność i dochowam jéj.

      August milcząc w rękę ją pocałował.

      – Czyń co ci się podoba, co cię uspokoi… jam twój niewolnik, tyś pani moja!! Dzisiaj przyjeżdża Hoym… rozstań się z nim… jutro pałac dla ciebie gotować każę; sto tysięcy talarów rocznie i całe moje dwa królestwa u nóg twoich, a z niemi ja…

      Anna widząc go klęczącego u nóg, zlekka pocałowała w czoło i odskoczyła.

      – Do jutra!

      – Mam wyjść? – spytał August.

      – Do jutra – podała mu rękę.

      Król posłuszny wstał, pocałował ją i skierował się ku drzwiom wzdychając. Na posadzce sali kupa złota rozrzucona została.

      Téjże nocy hrabia Hoym powrócił, pobiegł do drzwi żony i zastał je zamknięte; powiedziano mu iż pani spała, była chora i budzić się zakazała.

      W przedłużonéj nad wolę swą i potrzebę podróży, hrabia coraz mocniéj niecierpliwił się i niepokoił o żonę. Miał wprawdzie swoich zauszników, którzy mu regularnie codziennie donosili o każdym jej widomym kroku i ruchu; lecz ze wzmianek o odwiedzinach i przejażdżkach, w których zawsze prawie i siostra jego pani Vitzthum udział brała, nic bardzo zdrożnego wnosić nie mógł. Czuł pomimo to iż intryga zawiązana rosła i plątała się coraz silniéj, grożąc jego pożyciu małżeńskiemu, ale do kogo miał się udać aby się o to upomnieć? U góry stał król, a króla lękał się Hoym nad wyraz wszelki, bo go lepiéj znał nad innych. Jego pozorna słodycz, dobroć, łagodność nie łudziły go wcale. Los swojego dobroczyńcy Beichlinga miał ciągle na oczach. Największą rękojmią dlań był charakter żony, jéj duma i miłość dobréj sławy.

      Przybywając do Drezna nie wiedział o niczém więcéj nad co mu usłużni jego szpiegowie donosili; w samém mieście od ludzi dworu nie wiele się spodziewał dowiedzieć.

      Godzina była spóźniona, a choć na zamku król biesiadował jeszcze, Hoym się już tam dostać nie kusił, pojechał więc do domu i drzwi żony znalazłszy zamknięte, sam udał się na spoczynek po podróży.

      Nazajutrz rano, obiegli go urzędnicy od akcyzy, król przysłał aby się stawił do zamku, tak że niewidząc się z Anną, wyruszyć musiał.

      Nadzwyczaj słodko i uprzejmie przyjął go król, uścisnąwszy (był to znak jak najgorszy). Wymawiał mu nawet że się tak długo w podróży zabawił, chociaż sam starał się o to aby była przedłużoną: udał że wcale o tém nie wiedział.

      Hoym z zadziwieniem spojrzał królowi w oczy.

      – Masz nieprzyjaciół na dworze, to rzecz oczywista – szepnął August uderzając go po ramieniu, – chciano cię od mojego boku oddalić; ale nie lękaj się, masz téż we mnie silniejszego nad nich przyjaciela, a ten krzywdy ci nigdy uczynić nie da.

      Hoym podziękował za łaskę pańską. W rozmowie o akcyzie i skarbie król stęknął na niedostatek pieniędzy.

      – Hoym kochany, na wszelki sposób musisz się mi ich starać, potrzebuję ogromnie wiele.

      Było około południa gdy z téj audyencyi, która mu wiele dała do myślenia do domu powrócił. Zaledwie się za nim drzwi gabinetu zamknęły, gdy drugie od sali się otwarły i Anna ubrana czarno, jaśniejąca pięknością, spokojna i poważna, weszła drzwi te zamykając na klucz za sobą.

      Hoym podbiegł ku niéj żywo: przyjęła go chłodno i zdaleka trzymając.

      – Czekałam na was panie hrabio, – rzekła głosem swobodnym – przychodzę mu podziękować za wszystko dobre, jakiegom od niego doświadczała i zapewnić że wspomnienie o tém zachowam na zawsze; ale zarazem muszę mu wyznać, iż małżeństwo nasze, na wzajemnéj sympatyi nie oparte, nie dając ani dla was, ani dla mnie rękojmi szczęścia, zmierza do rozłączenia się: kilka lat ciężkiéj próby nie dozwalają lepiéj wróżyć na przyszłość. Trzeba się rozstać, panie hrabio.

      Znasz mnie pan iż jestem otwartą i lubię postępować jawnie. J. Kr. Mość uczynił mi ten zaszczyt iż oświadczył się z przyjaźnią dla mnie, godzien jest bym jéj nie odtrąciła. Kocham go i postanowiłam być posłuszną.

      Zdradzać jednak W. pana nie mogę i nie chcę; przychodzę żądać rozwodu, który honor waszego imienia ocali. Nie możemy postępować inaczéj. Jeśli rozwód z dobréj woli pan przyjmiesz, możesz być pewien mojéj przychylności dla siebie i będę się starała być mu pomocną we wszystkiém; jeśli zechcesz mi przeszkadzać i sprzeciwiać się, nie zmieni to mojego postanowienia, a zmusi zapomnieć o mojéj wdzięczności dla niego pamiętać tylko że szczęściu memu stajesz na przeszkodzie.

      Hoym, który od pierwszych wyrazów urzędowego i składnego przemówienia żony swej wszystkiego się domyślił, cofnął się jak piorunem rażony. Obawiał się on wszystkiego, ale nie przypuszczał ażeby rzeczy już w téj chwili zaszły tak daleko.

      Blada jego twarz okryła się siną niemal czerwonością; chciał kilka razy mowę przerwać i wybuchnąć: Anna trzymała go ostrym wzrokiem na miejscu, dopóki nie dokończyła. Hoyma oburzała i treść jéj słów, a nadewszystko zimna krew, obojętność z jaką je wymawiała.

      Bawiła się sznurami swéj sukni, koronką rękawa, chusteczką którą mięła w białych palcach.

      Hrabina przestała już mówić, gdy Hoym, w którym gniew się burzył niewysłowiony, jeszcze wyjąknąć słowa nie umiał.

      – Mościa pani, – krzyknął z namiętnością podnosząc pięść do góry – wywdzięczasz mi się łaskawie za to żem cię z zapleśniałego kąta wyciągnął… Odegrzałem żmiję… Rzucasz waćpani męża i dom uczciwy, aby pójść na łaskę i niełaskę najlekkomyślniejszego z ludzi.

      Anna nie dała mu mówić daléj.

      – Dosyć panie hrabio, wiem odrazu co mówić będziesz, ale wiem téż co czynię. Staranie o mój los mnie zostawcie. Mojego postanowienia nic nie zachwieje. Proszę go o jedno tylko, o wybór… chceszli z dobrej woli przystać na rozwód czy nie? mamy zostać przyjaciółmi czy wrogami? tak czy nie?

      Hoym był najbałamutniejszym, najrozpustniejszym z ludzi tego dworu, na którym rozwiązłość zwała się galanteryą; СКАЧАТЬ