Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 17

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ kleiły się do ciała – rzekł Shi Qiang.

      – Kuloodporna – powiedział młody.

      „Kto chciałby mnie zabić?” – pomyślał Luo Ji, zmieniając kurtkę.

      Opuścili pokój i poszli korytarzem do windy. Pod sufitem biegły metalowe rury, minęli też kilkoro ciężkich, zamkniętych drzwi. Na jednej z upstrzonych plamami ścian Luo Ji zauważył wyblakłe hasło. Tylko część była czytelna, ale znał je całe: „Kopcie głębokie tunele, trzymajcie duże zapasy zboża, nie dążcie do hegemonii”8.

      – Cywilna Obrona Przeciwlotnicza? – zapytał.

      – Nie, ta zwykła. To schron przeciwatomowy, ale już przestarzały. W tamtych czasach trzeba było być kimś, żeby się tu dostać.

      – A więc jesteśmy… na Zachodnich Wzgórzach? – zapytał Luo Ji, ale nie otrzymał odpowiedzi.

      Słyszał opowieści o tajnym centrum dowodzenia. Weszli do staromodnej windy i natychmiast zaczęli się wznosić, czemu towarzyszyły okropne odgłosy skrobania. Operatorem był funkcjonariusz Ludowej Policji Zbrojnej z pistoletem maszynowym. Wydawało się, że po raz pierwszy wykonuje to zadanie i musiał się trochę pogimnastykować przy przyciskach, zanim w końcu zatrzymali się na poziomie –1.

      Wyszedłszy z windy, Luo Ji zobaczył, że znaleźli się w dużej, niskiej hali, która wyglądała na podziemny parking. Było tam dużo różnych samochodów, niektóre miały włączone silniki i napełniały powietrze trującymi spalinami. Pośród rzędów aut stali lub chodzili ludzie. Paliła się tylko jedna lampa, w odległym rogu, więc panował tam półmrok, w którym ludzie przypominali ciemne cienie. Dopiero kiedy przeszli przez snop światła lampy, Luo Ji zobaczył, że to uzbrojeni po zęby funkcjonariusze. Niektórzy wrzeszczeli do radiotelefonów, starając się przekrzyczeć warkot silników. W ich głosach słychać było napięcie.

      Shi Qiang powiódł Luo Ji między dwoma rzędami samochodów. Młodzieniec trzymał się tuż za nimi. Światło lampy i świecące tylne czerwone światła aut rzucały na Shi Qianga stale zmieniające się kolorowe wzory i przywodziły Luo Ji na myśl ciemny bar, w którym poznał tę kobietę.

      Shi Qiang zatrzymał się przy jednym z samochodów, otworzył drzwi i poczekał, aż Luo wsiądzie. Wnętrze było przestronne, ale przez nienormalnie małe okna widać było, że karoseria jest bardzo gruba. Opancerzone auto z przydymionymi szybami prawdopodobnie miało zapewnić ochronę przed zamachem bombowym. Drzwi były nadal otwarte, więc Luo Ji słyszał rozmowę Shi Qianga z młodzieńcem.

      – Kapitanie Shi, właśnie zadzwonili, że wzdłuż trasy przejazdu rozmieszczono posterunki ochrony.

      – Ta trasa jest zbyt skomplikowana. Zrobiliśmy nią zaledwie parę szybkich przejażdżek. Za mało dla dobrego samopoczucia. A co do stanowisk ochrony, tak jak powiedziałem, musisz myśleć jak oni. Gdybyś był po ich stronie, gdzie byś się ukrył? Skonsultuj to ponownie z ekspertami z Ludowej Policji Zbrojnej. Zaraz, a jaki jest plan przekazania?

      – Nie powiedzieli.

      – Durnie! – rzekł Shi Qiang podniesionym głosem. – W sprawie tak ważnej części operacji nie może być niedomówień.

      – Kapitanie Shi, wygląda na to, że góra chce, żebyśmy przejechali całą tę drogę.

      – Mogę jechać przez całe życie, ale skoro mamy go przekazać, gdy tam dotrzemy, musi być jasny podział obowiązków. Musi być jakaś granica. Za wszystko, co się zdarzy przedtem, odpowiadamy my, a za to, co potem, oni.

      – Nie powiedzieli… – W głosie młodzieńca słychać było zakłopotanie.

