Hrabina Cosel. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski страница 20

Название: Hrabina Cosel

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ tę sławę z bogami, że łatwo kochać i zapominać umiesz…

      – Nie – zawołał król czule – wierzaj mi pani, potwarze to są… Cóżem winien że nigdy nie trafiłem na serce, na umysł, na piękność coby mnie stale przywiązać mogły. Nie ja niewiernym jestem… mnie zdradzają. Codzień spada z tych bogiń jedna zasłona… codzień gaśnie urok jeden… cud staje się powszedniém zjawiskiem, anioł traci skrzydła… a w sercu zamiast miłości znajduję zalotność i chłody… Cóżem winien…?

      Wierz mi pani – dodał unosząc się coraz – ja szukam do kogobym całe życie mógł należéć, komubym mógł zostać wiernym; gdybym znalazł to serce, tę kobietę… oddałbym się jéj cały.

      – Trudno temu uwierzyć – szepnęła Anna – a trudniéj jeszcze przypuścić żywą taką doskonałość coby W. K. M. godną była.

      – Wierz mi pani – przerwał August – że ją w téj chwili w was widzę…

      – Po dniu białym, niestety, inaczéjbym się wydała, ani mi łaska W. K. M. zawrócić może biedną głowę, bo się jéj czuję nie godną.

      – Pani jesteś zachwycającą! – zawołał August – sięgając po jéj rękę.

      Anna chciała ją cofnąć, lecz etykieta na to nie pozwalała; król pochwyciwszy białą rękę pieścił ją i całował tak długo, że nareszcie, z całém poszanowaniem dla J. K. M., Anna w płomieniach stojąc by z salonu kto nie zobaczył tego zbliżenia ich do siebie, musiała z lekka ją wyrwać…

      August wstał cały wzruszony.

      – Nie mogę się od pani oderwać – rzekł – będę zapewne musiał w pomoc niedołężnym zapałom, które jak widzę, żadnego na niéj nie czynią wrażenia, wezwać moją władzę królewską. Niech mi się pani nie waży wyjeżdżać z miasta, aresztuję ją… Co się tyczy Hoyma, tylko wstawienie się jéj może jego los osłodzić. Dziś miałbym ochotę…

      Nie dokończył. Anna nie myślała się jakoś wstawiać…

      Rozmowa byłaby przeciągnęła się nie wiém jak długo, gdyż August był niezmiernie ożywiony, gdyby pani Reuss, niewiadomo z jakiego powodu przyspieszywszy wieczerzę cukrową, nie weszła na nią zaprosić króla, który rękę podał Hoymowéj. Był to raczéj podwieczorek tylko na sposób włoski, złożony ze słodyczy, owoców i wina… Król najpierwszy kielich wychylił za zdrowie żony ministra… Fürstemberg baczną na N. pana zwracał uwagę…

      – Teschen przepadła! – rzekł na ucho Vitzthumowéj.

      – I mój brat także! widzę to jasno – szepnęła piękna pani – byle bratowa rozum miała…

      – Byle go nie miała nadto… – dodał Fürstemberg. Patrz pani, jak wygląda zimną i panią siebie; król z całą usilnością oczarowania nie potrafił jéj pono głowy zawrócić, a sam mi się wydaje już nieprzytomnym…

      Po téj collazione, od któréj wstawał każdy gdy chciał, panie się znowu powysuwały, a August zręcznie bardzo rozmową swą usiłował zatrzymać Hoymowę… Została nie wyrywając się, była wesołą, swobodną, lecz i Fürstemberg i król wiedzieli dobrze iż była zupełnie panią siebie i że świetny tryumf jaki odniosła, wcale jéj nie upoił. Pierwszy to raz w życiu trafiło się Augustowi spotkać z kobiétą, która jego miłości nie uległa tak skoro jak inne, i wcale nie zdawała się chciéć z niéj korzystać.

      Ubodło go to mocno.

