Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści - Joanna Jax страница 7

Название: Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści

Автор: Joanna Jax

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7835-585-4

isbn:

СКАЧАТЬ nie moje zasługi. To moi poprzednicy zwerbowali tego szwedzkiego urzędnika. Ja po prostu miałem szczęście – skromnie odpowiedział Igor.

      – Tak, tak, to praca całego zespołu… – mruknął na odczepnego Golikow i dodał: – Mamy problem, Łyszkin.

      – Jakiej natury? – zapytał zaniepokojony Igor.

      – Otóż towarzysz Stalin, mimo że nie ma zaufania do kanclerza Niemiec, wciąż nie wierzy, że ten odważy się podnieść rękę na Związek Radziecki. Wasze raporty, zarówno z Polski, jak i ze Sztokholmu, nie przekonały go. Uważa nadal, że współpraca jest możliwa. Musimy zdobyć żelazne dowody na to, że Hitler nie zadowoli się jedynie Europą Zachodnią. Nasz kraj to niezliczone pokłady ropy, węgla i gazu. Łakomy kąsek dla takiego dyktatora jak kanclerz. A towarzysz Stalin nie słucha, nie wierzy nawet Żukowowi. Powstał więc nowy pomysł… Może wyda się on wam szalony, ale ma duże szanse, żeby się powieść. Nadaliśmy akcji kryptonim „Klasztor”. Wraz z kilkoma oficerami utworzycie antybolszewicką organizację „Tron”, skupiającą w swoich szeregach byłych ziemian i popleczników carskiej Rosji. Nawiążecie kontakt ze strukturami władz Niemiec, najlepiej poprzez ambasadę, i może wtedy dowiemy się, jakie są prawdziwe intencje tego oszusta, Hitlera, zdobędziemy żelazne dowody i przekażemy naszemu wodzowi. Może wtedy uwierzy…

      – Dobry pomysł, generale. Prosty i genialny. Wśród Rosjan jest wielu wrogów, którzy chętnie widzieliby nas pokonanych – powiedział Łyszkin i zaczął się zastanawiać, kto wpadł na taki pomysł.

      Golikow jakby czytał w myślach Igora.

      – To nie jest nasz pomysł. Ci dranie, Ukraińcy, próbują podobnych sztuczek, podlizując się Führerowi, niczym dzieci Dziadkowi Mrozowi. Liczą, że pomoże im odzyskać niepodległość. Swoją drogą, niewdzięczny naród. A tego Banderę należało od razu powiesić. Jestem przekonany, że kombinuje coś razem z nazistami. Ale mniejsza o Banderę i jego rzezimieszków. Podsunął nam pomysł i zamierzamy wcielić go w życie. Wy, Łyszkin, byliście naturalnym kandydatem. Wykształcony, obracaliście się w kręgach bogatych i szlachetnie urodzonych Rosjan, znacie języki i nic was nie zaskoczy.

      – Chyba pierwszy raz moje pochodzenie nie będzie wadą, a zaletą. – Igor uśmiechnął się i zapytał: – A jeśli uda się nawiązać stosowne kontakty, co dalej?

      – Pojedziecie do Berlina albo Monachium… Jeśli was zaproszą – burknął Golikow, który rzadko kiedy żartował.

***

      Łyszkin opuścił biuro Golikowa i rozpoczął swoją misję. Wśród agentów, którzy wywodzili się, podobnie jak on, z bogatych albo arystokratycznych rodzin i których nie dosięgnęła czystka Stalina, nie brakowało takich, którzy mieli liczne kontakty za granicą. Igor pomyślał o swoim kompanie, Walterze von Lossowie, i jego ojcu, ale uznał, że nie chce mieszać w te sprawy przyjaciół. Cokolwiek by się stało, nie potrafił myśleć o młodym Lossowie jak o swoim wrogu. Nie umiałby nim manipulować i oszukiwać go. Miał nadzieję, że gdy świat się nieco uspokoi, spotkają się we trójkę – on, Chełmicki i Lossow, i jak za starych czasów będę pili wódkę, grali w karty i plotkowali o dziewczynach. Walter może się w końcu zakocha, a Julian znajdzie sobie nieco milszą kobietę niż ta królowa śniegu, Adrianna Daleszyńska.

      Przez kolejne dni wraz z innymi towarzyszami preparował statut organizacji, wysyłał listy i czekał na odzew kogoś ważnego, kto ujawni rzeczywisty stosunek Hitlera do Rosjan i prawdziwe intencje polityków. Wśród członków fikcyjnej organizacji „Tron” znajdowali się ludzie, których rodziny należały niegdyś do rosyjskiej arystokracji. I mimo że w tym momencie byli już zdeklarowanymi komunistami, wielu mogli się jawić jako osobnicy tęskniący za dawnym ustrojem i stylem życia, które zniweczyły zdobycze rewolucji październikowej. Historie ich rodów do chwili upadku stanowiły idealną wręcz przykrywkę i usprawiedliwienie dla podobnych działań, a przy tym wypadały nad wyraz wiarygodnie.

