Ostatni kojot. Michael Connelly
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatni kojot - Michael Connelly страница 22

Название: Ostatni kojot

Автор: Michael Connelly

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-956-7

isbn:

СКАЧАТЬ się pan, że przydzielą kogoś pańskiemu partnerowi? Przecież w policji detektywi muszą pracować parami. Jest pan na urlopie i ciągle nie wiadomo, jak długo on potrwa. Czy nie było oczywiste, że znajdą mu nowego partnera, przynajmniej chwilowo?

      – Pewnie tak.

      – Czy nie jest bezpieczniej pracować parami?

      – Pewnie jest.

      – A co podpowiada panu pańskie doświadczenie? Czy nie czuł się pan bezpieczniej z partnerem, niż działając w pojedynkę?

      – Tak, czułem się bezpieczniej.

      – Czyli to, co się stało, było nieuniknione i bezdyskusyjne, a jednak czuł pan wściekłość.

      – To nie było spowodowane samym faktem, że tak się stało. Chodziło o sposób, w jaki mi to powiedział, o całe jego zachowanie, kiedy zadzwoniłem. Poczułem się tak, jakbym został odstawiony na bok. Poprosiłem go o przysługę, a on…

      – Co zrobił?

      – Zawahał się. Tego się nie robi. Partnerzy powinni się wzajemnie wspierać. Podobno tak właśnie jest w małżeństwie. Nie wiem, nigdy nie byłem żonaty.

      Hinojos zapisywała coś w notatniku. Bosch zaczął się zastanawiać, co takiego istotnego powiedział.

      – Wygląda na to – rzekła, nie przerywając pisania – że ma pan niski próg tolerancji frustracji.

      Zakipiał ze złości, ale wiedział, że jeśli to okaże, udowodni słuszność jej tezy. A może chciała wywołać właśnie taką reakcję? Spróbował się opanować.

      – Chyba tak jak wszyscy – powiedział obojętnym głosem.

      – Do pewnego stopnia. Wyczytałam w pańskich aktach, że w czasie wojny wietnamskiej był pan w wojsku. Widział pan walki?

      – Czy widziałem? Owszem, byłem w samym centrum walk. Dlaczego ludzie zawsze pytają tak, jakbyśmy pojechali tam na jakiś cholerny film?

      Milczała przez dłuższy czas. Trzymała długopis w ręku, ale nim nie pisała. Wyglądało na to, że czeka, aż ucichnie wiatr dmący w żagle jego gniewu. Machnął ręką z nadzieją, iż uzna ten gest za przeproszenie. To wszystko należy już do przeszłości i powinni przejść do następnego tematu.

      – Przepraszam – powiedział na wszelki wypadek.

      Nadal nic nie mówiła. Zaczął odczuwać przygniatający ciężar jej spojrzenia. Odwrócił wzrok i popatrzył na półki zajmujące całą ścianę gabinetu. Były zastawione ciężkimi, oprawnymi w skórę tomami z dziedziny psychologii.

      – Przepraszam, że poruszyłam tak drażliwy temat – powiedziała wreszcie Hinojos. – Robię to dlatego, że…

      – Przecież właśnie o to chodzi, nieprawdaż? Ma pani prawo wnikać w moje życie, a ja nic na to nie mogę poradzić.

      – Więc niech się pan z tym pogodzi – rzuciła ostrym tonem. – Już o tym rozmawialiśmy. Żeby panu pomóc, musimy o panu rozmawiać. Kiedy pan się z tym pogodzi, może uda nam się do czegoś dojść. Wspomniałam o wojnie, bo chciałam spytać, czy jest panu znane coś takiego jak zespół stresu pourazowego. Słyszał pan o tym?

      Spojrzał na nią. Wiedział, co zaraz nastąpi.

      – Tak, oczywiście, że słyszałem.

      – Detektywie Bosch, dawniej uważano, że przypadłość ta dotyczy głównie żołnierzy powracających z wojny, ale nie jest to wyłącznie problem wojenny czy powojenny. Może się przytrafić w każdym stresogennym środowisku. I muszę stwierdzić, że stanowi pan doskonałą ilustrację jego objawów.

