Название: Ostatni kojot
Автор: Michael Connelly
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-8110-956-7
isbn:
Bosch odetchnął ciężko i podniósł zabandażowaną dłoń.
– Możesz zachować swój dyplom.
– Dziękuję.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Później Carmen Hinojos kontynuowała przemowę głosem, który miał go ułagodzić.
– Musisz wiedzieć, Harry, że nie jesteś sam i nie masz się czego wstydzić. W ciągu ostatnich trzech lat liczba przypadków zespołu stresu pourazowego wśród policjantów gwałtownie wzrosła. Niedawno złożyliśmy wniosek do rady miejskiej o zatrudnienie pięciu dodatkowych psychologów. W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym odbyliśmy tysiąc osiemset sesji, a w zeszłym roku było ich już dwukrotnie więcej. Wymyśliliśmy nawet określenie na to, co tu się dzieje. Policyjny blues. I ty też go złapałeś, Harry.
Bosch uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Policyjny blues. To brzmi jak tytuł powieści Wambaugha, no nie?
Nie odpowiedziała.
– Czyli chodzi ci o to, że nie wrócę do pracy.
– Nie, niczego takiego nie powiedziałam. Uważam jednak, że czeka nas mnóstwo pracy.
– Czuję się tak, jakbym został znokautowany przez mistrza świata. Jeśli kiedyś nie będę mógł zmusić jakiegoś typa do przyznania się, zadzwonię do ciebie.
– Wierz mi, to, co powiedziałeś, jest dobrym początkiem.
– Czego ode mnie oczekujesz?
– Chcę, żebyś chciał tu przychodzić. Żebyś nie uważał naszych rozmów za formę kary. Chcę, żebyś ze mną współpracował. Kiedy będziemy rozmawiali, chcę, żebyś mówił o wszystkim i o niczym. O czymkolwiek, co przyjdzie ci do głowy. Niczego w sobie nie duś. I jeszcze jedno. Nie mówię, żebyś od razu rzucił picie, ale musisz je ograniczyć. Twój umysł musi być jasny. Jak zapewne wiesz, działanie alkoholu trwa dłużej niż jedną noc.
– Spróbuję. Wszystkiego. Spróbuję.
– I o to proszę. A skoro nagle stałeś się tak skory do współpracy, jeszcze jedno. Jutro o trzeciej mam okienko, ktoś odwołał sesję. Możesz przyjść?
Bosch się zawahał.
– Wygląda na to, że wreszcie dobrze nam się ze sobą współpracuje i w ten sposób moglibyśmy to wykorzystać. Im prędzej uwiniemy się z tym, co mamy do zrobienia, tym prędzej będziesz mógł wrócić do pracy. Co ty na to?
– O trzeciej?
– Tak.
– Zgoda, przyjdę.
– Dobrze. Wróćmy do naszej rozmowy. Może ty zaczniesz? Mów, o czym chcesz.
Bosch pochylił się nad biurkiem i wziął do ręki kubek z wodą. Spojrzał na Hinojos, napił się i odstawił go z powrotem.
– Wszystko jedno, co powiem?
– Wszystko jedno. Co dzieje się w twoim życiu, w twoich myślach, coś, o czym chciałbyś porozmawiać.
Zamyślił się.
– Wczoraj w nocy widziałem kojota. Blisko mojego domu. Byłem… zdaje się, że byłem pijany, ale wiem, że go widziałem.
– Czemu to dla ciebie takie ważne?
– Nie jestem pewien… prawdopodobnie niewiele ich już zostało na wzgórzach, przynajmniej tam, gdzie mieszkam. Dlatego za każdym razem mam wrażenie, że może to już ostatni kojot. I chyba bardzo bym się zmartwił, gdyby okazało się to prawdą, gdybym już nigdy nie mógł ich zobaczyć.
Kiwnęła głową, jakby zdobył punkt w grze, której zasad nie był pewien.
– Jeden z nich kiedyś mieszkał w kanionie poniżej mego domu. Widywałem go tam i…
– Skąd wiesz, że ten, którego widziałeś w nocy, to był samiec. Czemu jesteś tego pewien?
– Nie jestem. Zgaduję.
– No dobrze. Mów dalej.
– On… to zwierzę żyło koło mego domu i widywałem je od czasu do czasu. Po trzęsieniu ziemi zniknęło. Nie wiem, co się z nim stało. No i wczoraj w nocy zobaczyłem innego kojota. Mgła tak jakoś zmieszała się ze światłem, że wydawało się, iż jego sierść jest niebieska. Chyba był głodny. Jest w nich coś takiego… są jednocześnie smutne i groźne.
– Tak, wiem.
– W każdym razie myślałem o nim w łóżku. Właśnie wtedy, kiedy oparzyłem sobie palce. Zasnąłem z papierosem w ręku. Zanim jednak się obudziłem, coś mi się przyśniło. A może mi się to majaczyło przed zaśnięciem? W każdym razie znów pojawił się koło mnie ten kojot. To działo się w jakimś kanionie czy na wzgórzu…
Uniósł dłoń.
– I wtedy poczułem ogień.
Skinęła głową, ale nic nie powiedziała.
– No i co o tym sądzisz? – spytał.
– Niezbyt często zajmuję się interpretacją snów. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy ma to w ogóle sens. Najważniejsze, że zacząłeś mi się zwierzać. Wykonałeś zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. A co do snu, to wydaje mi się oczywiste, że identyfikujesz się z kojotem. Być może takich policjantów jak ty zostało już niewielu i podświadomie obawiasz się o swój byt, o swoją misję. Sama nie wiem. Rozważmy jednak to, co powiedziałeś. Określiłeś kojoty jako zwierzęta smutne, ale zarazem groźne. Czy to samo może odnosić się do ciebie?
Napił się, zanim odpowiedział.
– Bywałem już smutny, ale zawsze znajdowałem jakieś pocieszenie.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, myśląc o tym, co zostało powiedziane. Spojrzała na zegarek.
– Mamy trochę czasu. Czy jest jeszcze coś, o czym chciałbyś porozmawiać? Coś wiążącego się z tym, co mi już opowiedziałeś?
Zastanowił się, sięgając po papierosa.
– Ile mamy czasu?
– Tyle, ile chcesz. Nie przejmuj się czasem. Chcę z tobą rozmawiać.
– Mówiłaś o mojej misji. Powiedziałaś, żebym się nad nią zastanowił. A przed chwilą znowu użyłaś tego słowa.
– Tak.
СКАЧАТЬ