      Łyszkin wracał do swojej kwatery wyczerpany umysłowo, co miało tę dobrą stronę, że już nie miał siły myśleć o niczym innym. Ani o Hance i Nadii, ani o rodzicach. Czekał na moment, gdy otrzyma rozkaz wyjazdu do Rzeszy, a wtedy uda się najpierw do Warszawy, by spotkać się z bliskimi i spróbować odnaleźć dziewczynkę, którą pokochał jak własną córkę. A może Hanka wciąż żyła i należało jej pomóc i wydostać z rąk gestapo? Żywił się tą nadzieją, karmił się nią, mimo iż rozsądek podpowiadał mu, że jego ukochanej już nie ma wśród żywych. Zastanawiał się niekiedy, czy lepiej byłoby zyskać pewność i opłakiwać swoją miłość, czy żyć w zawieszeniu, jak teraz? Chyba wolał miotać się w niepewności, ale też mieć złudzenia, że to jeszcze nie koniec. Hanki Lewin-Niechowskiej nie była w stanie zastąpić żadna kobieta.

      Miłość jest prosta – jeśli kogoś kochasz naprawdę, nikt inny nie wypełni pustki po utracie ukochanej osoby.

      3. Warszawa, 1941

      Rotacja w więzieniu przy Pawiej była większa niż w stołecznych szpitalach. Osadzone albo przenoszono do obozów, albo na tamten świat. Jednak codzienna rutyna wciąż pozostawała niezmienna. Pobudka, liche śniadanie, praca, spacerniak i oczywiście przesłuchania na Szucha.

      Hanka Lewin patrzyła na więzienne życie oczami pełnymi obojętności. Była w tym miejscu już ponad pół roku i nic nie wprawiało jej ani w zdumienie, ani zdenerwowanie. Gdy inni żyli poza murami, kochali, nienawidzili, bali się albo narażali życie, ona wegetowała w jednostajności i beznadziei więziennej egzystencji. Dla niej czas zatrzymał się w miejscu, a monotonia i zniewolenie przybijały bardziej niż niebezpieczne życie zwykłych mieszkańców Warszawy. Kolejne kobiety, które pojawiały się w jej celi, witała z rezerwą i stawała się wręcz odpychająca, gdy któraś próbowała nawiązać z nią bliższe relacje. Tak było bezpieczniej.

      Pierwsze dni, które spędziła w więzieniu, były czasem trwogi i niepewności, ale miała w sobie jeszcze jakieś uczucia i emocje. Zaprzyjaźniła się z współosadzonymi i głęboko przeżyła śmierć zdrajczyni, Czapli, oraz wywózkę do obozu Bogusi i Stefanii. Czuła także ból i tęsknotę. Teraz, po wielu miesiącach, nie czuła nic, jedynie nieposkromioną ochotę na śmierć. Pewnie mogła walić głową w obskurną ścianę albo zdobyć jakieś narzędzie, żeby podciąć sobie żyły, ale w pewnym momencie nawet to stanowiło wysiłek zbyt duży. Czekała na moment, aż znajdzie w sobie siłę, żeby zrobić to, co zaplanowała.

      Nie pamiętała, jaka była wtedy pogoda na zewnątrz, ale na pewno było chłodno, bo marzły jej dłonie i stopy. Nie wiedziała, jak nazywała się dziewczyna, która pobita do nieprzytomności zmarła w nocy tuż obok jej posłania. Nie obchodziło jej to. Tego dnia po prostu coś w niej pękło. Idąc wraz ze strażniczką do pracy w pralni, w pewnej chwili z rykiem zranionego zwierzęcia rzuciła się jej do gardła.

      Renate Zoll była młodą, piękną dziewczyną o ogromnych błękitnych oczach i długich blond włosach. Miała smukłą figurę, zgrabne nogi i była najbardziej sadystyczną strażniczką, z jaką Hanka miała do czynienia. Kobiety nazywały ją „Białą Suką”. Gdy przybyła na Pawią, od pierwszej chwili chciała zaskarbić sobie względy przełożonych, okrucieństwem, wyzwiskami i poniżaniem więźniarek. A może po prostu lubiła mieć władzę i czuła ekscytację, gdy bite skórzaną pałką albo kopane kobiety wyły z bólu i żebrały o litość. Wybór Hanki był jednak instynktowny. Nie było dla niej istotne, СКАЧАТЬ