Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 13

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788380156296

isbn:

СКАЧАТЬ stosunki z panią Sjölin. Wolała, żeby doktorowa nie przyglądała jej się za bardzo. Szybko dostrzegłaby spojrzenia i czułe uszczypnięcia, jakimi jej mąż obdarzał ją podczas przyjęć. Czasem było nawet więcej, jeśli doktorowa, przeprosiwszy gości, szła do siebie, a uczestnicy przyjęcia byli zbyt pijani albo zbyt zajęci zabawą, żeby zauważyć, co się dzieje. Wtedy przy wypłacie doktor wsuwał jej do ręki kilka koron więcej.

      Wzięła z piwniczki cztery butelki i pośpiesznie ruszyła do drzwi. Przyciskała je do piersi, ale zderzyła się z kimś i wypadły. Dwie się stłukły. Dagmar uzmysłowiła sobie z rozpaczą, że na pewno zostaną jej odliczone od pensji. Łzy pociekły jej po policzkach. Spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę.

      – Undskyld!6 – powiedział, ale duńskie słowo zabrzmiało w jego ustach jakoś dziwnie.

      Zaskoczenie i rozpacz zastąpiła wściekłość.

      – Co pan robi! Nie rozumie pan, że nie można stać w samych drzwiach?!

      – Undskyld – powtórzył. – Ich verstehe nicht.

      I wtedy Dagmar się zorientowała, kto to jest. Zderzyła się z gościem honorowym: z niemieckim bohaterem wojennym, lotnikiem, który dzielnie walczył na wojnie, a po sromotnej klęsce Niemiec utrzymywał się z pokazów lotniczych. Od rana słyszała szepty na jego temat. Podobno przez jakiś czas mieszkał w Kopenhadze. Plotkowano o jakimś skandalu, po którym musiał wyjechać do Szwecji.

      Dagmar nie odrywała od niego wzroku. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiu widziała. Nie wyglądał na pijanego, jak niektórzy inni goście, i patrzył jej prosto w oczy. Stali dłuższą chwilę i patrzyli na siebie. Dagmar się wyprostowała. Wiedziała, że jest piękna. Mnóstwo razy słyszała to od mężczyzn. Przesuwali dłońmi po jej ciele i jęcząc, szeptali prosto do ucha różne słowa. Ale jeszcze nigdy nie cieszyła się ze swojej urody tak jak teraz.

      Lotnik nie odrywał od niej wzroku. Schylił się i zebrał kawałki szkła. Zaniósł je do pobliskiego lasku i wyrzucił. Potem położył palec na ustach, zszedł do piwniczki i przyniósł kolejne dwie butelki. Dagmar uśmiechnęła się z wdzięcznością i podeszła do niego, żeby je wziąć. Spojrzała na jego ręce i zauważyła, że z lewego palca wskazującego leci mu krew.

      Pokazała, że chce obejrzeć jego rękę. Postawił butelki na podłodze. Skaleczenie nie było zbyt głębokie, ale krwawiło mocno. Wpatrzona w jego oczy, włożyła jego palec do ust i wyssała krew. Jego źrenice rozszerzyły się, w oczach ujrzała znajomą szklistość. Cofnęła się i podniosła butelki. Idąc do gości, czuła na plecach jego spojrzenie.

      Patrik zwołał naradę. Uznał, że przede wszystkim należy poinformować Mellberga. Chrząknął.

      – Bertil, nie było cię w weekend, ale może słyszałeś, co się stało?

      – Nie, a co? – Mellberg spojrzał na Patrika wyczekująco.

      – W sobotę wybuchł pożar w dawnym ośrodku kolonijnym na Valö. Dużo wskazuje na podpalenie.

      – Podpalenie?

      – Na razie nie mamy potwierdzenia. Czekamy na Torbjörna – odparł Patrik. Zawahał się, po chwili mówił dalej: – Poszlaki są jednak na tyle mocne, że powinniśmy nad tym popracować.

      Patrik wskazał na Göstę. Gösta z mazakiem w ręku stanął przed białą tablicą.

