Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 6

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ też – powiedział Raeder. Był to z jego strony tylko uprzejmy gest. Fitzroy był koordynatorem wysokiego szczebla z ramienia Rady Obrony Planety i nie mógł rozkazywać personelowi NORAD i OAJ.

      Fitzroy machnął ręką.

      – Nie jestem waszym dowódcą. Róbcie, co chcecie. Pozwolę jednak sobie przypomnieć panom, że być może będziemy spędzali razem dużo czasu w pracy.

      Raeder i Jones ruszyli biegiem na powierzchnię. Przeszedłszy przez wielotonowe drzwi, które miały chronić przed promieniowaniem radioaktywnym, znaleźli się na szczycie góry Cheyenne. Był zmierzch, a niebo czyste, ale nie ujrzeli błysku wybuchu pocisku jądrowego w przestrzeni kosmicznej.

      – To powinno być tam – rzekł Jones, wskazując miejsce na niebie.

      – Może nie zdążyliśmy – odparł Raeder. Nie spojrzał w górę. Potem dodał z ironicznym uśmieszkiem: – Oni naprawdę wierzą, że sofon rozwinie się w mniejszej liczbie wymiarów?

      – Niemożliwe. Jest inteligentny. Nie da nam takiej szansy.

      – Oczy OAJ są skierowane w górę. Naprawdę nie ma już na Ziemi niczego, przed czym powinniśmy się bronić? Nawet jeśli wszystkie kraje stosujące terroryzm stały się święte, to pozostaje jeszcze Ruch na rzecz Ziemskiej Trisolaris, prawda? – Parsknął. – I Rada Obrony Planety. Ci faceci wyraźnie chcą zapisać na swój rachunek jakieś szybkie osiągnięcie. Fitzroy jest jednym z nich. Teraz mogą oznajmić, że pierwszy etap systemu obrony planety został zakończony, chociaż nie zrobili praktycznie nic dla udoskonalenia sprzętu. Jedynym celem systemu jest powstrzymanie sofonu przed rozwinięciem się w mniejszej liczbie wymiarów w pobliżu orbity Ziemi. Ta technologia jest nawet prostsza od tej, która jest potrzebna dla przechwytywania pocisków kierowanych, bo jeśli cel się rzeczywiście pojawi, zajmie ogromny obszar… Dlatego właśnie poprosiłem pana tutaj, kapitanie. Dlaczego jak dziecko wyskoczył pan z tym pomysłem zrobienia zdjęcia pierwszego uderzenia? Tylko zdenerwował pan generała. Nie widzi pan, że jest on człowiekiem małostkowym?

      – Ale… czy to nie był komplement?

      – Fitzroy jest jednym z największych reklamiarzy w wojsku. Nie oświadczy na konferencji prasowej, że to był błąd systemu. Podobnie jak cała reszta, powie, że była to udana próba. Przekona się pan. – Raeder usiadł, po czym wyciągnął się na trawie i popatrzył z tęsknotą na twarzy na niebo, na którym właśnie ukazały się gwiazdy. – Wie pan, Jones, jeśli sofon rzeczywiście znowu się rozwinie, będziemy mieli szansę, by ją zniszczyć. To by naprawdę było coś!

      – I jaki byłby z tego pożytek? Prawda jest taka, że lecą teraz w stronę Układu Słonecznego. Kto wie, ilu ich jest… Zaraz, a dlaczego powiedział pan „ją”, a nie „to” czy „jego”?

      Twarz Raedera przybrała marzycielski wyraz.

      – Chiński pułkownik, który właśnie przyleciał do centrum, powiedział mi wczoraj, że w jego języku sofon ma japońskie imię kobiece Tomoko2.

      Poprzedniego dnia Zhang Yuanchao wypełnił formularz przejścia na emeryturę i pożegnał się z zakładami chemicznymi, w których przepracował ponad czterdzieści lat. Według jego sąsiada Lao3 Yanga dzisiaj zaczynała się jego druga młodość. Lao powiedział mu, że sześćdziesiąt lat, podobnie jak szesnaście, to najlepszy okres w życiu, wiek, w którym człowiek pozbywa się ciężarów noszonych po czterdziestce i pięćdziesiątce, a nie pojawiają się jeszcze niedomagania i spowolnienie siedemdziesiątki i osiemdziesiątki. Wiek, w którym można cieszyć się życiem. Syn i synowa Zhang Yuanchao mieli stałą pracę i chociaż syn ożenił się późno, niedługo sprawią mu wnuka. Nie byłoby ich stać na kupno domu, w którym teraz mieszkali, gdyby nie zapłacono im za stary, który został rozebrany. W nowym miejscu mieszkali od roku…

      Kiedy Zhang Yuanchao myślał o tym, wszystko wydawało się układać pomyślnie. Musiał przyznać, że Lao Yang miał rację. Mimo to gdy patrzył z okna swego mieszkania na siódmym piętrze na czyste niebo nad miastem, nie był w pogodnym nastroju, ani trochę nie czuł, że przeżywa drugą młodość.

