Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 17

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788380156296

isbn:

СКАЧАТЬ włosy.

      Powoli, sztywno odwróciła się do niego. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, grubas zaśmiewał się dalej. Nawiązali milczące porozumienie. Dagmar, wciąż z rozpuszczonymi włosami, ruszyła do domu. Dobiegający stamtąd gwar i okrzyki zakłócały ciszę letniej nocy.

      Patrik przykucnął nad wielką dziurą. Deski były stare i spróchniałe, z całą pewnością trzeba je było zerwać. To, co zobaczył pod podłogą, już nie było takie oczywiste. Poczuł nieprzyjemne ściskanie w żołądku.

      – Dobrze, że od razu zadzwoniliście – powiedział, nie odrywając wzroku od dziury.

      – To krew, prawda? – Mårten przełknął ślinę. – Nie wiem, jak wygląda stara krew. Równie dobrze może to być smoła albo coś innego. Ale zważywszy na to, że…

      – Rzeczywiście, wygląda na krew. Gösta, mógłbyś ściągnąć ekipę kryminalistyczną? Niech przyjadą sprawdzić. – Patrik wstał i skrzywił się, strzyknęło mu w stawach. Jak przypomnienie, że lat mu nie ubywa.

      Gösta skinął głową i odszedł na bok. Szedł i wybierał numer.

      – Czy tam, pod spodem, może być… coś więcej? – spytała drżącym głosem Ebba.

      Patrik domyślił się, o co jej chodzi.

      – Trudno powiedzieć. Trzeba będzie zerwać całą podłogę i się przekonać.

      – Cóż, każda pomoc się przyda, chociaż niezupełnie tak to sobie wyobrażaliśmy – zauważył Mårten i roześmiał się.

      Nikt się nie przyłączył.

      Podszedł Gösta.

      – Technicy mogą przyjechać dopiero jutro. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie. Trzeba wszystko zostawić, jak jest. Nie wolno niczego sprzątać ani ruszać.

      – Nie będziemy. Zresztą po co? – odparł Mårten.

      – Oczywiście – powiedziała Ebba. – Wreszcie jest szansa, że się dowiem, co tu się stało.

      – Moglibyśmy o tym porozmawiać? – Patrik się cofnął, obraz dziury w podłodze został mu pod powiekami. Był przekonany, że to krew. Gruba warstwa zaschniętej krwi, sczerniałej od upływu lat. Ponad trzydziestu, jeśli to rzeczywiście krew.

      – Możemy usiąść w kuchni, tam jest jaki taki porządek – powiedział Mårten i ruszył przodem.

      Ebba została z Göstą.

      – Idziesz? – Mårten odwrócił się i spojrzał na nią.

      – Idźcie, idźcie. Zaraz do was przyjdziemy – odparł Gösta.

      Patrik już chciał zaprotestować, bo właśnie z Ebbą chciał porozmawiać, ale zauważył, jaka jest blada, i pomyślał, że Gösta ma rację. Lepiej jej dać trochę czasu. Zresztą nie śpieszyło im się.

      W tym, że w kuchni jest jaki taki porządek, było sporo przesady. Wszędzie walały się narzędzia i pędzle, zlew był pełen brudnych naczyń i resztek po śniadaniu.

      Mårten usiadł przy stole.

      – Zasadniczo oboje z Ebbą jesteśmy porządniccy. A raczej byliśmy – poprawił się. – Patrząc na to, trudno uwierzyć, prawda?

      – Remont to istne piekło – powiedział Patrik, siadając na krześle. Najpierw strzepnął z niego okruchy chleba.

      – Utrzymywanie porządku już mi się nie wydaje takie ważne. – Mårten spojrzał w okno. Szyby pokrywała gruba warstwa kurzu, zasłaniała widok jak firanka.

      – Co wiesz o rodzinie żony? – spytał Patrik.

      Słyszał, że Gösta i Ebba rozmawiają w jadalni, ale choć próbował, nie był w stanie rozróżnić słów. Zastanawiało go zachowanie Gösty. Wcześniej, w komisariacie, gdy pobiegł powiedzieć mu, co się stało, Gösta zrobił coś, czego Patrik jeszcze nie widział. Potem zamknął się jak ślimak w skorupie i przez całą drogę na Valö nie wypowiedział ani słowa.

      – Moi rodzice i rodzice adopcyjni Ebby się przyjaźnią, więc jej historia nigdy nie była dla mnie tajemnicą. Od dawna wiedziałem, że jej rodzina zniknęła bez śladu. Więcej i tak na ten temat nie wiadomo, prawda?

      – Rzeczywiście, dochodzenie utknęło w martwym punkcie, chociaż policja bardzo się starała wyjaśnić, co się stało. To rzeczywiście zagadka, jak mogli tak po prostu zniknąć.

      – A może cały czas tu są?

      Drgnęli, kiedy usłyszeli głos Ebby.

      – Nie wierzę, że spoczywają pod tą podłogą – powiedział Gösta, stając w drzwiach. – Gdyby była uszkodzona, zauważylibyśmy to już wtedy. Ale była nietknięta, żadnych śladów krwi. Widocznie ściekła przez szpary między deskami.

      – Tak czy inaczej, chcę mieć pewność, że ich tam nie ma – powiedziała Ebba.

      – Jutro technicy wszystko sprawdzą, co do milimetra, zapewniam cię – powiedział Gösta, obejmując ją.

      Patrik znieruchomiał. Gösta nie miał w zwyczaju zmuszać się do zbędnego wysiłku, a już na pewno nie widziano, żeby kogoś dotykał.

      – Potrzebujesz mocnej kawy. – Gösta klepnął Ebbę w ramię i podszedł do maszynki. Gdy kawa zaczęła ściekać do dzbanka, stanął przy zlewie i umył kilka filiżanek.

      – Mogłabyś powiedzieć, co wiesz o tym, co się tutaj stało? – Patrik podsunął jej krzesło.

      Usiadła. Uderzyło go, że wygląda bardzo mizernie. T-shirt wisiał na niej, obojczyki ostro rysowały się pod materiałem.

      – Chyba nie powiem nic nowego. Nic nie pamiętam, miałam nieco ponad rok, gdy zniknęli. Moi adopcyjni rodzice też wiedzą tylko tyle, że ktoś zadzwonił na policję i powiedział, że coś się tutaj stało. Policja przyjechała, byłam tylko ja, moja rodzina zniknęła. To było w Wielką Sobotę. Zniknęli w Wielką Sobotę. – Tak jak kilka dni wcześniej wyciągnęła spod koszulki wisiorek i zaczęła za niego ciągnąć. Wydawała się jeszcze bardziej krucha.

      – Proszę. – Gösta postawił przed nią filiżankę. Drugą zatrzymał dla siebie i usiadł.

      Patrik nie mógł się nie uśmiechnąć. Oto Gösta, jakiego zna.

      – Nie mogłeś nam też nalać?

      – Czy ja tu jestem od podawania kawy?

      Mårten wstał.

      – Zaraz podam.

      – Naprawdę zostałaś zupełnie sama? Nie miałaś żadnych krewnych? – spytał Patrik.

      Ebba СКАЧАТЬ