Название: Ten dzień
Автор: Blanka Lipińska
Издательство: PDW
Жанр: Короткие любовные романы
isbn: 9788381179966
isbn:
– Chodź, siadaj i napij się – powiedziała Olo, wskazując miejsce obok siebie.
Było dobrze po czternastej, gdy wstałam z fotela. Nigdy jeszcze tak bardzo nie zmęczyłam się siedzeniem. Moja dość krótka fryzura zmieniła się w imponujący kok, misternie upięty z kilograma sztucznych włosów. Żeby różnica nie była taka dramatyczna, spoczywał u dołu głowy, przypominając zgrabną kulę, a reszta włosów, gładko zaczesana do tyłu, odsłaniała twarz. Fryzura była elegancka, skromna i stylowa. Idealna na tę okazję. Domenico sprowadził mi świetnych wizażystów, pomyślałam. Odwalili kawał dobrej roboty. Oczy miałam mocno podkreślone, z przewagą brązu, i delikatnie zaznaczone usta w kolorze pudrowego różu. Wyglądałam świeżo i promiennie, całości dopełniały gęste sztuczne rzęsy. Moja twarz była idealnie wyprofilowana centymetrową warstwą podkładów, kamuflaży i różu, sprawiając, że kompletnie siebie nie przypominałam, a w każdym razie wyglądałam inaczej niż na co dzień.
Byłam jednak zachwycona i nie mogłam napatrzeć się na siebie. Nigdy jeszcze nie wyglądałam tak niesamowicie jak w tej chwili. Nawet stylizacja na weneckim festiwalu filmowym nie mogła się z tym równać.
Podczas gdy napawałam się sobą w lustrze, nagle do pokoju wparowała Emi, a Olga zastygła w bezruchu, udając, że szuka czegoś w telefonie.
Przywitała się z nami, całując w policzek, i odpakowała sukienkę.
– No dobra, dziewczyny, zaczynamy – powiedziała, łapiąc wieszak.
W trakcie walki z suwakiem odkryłam, że albo sukienka się skurczyła, albo ja utyłam. Wspólnymi siłami jednak zapięłyśmy, co miałyśmy zapiąć, a Emi mogła zająć się welonem.
Kilka minut przed piętnastą stałyśmy gotowe, a ja czułam jak moje serce pędzi, wyprzedzając oddech.
Olga stała obok i ściskała moją dłoń. Widziałam, że chce jej się płakać, ale świadomość pięknego makijażu nie pozwalała jej na fanaberie typu łzy.
– Spakowałam ci rzeczy na noc poślubną. Torba stoi koło drzwi do łazienki. Masz w niej kosmetyki i bieliznę.
– Wrzuć mi tam jeszcze, proszę, tę różową saszetkę z szuflady koło łóżka.
Olo podeszła i wyciągnęła, o co prosiłam.
– Na chuj ci wibrator w noc poślubną? – palnęła rozbawiona. – Macie jakieś kłopoty?
Odwróciłam się do niej, unosząc brwi.
– Właśnie żadnych. Planuję małe atrakcje z okazji ślubu.
– Jesteś popieprzona i zboczona. I właśnie dlatego przyjaźnimy się od lat. Zapomniałam wziąć ze swojego pokoju pomadki. Zaraz wrócę.
Po kilku sekundach od jej zniknięcia usłyszałam wrzask z dołu.
– Nie możesz, kurwa, to przynosi pecha!
Obróciłam się i zobaczyłam stojącego kilka metrów ode mnie mojego zachwycającego narzeczonego. Kiedy na mnie spojrzał, zamarł, a ja próbowałam zachować spokój. Staliśmy oszołomieni, spoglądając na siebie nawzajem. Po chwili Massimo ruszył z miejsca i podszedł do mnie.
– W dupie mam, kurwa, tradycje i zabobony! – powiedział, odsłaniając mój welon. – Nie mogłem już wytrzymać, musiałem cię zobaczyć.
Massimo sporadycznie przeklinał i raczej tylko w łóżku albo kiedy się naprawdę na coś wściekł.
– Boję się – szepnęłam, patrząc mu w oczy.
Chwycił moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował w usta, po czym odsunął się ode mnie i popatrzył spokojnym wzrokiem.
– Jestem przy tobie, maleńka – powiedział miękko. – Jesteś taka piękna… Wyglądasz jak anioł… – Zamknął oczy i oparł czoło o moje. – Chcę cię jak najszybciej mieć tylko dla siebie. Kocham cię, Lauro.
Uwielbiałam, jak to mówił. Ogarnęła mnie radość nie do opisania. Ten twardy, nieludzki, bezwzględny człowiek okazywał mi czułość. Pragnęłam, by ten moment trwał wiecznie, byśmy nie musieli nigdzie iść, z nikim się widzieć, byśmy byli tylko my.
Z dołu dobiegały głosy Domenica i Olgi, ale żadne z nich nie miało odwagi wejść i nam przerwać. Czarny otworzył oczy i ponownie delikatnie pocałował mnie w usta.
– Już czas, Mała, będę na ciebie czekał, pospiesz się.
Ruszył w stronę schodów i po chwili zniknął. Kiedy odchodził, patrzyłam na niego jak zaczarowana. Miał na sobie cudowny granatowy smoking, białą koszulę i muszkę w identycznym kolorze jak marynarka. W jej klapę były wpięte delikatne kwiaty w kolorze mojej sukni. Wyglądał jak model żywcem wyjęty z pokazu Armaniego.
Usłyszałam kroki wspinającej się po schodach Olgi, która po chwili stanęła obok, poprawiając mi welon.
– Tę twoją sukienkę to jakiś, kurwa, szatan wymyślił. – Śmiesznie przekrzywiając się na boki, usiłowała ją poprawić. – Za nic nie da się w niej chodzić, a po schodach to już całkiem niewykonalne. Jesteś gotowa?
Kiwnęłam głową i złapałam ją mocno za rękę.
Kościół Madonna Della Rocca położony był w niemal najwyższym miejscu Taorminy. Była to imponująca budowla z XII wieku, odrestaurowana w 1640 roku, która malowniczo wznosiła się nad miastem. Kilkadziesiąt metrów niżej znajdował się zabytkowy zamek. W dole połyskiwało szafirowe morze.
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam biały dywan prowadzący do wejścia, a obok niego misterne dekoracje z kwiatów; całość zakłócali tylko rośli mężczyźni w czarnych garniturach strzegący wejścia.
Kościół był jedną z atrakcji miasta, którą tłumnie odwiedzali turyści na tyle wytrwali, by wdrapać się po setkach schodów wiodących na szczyt.
– Muszę iść do środka, tam będę na ciebie czekać. Kocham cię – wyszeptała Olo i mocno mnie przytuliła.
Stałam zdezorientowana na początku mojej dywanowej drogi i nie mogłam złapać tchu. Domenico podszedł do mnie i wsadził moją dłoń pod swoje ramię.
– Wiem, że nie ja powinienem tu stać, ale to dla mnie wielki zaszczyt, Lauro.
Przebierałam nerwowo nogami i kiwałam się, jakbym miała chorobę sierocą.
– Na co czekamy? – rzuciłam zniecierpliwiona.
Nagle wokół nas rozbrzmiała muzyka i jakiś niezwykle piękny kobiecy głos zaczął śpiewać Ave Maria.
– Na to. – Uniósł brwi i uśmiechnął się lekko. – Chodź.
Pociągnął mnie nieznacznie СКАЧАТЬ