      – Jezu… – powiedział i potrząsnął głową. Odwrócił się w fotelu tak, żeby nie patrzeć ani na nią, ani na jej półki z książkami. Spojrzał na niebo za oknem. Nie było na nim ani jednej chmurki. – Siedzicie sobie w tych waszych biurach i nie macie pojęcia…

      Nie dokończył. Potrząsnął tylko głową. Poluzował krawat. Było mu duszno.

      – Proszę mnie wysłuchać, detektywie. Spojrzeć na fakty. Czy w ciągu ostatnich kilku lat było w mieście coś bardziej stresującego niż zawód policjanta? Rodney King4 i związana z jego sprawą nagonka na policję, zamieszki, pożary, powodzie, trzęsienia ziemi… Każdy z tutejszych policjantów musiał się nauczyć radzić sobie ze stresem, ale większości to się nie udało.

      – Nie wspomniała pani o rojach zabójczych pszczół.

      – Mówię poważnie.

      – Ja też. Słyszałem o tym w wiadomościach.

      – A kto zawsze stoi w samym centrum wszystkiego, co się dzieje w tym mieście? Policjanci. To oni muszą natychmiast reagować na każde wydarzenie. Nie mogą zaszyć się w domu, żeby przeczekać. Teraz przejdźmy od ogólnych sformułowań do indywidualnego przypadku. Chodzi o ciebie. Za każdym razem kiedy coś działo się w mieście, stałeś w pierwszym szeregu. A poza tym musiałeś pamiętać o swojej codziennej pracy w Wydziale Zabójstw. W najbardziej stresogennym wydziale policji. Powiedz, ile śledztw prowadziłeś w ciągu trzech ostatnich lat?

      – Nie szukam usprawiedliwienia. Mówiłem już, że robiłem to, bo chciałem. To nie miało nic wspólnego z zamieszkami czy…

      – Ile zwłok widziałeś na własne oczy? Proszę mi odpowiedzieć na to pytanie. Ile trupów? Ile wdów musiałeś powiadomić? Ilu matkom mówiłeś o śmierci ich dzieci?

      Potarł twarz dłońmi. Wiedział tylko, że chce się przed nią ukryć.

      – Wielu – szepnął wreszcie.

      – Więcej niż wielu…

      Głośno wypuścił powietrze.

      – Dziękuję za odpowiedź. Nie usiłuję zapędzić cię w kozi róg. Celem moich pytań i tego wykładu o społecznym, kulturowym, a nawet geologicznym rozbiciu miasta jest uświadomienie ci, że masz za sobą cięższe przeżycia niż większość ludzi. I nie chodzi nawet o wspomnienia z Wietnamu czy zerwanie związku z ukochaną kobietą. Objawy stresu uwidaczniają się u ciebie na każdym kroku. W twojej nietolerancji, braku umiejętności radzenia sobie z frustracją, a zwłaszcza w napaści na przełożonego.

      Przerwała. Bosch nic nie powiedział. Czuł, że na tym nie koniec. Miał rację.

      – Są też inne oznaki – podjęła przerwany temat. – To, że nie chcesz opuścić uszkodzonego domu, może zostać zinterpretowane jako forma odmowy akceptacji tego, co dzieje się wokół. Poza tym widoczne są również fizyczne objawy. Przeglądałeś się ostatnio w lustrze? Chyba nie muszę pytać, żeby stwierdzić, że za dużo pijesz. A ręka? Nie uderzyłeś się młotkiem. Zasnąłeś z papierosem w dłoni. Jestem gotowa założyć się o mój dyplom, że to oparzenie.

      Wyjęła СКАЧАТЬ



<p>4</p>

Afroamerykanin brutalnie pobity przez policję Los Angeles. W następstwie uniewinnienia policjantów odpowiedzialnych za ten czyn w 1992 roku miastem wstrząsnęła fala gwałtownych rozruchów na tle rasowym (przyp. tłum.).