Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 4

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ do leśnej chaty, stanął przed drzwiami i powiedział dzieciom: „Jestem waszą babcią. Wróciłam. Otwórzcie mi”. Dzieci spojrzały przez szparę i zobaczyły kogoś, kto wyglądał jak babcia, więc otworzyły drzwi. Wilk wszedł do środka i je zjadł. Rozumiesz tę opowieść, Panie?

      Ani trochę.

      – Więc być może mój domysł był słuszny.

      Przede wszystkim wilk od początku chciał wejść do chaty i zjeść dzieci, zgadza się?

      – Tak.

      I to właśnie jest niezrozumiałe. Żeby osiągnąć swój cel, nie powinien się komunikować z dziećmi.

      – Dlaczego?

      Czy to nie oczywiste? Gdyby doszło do komunikacji między nimi, dzieci wiedziałyby, że wilk chce wejść do chaty i je zjeść, więc nie otworzyłyby drzwi.

      Evans milczał przez chwilę, po czym powiedział:

      – Rozumiem, Panie. Rozumiem.

      Co rozumiesz? Czy to, co powiedziałem, nie jest oczywiste?

      – Wasze myśli są całkowicie jawne dla świata zewnętrznego. Nie możecie ich ukryć.

      Jak można ukryć myśli? To, co mówisz, mnie dezorientuje.

      – Chodzi mi o to, że wasze myśli i wspomnienia są dla świata zewnętrznego tak widoczne, jak publicznie otwarta książka, film wyświetlany na placu czy rybka w akwarium. Całkowicie przejrzyste. Wystarczy rzucić okiem, żeby je odczytać. A może niektóre z wymienionych przeze mnie terminów są…

      Wszystkie rozumiem. Ale czy to, że nasze myśli są przejrzyste, nie jest zupełnie naturalne?

      Evans przez chwilę milczał.

      – A więc to tak… – mruknął. – Panie, kiedy się komunikujecie twarzą w twarz, wszystko, co sobie przekazujecie, jest prawdą. Nie jesteście w stanie oszukiwać ani kłamać, a zatem nie możecie zrozumieć myślenia strategicznego.

      Możemy się komunikować na dużą odległość, nie tylko twarzą w twarz. Trudno jest też nam zrozumieć dwa inne słowa: „oszukiwać” i „kłamać”.

      – Co to za społeczeństwo, w którym myśli są całkowicie przejrzyste? Jaką tworzy ono kulturę? Jaką politykę? Nie ma w nim miejsca na machinacje ani na udawanie.

      Czym są „machinacje” i „udawanie”?

      Evans nic nie odpowiedział.

      Ludzkie narządy komunikacji są ewolucyjnym mankamentem, konieczną kompensatą niezdolności waszych mózgów do emitowania wystarczająco silnych fal. To jeden z waszych biologicznych słabych punktów. Bezpośrednia ekspozycja myśli jest lepszą, bardziej wydajną formą komunikacji.

      – Mankament? Słaby punkt? Nie, Panie. Mylisz się. W tej sprawie całkowicie się mylisz.

      Tak uważasz? Pozwól, że o tym pomyślę. Szkoda, że nie możesz ujrzeć moich myśli.

      Tym razem przerwa trwała dłużej. Gdy minęło dwadzieścia minut i nie pokazał się żaden tekst, Evans przeszedł z dziobu na rufę i przyglądał się ławicy ryb wyskakujących z wody i kreślących na powierzchni oceanu łuki, które lśniły srebrzyście w świetle gwiazd. Przed kilkoma laty spędził trochę czasu w łodzi rybackiej na Morzu Południowochińskim, badając wpływ nadmiernych połowów ryb na formy życia na wybrzeżu. Rybacy nazywali to zjawisko „przejściem smoczych żołnierzy”. Evansowi wydawało się to słowami rzutowanymi na oko oceanu. Potem zobaczył tekst przed własnymi oczami.

      Masz rację. Kiedy wracam do tych dokumentów, rozumiem je teraz trochę lepiej.

      – Musisz pokonać długą drogę, Panie, zanim naprawdę zrozumiesz ludzkie sprawy. Trochę się boję, że nigdy ci się to nie uda.

      Rzeczywiście są bardzo skomplikowane. Na razie wiem tylko, dlaczego nie rozumiałem ich wcześniej. Masz rację.

      – Potrzebujesz nas, Panie.

      Boję się was.

      Na tym rozmowa się skończyła. Była to ostatnia wiadomość, jaką Evans otrzymał z Trisolaris. Stał na rufie i patrzył na śnieżnobiały kadłub Dnia Sądu Ostatecznego niknący w mglistej nocy jak uciekający czas.

      CZĘŚĆ I

      WPATRUJĄCY SIĘ W ŚCIANĘ

      3 rok ery kryzysu

Odległość floty trisolariańskiej od Układu Słonecznego: 4,21 lat świetlnych

      „Wygląda tak staro…”

      Była to pierwsza myśl Wu Yue na widok Tanga, ogromnego okrętu w budowie, skąpanego w błyskach łuków elektrycznych. Oczywiście wrażenie to powodowały niezliczone, pozostałe po spawaniu zaawansowaną techniką gazową plamy na płytach stali manganowej pokrywających kadłub prawie ukończonej jednostki. Bezskutecznie starał się wyobrazić sobie, jak wspaniale i nowocześnie będzie wyglądał okręt pomalowany świeżą warstwą szarej farby.

      Właśnie zakończyły się czwarte manewry z udziałem Tanga. Podczas dwóch miesięcy dowódcy okrętu, Wu Yue i Zhang Beihai, którzy stali teraz obok siebie, pełnili niewdzięczną rolę. Dowódcy zgrupowania bojowego kierowali w morze formacje niszczycieli, okrętów podwodnych i statków zaopatrzenia, natomiast Tang, na którym wciąż trwały prace montażowe, stał w doku, więc zwykłe miejsce lotniskowca albo zajmował okręt ćwiczebny Zheng He, albo w ogóle pozostawało puste. Podczas szkoleń Wu Yue często patrzył z nieobecnym wyrazem twarzy na pusty pas morza, którego powierzchnia, zakłócona przecinającymi się kilwaterami przepływających okrętów, niespokojnie falowała, zupełnie jak jego nastrój. W takich chwilach nieraz zadawał sobie pytanie: „Czy to puste miejsce zostanie kiedykolwiek wypełnione?”.

      Kiedy patrzył na nieukończonego Tanga, widział nie tylko jego wiek, ale sam upływ czasu. Lotniskowiec wydawał się potężnym, starożytnym, opuszczonym fortem, jego usiany plamami kadłub kamiennym murem, deszcz iskier sypiących się z rusztowania roślinami porastającymi te kamienie… jakby nie był to statek w budowie, lecz stanowisko archeologiczne.

      Bojąc się podążać tym torem myślenia, Wu Yue skierował uwagę na Zhang Beihaia.

      – Jak się czuje twój ojciec? – zapytał. – Jest jakaś poprawa?

      Zhang Beihai pokręcił głową.

      – Nie. Po prostu jeszcze się trzyma.

      – Poproś o urlop.

      – Poprosiłem, kiedy pierwszy raz poszedł do szpitala. W obecnej sytuacji zajmę się tym, gdy nadejdzie czas.

      Potem umilkli. Tak przebiegała każda ich rozmowa. Oczywiście kiedy chodziło o pracę, mieli sobie СКАЧАТЬ