Название: Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7835-585-4
isbn:
Tęskniła za tamtym życiem, zanim brutalna wojna nie odebrała jej domu, pracy, przyjaźni i radości z tych wszystkich rzeczy, których na co dzień nie doceniała. Gdy los wydziera coś po kawałku, można przywyknąć, ale nagle cały świat, w którym żyła, obrócił się w perzynę. A jednak czuła ulgę na myśl, że nie straciła nikogo z bliskich. Dom można odbudować, pracę znaleźć, inną albo taką samą, a nawet przywrócić na usta uśmiech, jednak życia już wrócić się nie da. Najcenniejszy skarb, największa wartość, tak bardzo teraz zdewaluowana.
Tęskniła także za Julianem, za jego czułością, spojrzeniem i obecnością. Nie była jednak przygnębiona jak niegdyś, gdy jego serce należało do innej kobiety. Miłość jest prosta. Jeśli czujesz, że ktoś cię kocha, zawsze jest nadzieja na pojednanie. Przypomniała sobie słowa pewnego szlagieru przedwojennej gwiazdy estrady – „Miłość ci wszystko wybaczy” – i nuciła sobie pod nosem tę piosenkę, niczym mantrę. Była przekonana, że pewnego dnia ta cudowna miłość wybaczy także i jej.
Profesor Litwin przypominał z wyglądu dobrodusznego dziadka, który opowiada dzieciom bajki przy kominku. Wrażenie było tym silniejsze, im częściej zwracał się do Alicji „moje drogie dziecko” i klepał czule po dłoni. Gdy jednak zaczynali rozmawiać, powracał uniwersytecki wykładowca.
– Jest wysokie prawdopodobieństwo, że Hitler zaatakuje Stalina. Dla niego Polska to jedynie korytarz, żeby dobrać się do wielkiego imperium radzieckiego.
– Może to i lepiej, jak się za łby chwycą. Wtedy będzie nadzieja, że nas zostawią w spokoju. – Alicja napychała buzię chlebem z marmoladą i popijała łapczywie herbatą. Jedno i drugie smakowało paskudnie, ale tak dawno nie miała nic w ustach, że posiłek wydawał się niebiański.
– Ten chleb to coraz gorszy robią, Bóg raczy wiedzieć, co tam jeszcze upychają, oprócz trocin i kory. Niedługo będą gwoździami nabijać, żeby tylko był cięższy – westchnął profesor.
– Trzeba się i z takiego cieszyć, słyszałam, że są coraz większe problemy z aprowizacją – powiedziała Alicja z pełną buzią.
Znała smak „dźwiękowca” i paskudnej marmolady, ale odkąd nawiązała romans z Grossem, jadała dużo wytworniejsze posiłki i braki w zaopatrzeniu dotknęły ją na bardzo krótko.
– W Warszawie można kupić wszystko. Mięso, słodycze, nawet prawdziwego szampana. Ale co z tego, jeśli ceny są monstrualne. Kercelak po bombardowaniach znowu tętni życiem i nielegalnym handlem, tylko że ja, odkąd nie pracuję na uniwersytecie, żyję bardzo skromnie i stać mnie tylko na kartkowe frykasy – ze smutkiem powiedział profesor.
– Jak tylko rozeznam się na nowo w Warszawie, to nie będę pana objadać. Zresztą pewnie nie zagrzeję u pana miejsca. – Alicja uśmiechnęła się do profesora.
– Zazdroszczę ci tego młodzieńczego optymizmu. Ja widzę ten świat w dużo ciemniejszych barwach. Nie mam złudzeń, że kiedyś będziemy wolni, ale niech chociaż Niemcy poczują, jak to jest żyć w ciągłym strachu. – Zacisnął zęby i dodał, nieco cieplejszym tonem: – Idź spać, pewnie zmęczona jesteś. Jutro pójdziemy na spacer.
Nie musiał długo namawiać Alicji, po męczącej i nerwowej podróży ledwo patrzyła na oczy, a posiłek i ciepła herbata sprawiły, że zasnęła niemal natychmiast, nie zastanawiając się ani przez moment nad tym, co ją czeka.