      Lao Yang, który miał na imię Jinwen, był emerytowanym nauczycielem gimnazjum. Często radził Zhang Yuanchao, by uczył się nowych rzeczy, jeśli chce się cieszyć schyłkiem życia. Mówił na przykład: „Weźmy internet. Nawet dziecko potrafi nauczyć się z niego korzystać, dlaczego nie miałbyś zrobić tego ty?”. Twierdził, że największą wadą Zhang Yuanchao jest to, że w ogóle nie interesuje się światem zewnętrznym: „Twoja żona ociera przynajmniej łzy przy tych kiczowatych operach mydlanych, a ty nawet nie oglądasz telewizji. Powinieneś zwracać uwagę na to, co dzieje się w kraju i na świecie. To część pełni życia”. Zhang Yuanchao był wprawdzie starym mieszkańcem Pekinu, ale w ogóle na takiego nie wyglądał. Przekonującą analizę sytuacji krajowej i międzynarodowej mógł przedstawić pierwszy lepszy taksówkarz, ale nie Zhang Yuanchao. Nawet jeśli znał nazwisko obecnego prezydenta, to nie wiedział, kto jest premierem, i prawdę mówiąc, szczycił się tym. Jak mawiał, prowadził ustabilizowane życie pospolitego człowieka i nie chciał zawracać sobie głowy takimi nieistotnymi sprawami. Nie miał z nimi nic wspólnego i ignorowanie ich oszczędzało mu bólu głowy. Yang Jinwen bacznie śledził wydarzenia i starał się codziennie oglądać wieczorne wiadomości, a potem tak zajadle sprzeczał się w internecie z różnymi komentatorami na temat polityki gospodarczej i rozpowszechniania broni jądrowej, że robił się czerwony na twarzy. I co mu to dało? Rząd nie podniósł jego emerytury nawet o jednego fena. „Jesteś śmieszny – powiadał. – Uważasz, że to nieistotne? Że nie ma z tobą żadnego związku? Posłuchaj, Lao Zhang. Każda poważniejsza sprawa krajowa i międzynarodowa, każda poważniejsza kwestia w polityce wewnętrznej i każda rezolucja ONZ ma zarówno bezpośredni, jak i pośredni wpływ na twoje życie. Myślisz, że amerykański najazd na Wenezuelę to nie twój interes? Mówię ci, że ma to związek z wysokością twojej emerytury”. W owym czasie Zhang tylko się śmiał z przemądrzałych tyrad sąsiada. Teraz jednak wiedział, że Lao Yang miał rację.

      Zhang Yuanchao zadzwonił do drzwi Yang Jinwena. Gdy tamten je otworzył, wyglądał tak, jakby dopiero co wrócił do domu. Wydawał się wyjątkowo zrelaksowany. Zhang Yuanchao spojrzał na niego jak człowiek, który spotkał na pustyni innego podróżnika i nie pozwoli mu odejść.

      – Właśnie cię szukałem – powiedział. – Gdzie byłeś?

      – Wybrałem się do marketu. Widziałem twoją starą. Kupowała jedzenie.

      – Dlaczego w naszym domu jest tak pusto? Zupełnie jak… w mauzoleum.

      – Bo nie mamy dzisiaj święta. To wszystko. – Yang roześmiał się. – To twój pierwszy dzień na emeryturze. To, co czujesz, jest zupełnie normalne. Przynajmniej nie byłeś dyrektorem. Im jest ciężej, kiedy kończą pracę. Wkrótce przywykniesz. Chodźmy do osiedlowego domu kultury. Może znajdziemy tam jakąś rozrywkę.

      – Nie, nie. To nie dlatego, że przeszedłem na emeryturę, ale z powodu… jak mam to ująć? Z powodu sytuacji w kraju, a raczej na świecie.

      Yang Jinwen wskazał na niego palcem i wybuchnął śmiechem.

      – Z powodu sytuacji na świecie? Nie myślałem, że СКАЧАТЬ



<p>2</p>

Zhizi to dosłownie „partykuła wiedzy”. Znak partykuły występuje często w imionach nadawanych kobietom w Japonii, gdzie wymawia się go „ko”.

<p>3</p>

Słowa lao, „stary”, używa się przed nazwiskiem osoby starszej od nas dla okazania szacunku lub zażyłości.