      Przytomność i lodowaty chłód téj kobiety zaczynały go gniéwać… ale zarazem rozżarzały powziętą miłość.

      W pierwszéj chwili zamyślał tylko z panią Hoymową zawiązać kilkodniowy galanteryjny stosunek, któryby pod zasłoną tajemnicy nawet księżnéj Teschen nie wyrugował z serca, postrzegał teraz że z tą piękną panią daleko trudniéj przyjdzie… niż zrazu rachował…

      Anna śmiała się, żartowała, była bardzo zabawną; widocznie starała się na wszelki sposób króla usidlić, lecz sama stawiła mu się prawie coraz zimniejszą, śmielszą i nieprzystępniejszą. Zamiast postępować jak zwykle z Jowiszowém szczęściem, przyspieszonemi kroki do celu, król August widział się coraz daléj od niego.

      W końcu rozmowy, gdy się stał natarczywszym i nie osłaniając swego zapału, dopraszał się kącika w sercu… pięknéj pani, zupełnie już z nim oswojona Anna, odpowiedziała dobitnie:

      – N. Panie, daruj mi, lecz zmuszasz do nie miłego wyznania. Jestem jedną z tych nieszczęśliwych słabych istot, którym duma służy za całą ich siłę. Jeśli W. kr. Mość sądzisz iż olśniona urokiem, którego potęgę wyznaję, zapomnę com sobie winna, że mnie chwilowy szał owładnie i dla uroków jego przyszłość mi zniknie z oczów, mylisz się N. Panie: Anna Hoym nie będzie nigdy niczyją, nawet królewską kochanką chwilową… Serce moje odda się całe, na zawsze, lub… nigdy..

      To mówiąc wstała od stołu szybko i przeszła do salonu.

      Wkrótce potém król z Fürstembergiem wymknął się z mieszkania hr. Reuss, która dostrzegłszy go wybiegła za nim na wschody. Na twarzy Augusta nie było wesołości i nadziei, pochmurny był i smutny. Hrabina Reuss poznała z wyrazu twarzy jak się rozeszli z Hoymową, udała niezmierne ubolewanie nad tém, lecz w rzeczy nie była wcale gniewną na Annę, stosunek jéj z królem trudniéj zawarty, stalszym być obiecywał. Miłostki krótkie, któreby ks. Teschen nie obaliły wcale, nie odpowiadały jéj myśli; przez Annę spodziewała się i ona pewniejszy wpływ pozyskać.

      – Kochana hrabino – szepnął król odchodząc – staraj się zmiękczyć ten posąg. Piękna jest jak Venus, to prawda, lecz i serce ma z marmuru.

      Nim pani Reuss odpowiedziała, król począł schodzić ze wschodów. Rozmowa z poufnym przyjacielem jak Fürstemberg w innym już była tonie.

      – Kobiéta jest zachwycająca – rzekł król – ale przerażająca razem, jak lód zimna…

      – N. Panie trzeba czasu… Kobiéty są różnych umysłów i temperamentów, cóż dziwnego że się broni…

      – Broni! ale ona wyraźnie mówi, że wiekuistych chce ślubów…

      – Każda miłość z początku myśli że powinna być wiekuistą, i każdéj się ona przyrzeka…

      – Z tą nie przyjdzie łatwo – dodał August. – Teschen była daleko powolniejszą.

      – N. Panie, ale między niemi porównania niema…

      – Niestety! to prawda… Teschen jéj nie dorównywa… Poślijcie Hoymowi rozkaz aby mi się wracać nie ważył…

      – Ale cóż on tam robić będzie? – rozśmiał się książe.

      – Niech robi co chce – przerwał król – nadewszystko niech zbiera jak najwięcéj pieniędzy, bo mam przeczucie że moja nowa miłość wiele ich kosztować będzie. Taki brylant musi być koniecznie w złoto oprawnym…

      – Jakto? СКАЧАТЬ