2. Moskwa, 1941
Śnieg skrzypiał pod butami Igora Łyszkina, rozpraszając nocną ciszę Moskwy. Był to jeden z tych mroźnych wieczorów, gdy najlepszym sposobem na rozgrzanie wydaje się szklanka wódki. Łyszkin wolał stakan herbaty z miodem albo konfiturami. Tego dnia jednak, jadąc pociągiem w kierunku Moskwy, musiał zadowolić się „rykowką”, wypitą z metalowej piersiówki współpasażera. Może dzięki temu szło mu się całkiem znośnie w tym siarczystym mrozie.
Igor zmierzał w kierunku mieszkania, którego adres znalazł w dworcowej skrytce. Znajdowało się w Rżewskim Zaułku, dzielnicy Arbat, gdzie zamieszkiwali radzieccy dygnitarze. Wielu z nich jednak po ostatnich czystkach musiało opuścić swoje wykwintne lokale i ślad po nich zaginął. Igor czasami zastanawiał się nad poczynaniami Stalina. Czy w istocie ci ludzie byli zdrajcami narodu, czy może wódz wykazywał się przesadną ostrożnością? Coraz częściej skłaniał się ku tej drugiej możliwości, aczkolwiek owa mania prześladowcza w najmniejszym stopniu nie dotyczyła Adolfa Hitlera. Stalin, mimo niepokojących doniesień swoich najlepszych wywiadowców, wciąż uważał, że Hitler nie zaatakuje Związku Radzieckiego. Czy ufał mu, czy też był zbyt pewny siebie, tego Łyszkin nie mógł rozgryźć. Robił swoje, a teraz wracał ze spokojnej placówki w Sztokholmie, by przyjąć kolejne zadania od swoich zwierzchników.
Mieszkanie, które przez jakiś czas miał zajmować, było elegancko urządzone, jeśli nie luksusowo. Igor pomyślał przez chwilę, że w żaden sposób nie licowało to z ideą równości. Radziecki robotnik nie mógłby pozwolić sobie na złocone klamki i żyrandole przypominające barokowe kandelabry. Mimo niewielkiej powierzchni mieszkania poprzedni lokator nadał temu miejscu charakter lokum pełnego przepychu. Może więc zaprzedał swoje idee wrogom w zamian za drogie wzorzyste dywany i bogato rzeźbione kredensy z kolorowymi szybami, za którymi poustawiana była prawdziwa porcelana i rżnięte kryształy.
Łyszkin zdjął grubą, watowaną kurtkę i ciężkie buty i potarł zmarznięte dłonie. Dotknął pieca i z ulgą stwierdził, że ktoś zadbał o to, aby po przybyciu miał ciepło. Wszedł do dużej kuchni i zobaczył samowar, a obok słoik z liśćmi herbaty, miód i wszystko, co niezbędne, aby zaparzyć jego ulubiony napój. Wyjął z kredensu stakan i podstakannik, po czym rozpalił ogień pod samowarem. Słuchając bulgotu esencji w czajniczku, myślał o Hance. Wiele by dał, aby teraz siedziała obok. Pokazałby jej, jak się robi prawdziwą rosyjską herbatę, która gromadziła wokół stołu rodzinę i przy której gwarzyło się o ważnych i mniej ważnych sprawach.
Nie miał pojęcia, gdzie teraz dowództwo go skieruje. Miał jednak nadzieję, że dadzą mu chwilę wolnego, a wtedy bez względu na grożące mu niebezpieczeństwo ruszy do Warszawy, by odnaleźć Nadię. Popełnili szkolny błąd, angażując postronną osobę w swoją działalność. Łyszkin, przekonany o trwałym i mocnym sojuszu Związku Radzieckiego z Niemcami, czuł się stosunkowo bezpiecznie. Bardziej martwili go Polacy, którzy nienawidzili komunistów. Jednak z czasem okazało się, że ów sojusz to tylko atrapa, a Niemcy szukają tylko okazji, aby wytropić wśród Rosjan szpiegów i bolszewików. Nie potrafił także wybaczyć Mozelowi, który dość niefrasobliwie zaangażował Hankę, a potem po prostu chciał ją zostawić na pastwę losu i okupanta. Zastanawiał się, czy Jakub próbuje cokolwiek zrobić, żeby pomóc Lewinównie, czy może sam był w niebezpieczeństwie, ponieważ kontakt z nim, podobnie jak z wieloma towarzyszami, po prostu się urwał. A może Hanka już dawno nie żyła…
Popijając gorący napar, który rozgrzewał mu ciało, myślał tylko o tym, aby rozgrzał i duszę, ale wewnętrzny spokój, СКАЧАТЬ