      – Gösta gromadzi materiały na temat rodziny, która zniknęła z Valö. On…

      – Wiem, o czym mówisz. Stara sprawa, wszyscy ją znają. Ale co to ma do rzeczy? – spytał Mellberg. Nachylił się, żeby podrapać leżącego pod krzesłem Ernsta.

      – Tego nie wiemy. – Patrik w jednej chwili poczuł się strasznie zmęczony. Że też zawsze na początku musi się sprzeczać z Mellbergiem. Teoretycznie jest szefem komisariatu, ale w praktyce zrzeka się odpowiedzialności, zrzuca ją na niego. Oczywiście pod warunkiem, że ewentualne zaszczyty przypadną jemu. – Zaczynamy dochodzenie bez żadnych wstępnych założeń. Ale to dziwne, że coś takiego dzieje się akurat wtedy, gdy jedyna ocalała córka po trzydziestu pięciu latach wraca na wyspę.

      – Pewnie sami podpalili chałupę, żeby dostać kasę z ubezpieczenia – stwierdził Mellberg.

      – Sprawdzam ich sytuację majątkową. – Martin siedział obok Anniki, był wyjątkowo cichy. – Jutro rano powinienem coś wiedzieć.

      – Dobrze. Zobaczycie, że o to chodziło. Przekonali się, że remont tej rudery będzie kosztował za dużo i że bardziej się opłaca ją podpalić. Kiedy pracowałem w Göteborgu, ciągle widywałem takie numery.

      – Jak zaznaczyłem, nie upieramy się przy żadnej wersji – odparł Patrik. – Chciałbym, żeby Gösta nam opowiedział, co pamięta z tej sprawy.

      Usiadł i skinął głową. Można zaczynać. Wczoraj podczas wycieczki Erika opowiedziała mu fascynujące rzeczy. Był ciekaw, co Gösta powie o dochodzeniu sprzed lat.

      – Trzynastego kwietnia 1974 roku, w Wielką Sobotę, ktoś zadzwonił do komisariatu i powiedział, że trzeba jechać na Valö, do szkoły z internatem. Odłożył słuchawkę, nie powiedział, co się stało. Telefon odebrał ówczesny szef komisariatu. Powiedział, że nie potrafi stwierdzić, czy dzwonił mężczyzna, czy kobieta. – Gösta milczał chwilę, jakby wracał do dawnych czasów. – Ja i mój kolega Henry Ljung pojechaliśmy sprawdzić, co się stało. Na miejscu znaleźliśmy się w pół godziny. Sytuacja była bardzo dziwna. Stół w jadalni był nakryty do obiadu, dania były już częściowo zjedzone, ale nikogo z rodziny nie było. Została tylko maleńka dziewczynka, roczna Ebba. Dreptała po domu zupełnie sama. Pozostali jakby wyparowali. Wyglądało to tak, jakby w środku obiadu wstali od stołu i zniknęli.

      – Pff! – prychnął Mellberg.

      Gösta rzucił mu mordercze spojrzenie.

      – Gdzie byli uczniowie mieszkający w internacie? – spytał Martin.

      – Większość rozjechała się do domów, na ferie. Na Valö zostało tylko kilku, ale nigdzie ich nie było. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyliśmy pięciu chłopaków w łódce. Zostali potem bardzo dokładnie przesłuchani, ale nie mieli pojęcia, co się stało z rodziną. Brałem udział w przesłuchaniach i wszyscy mówili to samo: nie zostali zaproszeni na rodzinny obiad wielkanocny, więc popłynęli na ryby. Kiedy wypływali, wszystko było jak zwykle.

      – Łódka należąca do rodziny była na swoim miejscu? Przy pomoście? – spytał Patrik.

      – Tak. Przeszukaliśmy całą wyspę, ale ich jakby wywiało. – Gösta pokręcił głową.

      – Ile to było osób? – Mellberg chyba wbrew własnej woli zaciekawił się i pochylił w oczekiwaniu na odpowiedź.

      – Rodzina składała się z dwojga dorosłych i czworga dzieci. Jednym z nich była mała Ebba. Czyli zniknęło СКАЧАТЬ



<p>6</p>

Undskyld – duń.: przepraszam.