      – Wiem, Zheng, że odkąd Chang Weisi dostał awans, użalasz się nad sobą. Do diabła, zupełnie jakbyśmy nie istnieli dla jego poprzednich podwładnych! Ale powinniśmy mieć trochę szacunku dla siebie. Kim oni są, do kurwy nędzy? Czy kiedykolwiek znaleźli się pod ostrzałem, czy kiedyś do kogoś strzelali? Ta ekipa użyła podczas ostatniej operacji tylu najnowocześniejszych sztuczek, że czułem się tak, jakbym był w cyrku. Sprowadzili nawet powietrzny system wczesnego ostrzegania. Ale z czyich umiejętności w końcu skorzystali, żeby znaleźć miejsce spotkania? Z naszych. To przyniosło nam pewien szacunek. Zheng, musiałem długo przekonywać, żebym mógł was wszystkich tutaj ściągnąć, ale teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem. Może się okazać, że wyświadczyłem wam niedźwiedzią przysługę.

      – Niech pan tak nie mówi, kapitanie Shi.

      – Świat stanął na głowie. Moralność nie jest już tym, czym była. Każdy obarcza winą za swoje niepowodzenia innych, trzeba więc mieć się na baczności… Mówię to, bo nie wiem, jak długo jeszcze pociągnę. Boję się, że to wszystko spadnie na twoje barki.

      – Kapitanie Shi, musi pan poważnie pomyśleć o swojej chorobie. Czy góra nie wpisała pana na listę do hibernacji?

      – Muszę najpierw załatwić wiele spraw. Rodzina, praca. I myślisz, że się nie martwię o was wszystkich?

      – Niech się pan o nas nie martwi. W pana stanie nie może pan tego odkładać. Dziś rano znowu krwawiły panu dziąsła.

      – To nic takiego. Mam szczęście. Powinieneś o tym wiedzieć. Trzy z pistoletów, z których do mnie strzelano, się zacięły.

      Samochody stojące w jednym końcu hali zaczęły wyjeżdżać. Shi Qiang wsiadł do auta i zamknął drzwi, a kiedy ruszyły sąsiednie samochody, pojechali za nimi. Shi zaciągnął zasłonki z obu stron, a nieprzezroczysta przegródka między tylnymi i przednimi siedzeniami zupełnie przesłoniła Luo Ji widok na zewnątrz. Podczas jazdy bez przerwy skrzeczało radio, ale Luo nie rozumiał odpowiedzi kapitana rzucanych urywanymi zdaniami.

      Po przejechaniu krótkiego odcinka Luo Ji powiedział do Shi Qianga:

      – To jest bardziej skomplikowane, niż pan mówił.

      – Zgadza się. Teraz wszystko jest skomplikowane – odparł zdawkowo Shi, nadal skupiając uwagę na radiu. Przez resztę drogi już nie rozmawiali.

      Jazda przebiegała gładko i bez przeszkód, a po godzinie się zatrzymali.

      Shi Qiang wysiadł, ale ruchem ręki nakazał Luo Ji, by zaczekał w środku, po czym zamknął drzwi. Luo słyszał dudnienie, które zdawało się dochodzić znad pojazdu. Po kilku minutach Shi Qiang ponownie otworzył drzwi i polecił mu, by wysiadł. W tej samej chwili Luo uświadomił sobie, że znajdują się na lotnisku. Łoskot stał się ogłuszający. Luo podniósł głowę i zobaczył dwa helikoptery zwrócone dziobami w przeciwne strony, jakby obserwujące teren. Przed nim stał ogromny samolot, który wyglądał na pasażerski, tyle że na żadnej części, którą widział, nie było godła linii lotniczych. Przed drzwiami samochodu ustawiono schody, którymi Shi Qiang i Luo Ji dostali się na pokład. Gdy Luo obrócił głowę i zerknął przez drzwi, którymi weszli, najpierw ujrzał rząd myśliwców na odległej płycie postojowej, świadczący o tym, że nie było to lotnisko cywilne. Bliżej zobaczył samochody z konwoju i żołnierzy, którzy wysiedli z pojazdów ustawionych kręgiem wokół samolotu. W promieniach zachodzącego słońca samolot rzucał na pas startowy długi cień, który wyglądał jak ogromny СКАЧАТЬ



<p>8</p>

Pod koniec lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku zbudowano pod miastami w całych Chinach rozległe sieci tuneli, które miały posłużyć za schrony w razie napaści wroga. Hasło to, przejęte z rady danej założycielowi dynastii Ming, obwieszczono jako polecenie Mao Zedonga w artykule wstępnym noworocznego wydania „Dziennika Ludowego” w styczniu 1973 roku.