Название: Czerń i purpura
Автор: Wojciech Dutka
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Книги о войне
isbn: 978-83-8125-641-4
isbn:
– Tylko nie odchodź daleko – powiedział z drugiego pokoju ojciec.
– Ależ ojcze… – zaoponowała, wiedząc, że ojciec sam był ciekawy, po co Dawid przyszedł.
Z pewnością rodzic nie spuści jej z oka, kiedy wyjdą przed kamienicę. Było chłodno, więc Milena narzuciła lekki płaszcz i poszła z Dawidem. Chłopak zabrał się do rzeczy bardzo nieporadnie. Zawsze ją śmieszyło, jak wielką wagę przywiązywał do konwenansów. W swych skrupułach był tak śmiesznie mieszczański. Dziewczyna, górując nad młodym Słowakiem inteligencją, postanowiła zaspokoić swą kobiecą próżność i poczekać, aż Dawid wreszcie wydusi z siebie to, z czym przyszedł.
– Chciałem ci powiedzieć, to znaczy… ponieważ wciąż mi na tobie zależy… To znaczy ja chciałem ci powiedzieć, że… Chciałbym, żebyś dalej ze mną chodziła…
Milena parsknęła śmiechem. Ona przecież nigdy nie brała go na poważnie.
– No i co? Bo chyba to nie wszystko, co chciałeś powiedzieć, prawda?
Dawid podniósł na nią wzrok. W dalszym ciągu nerwowo miętosił w dłoniach czapkę.
– Chciałem powiedzieć, że chciałbym, żebyś ze mną chodziła, bo sama wiesz, że wy, to znaczy Żydzi, nie macie łatwo… Chciałem cię ochronić, ale to będzie wymagało od ciebie pewnego wysiłku.
– Jakiego wysiłku? Wybacz, ale nie pojmuję – zdziwiła się Milena.
– Musisz się ochrzcić – powiedział z całą mocą Dawid. – Będę mógł cię wtedy ochraniać i nawrócę jedną zbłąkaną duszę.
– Uważasz, że jestem zbłąkaną duszą?
– Tak, bo jesteś nieochrzczona, a ludzie nieochrzczeni idą po śmierci do piekła – stwierdził Dawid z całym przekonaniem, na jakie było go stać.
Tak uczył się na lekcjach religii; źli ludzie idą po śmierci do piekła, podobnie jak nieochrzczeni. Skoro Żydzi byli nieochrzczeni, to szli do piekła. Katolicka teologia Dawida była nadzwyczaj prosta i funkcjonalna.
– A ty nie chcesz, żebym poszła do piekła, tak?
– Tak – odpowiedział Dawid. – Chcę, żebyś poszła ze mną do nieba, jak dobra katoliczka.
Propozycja chłopaka zdumiała Milenę. Nigdy wcześniej nie rozważała możliwości przyjęcia chrztu. Nigdy nie był jej do niczego potrzebny, a teraz Dawid wyskakiwał z czymś takim. Propozycja konwersji nie była dla niej istotna. Dziewczyna zdała sobie jednak sprawę, że Dawid był szczery. Teraz wiedziała, że mu się naprawdę podoba, ale chłopak, jako członek Gwardii Hlinkowej, nie może sobie pozwolić na chodzenie z Żydówką.
– Przykro mi, ale nie. Mogłabym się ochrzcić, gdybym wierzyła w twojego Boga, ale nie podzielam twojej wiary i nie mogę tego zrobić.
– Zastanów się – naciskał Dawid. – To dla ciebie jedyna szansa.
– Szansa? Grozisz mi?
– Nie, chciałem, żebyś miała z tego jakąś korzyść – stwierdził Dawid.
– Korzyść? Czy uważasz, że ochrzciłabym się dla korzyści? To obrzydliwe, nie sądzisz?
– Chrzest nie jest obrzydliwy. To sakrament.
– Hmm… Sakrament – powiedziała z przekąsem Milena. – To znaczy, że muszę się zastanowić.
Odwróciła się na pięcie i wróciła do domu.
– Nie wiesz, co robisz, odrzucając nową wiarę – rzucił za nią Dawid. – Bóg ci tego nie wybaczy.
Po powrocie do mieszkania Milena powiedziała ojcu, że Dawid zaproponował jej, by się ochrzciła, i wtedy on będzie z nią chodził.
– Nie skorzystam z tej propozycji – oznajmiła, nie zauważając, że na ojcu zrobiło to wrażenie.
Rozdział 5
NIEPOKORNY
Prezydent Słowacji ksiądz Jozef Tiso bardzo poważnie traktował zasadę, że w katolickim kraju to katolicy powinni sprawować urzędy, uczyć w szkołach oraz na uniwersytetach, rządzić, sprzedawać w sklepach i należeć do palestry. Kierował się zasadą subsydiarności, wywodzącą się przecież z katolickiej nauki społecznej. Państwo słowackie mogło teraz odreagować lata upokorzeń doświadczonych za rządów Czechów, ateistów, wolnomyślicieli i masonów. Ksiądz Tiso pamiętał o ubogich katolickich rodzinach i oferował im pomoc w znalezieniu pracy.
Elis Zinger czuł się obywatelem Słowacji, tak jak poprzednio obywatelem Czechosłowacji. Dlatego też poszedł do odpowiedniego urzędu, by zaproponować swoje usługi. Był przecież prawnikiem, i to dobrym. Usłyszał od urzędnika następującą poradę:
– Wy, Żydzi, zawsze spadaliście na cztery łapy. Teraz też sobie poradzicie. Jest pan żydowskim adwokatem, a prosi mnie pan o pomoc w znalezieniu posady? Przyzna pan, że to dziwne. Nie rozumiem.
– Jestem adwokatem – wyjaśnił mecenas Zinger. – Ale co z tego, skoro nikt nie chce mi powierzyć sprawy. Ba, nikt nie chce mnie nawet przyjąć jako pomocnika do kancelarii.
– A nie miał pan własnej?
– Nie, nie miałem nigdy własnej kancelarii. Byłem średnio zamożnym adwokatem. A teraz mam do nakarmienia rodzinę.
– Ja też mam rodzinę – odparł urzędnik. – I dlatego nie mogę panu pomóc.
– Dlaczego?
Urzędnik popatrzył na Zingera z politowaniem.
– Nie ma pan pracy, bo wciąż jest pan żydowskim adwokatem.
Zinger się obruszył.
– Przecież zawsze byłem żydowskim adwokatem i nigdy nikt nie robił z tego problemu. Miałem pracę i poważanie.
– A teraz nie ma pan poważania i nie ma pan pracy. Trzeba się ochrzcić, mecenasie – powiedział ubawiony sytuacją urzędnik, akcentując słowo „ochrzcić”.
Dopiero wtedy stary mecenas Zinger zdał sobie sprawę, że w tych trudnych czasach doszedł do granicy, za którą – jak mawiał Sokrates – są już tylko wina, głód i zbrodnia. Nie mógł tak dalej żyć. Nie chciał być obywatelem drugiej kategorii. Uświadomił sobie, że przecież nic nie ryzykuje, przyjmując chrzest, a w głębi serca mógłby pozostać tym, kim był przez całe życie, czyli średnio pobożnym intelektualistą należącym do nurtu niezaangażowanej ortodoksji żydowskiej. Postanowił, że musi poważnie omówić tę sprawę z żoną i córką oraz z rabinem Majzelsem. Mecenas zdecydował, że będzie niepokorny wobec losu, który nie sprzyjał jego rodzinie.
Rabin СКАЧАТЬ