Czerń i purpura. Wojciech Dutka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerń i purpura - Wojciech Dutka страница 11

Название: Czerń i purpura

Автор: Wojciech Dutka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги о войне

Серия:

isbn: 978-83-8125-641-4

isbn:

СКАЧАТЬ – Dla mnie ceremonia chrztu nie będzie miała żadnego praktycznego znaczenia, nawet jeśli będę musiał chodzić do kościoła.

      – To się nazywa hipokryzja, tato – zripostowała natychmiast Milena. – Poza tym dlaczego my nie możemy pracować? Czy mamy dwie lewe ręce?

      Milena trafiła w czuły punkt. Nawet jeśli nie miała zamiaru burzyć spokoju matki, nienawykłej do pracy, to słowa córki bardzo ją zraniły. Matka wybuchnęła płaczem. Narzekała. Ona przecież tyle robiła: sprzątała, gotowała, dbała o dom, a własny mąż, który przyzwyczaił ją do pewnego stylu życia, teraz zmuszał ją do pracy ponad jej siły. Scena miała pozór autentyczności, ponieważ matka zawsze była dobrą aktorką.

      Natomiast mecenas Zinger patrzył na Milenę z podziwem. Była taka silna. Chciała pracować. Nie posądzał córki o wielkie pragnienie zarobkowania, ale jej gest, czysty i bardzo lojalny wobec ich trójki, sprawił, że ojciec zauważył w Milenie nie dużą dziewczynkę, lecz świadomą obowiązku kobietę. Kochał ją i rozpieszczał, ale teraz wiedział, że jego mała Milena nie zawaha się iść do pracy, choćby uwłaczającej jej godności, by pomóc w utrzymaniu rodziny.

      – Córeczko, jak ty chcesz pracować? – zapytał ojciec.

      – Mogę śpiewać.

      Zinger parsknął śmiechem, ale po chwili, patrząc na śmiertelnie poważny wyraz twarzy córki, natychmiast się opanował. Z kolei matka, widząc powagę Mileny, rozpłakała się na dobre. Ona wychowywała ją na pobożną i dobrą żydowską dziewczynę, która będzie przygotowywała się do roli matki i żony, a tymczasem córka chciała do reszty upokorzyć rodzinę i śpiewać nie wiadomo gdzie. Ojciec rzucił wówczas żonie okrutną uwagę, wiedząc, że doprowadzi ją tym samym na skraj rozpaczy.

      – Ależ nie płacz, moja duszko. Jeśli Milena nie zarobi śpiewaniem na twoje kosmetyki, zawsze mogę się przecież ochrzcić.

      Matka wybuchła histerycznym płaczem. Rabin Majzels, zaproszony przez mecenasa do ich domu, do tej pory przysłuchiwał się tej wymianie zdań z dobrotliwą i pobłażliwą miną. Teraz wyglądał na człowieka niezmiernie zakłopotanego. Nie lubił płaczących kobiet, ponieważ sądził, że przynoszą pecha.

      – Panie Zinger, stary już jestem, ale powiem panu tak: chrzest to nie jest dobre wyjście. Jak się pan ochrzcisz, to jak będą wyglądały u naszych ludzi pańska żona i córka?

      Mecenas odparł z prawniczą precyzją:

      – Jak córka i żona ochrzczonego Żyda.

      Majzels pokręcił z niesmakiem głową. Stwierdził, że nie należy sobie drwić z religii, szczególnie w tak ciężkiej sytuacji, jaką zsyła na nich Wszechmogący. Argumentował, że ochrzczony Żyd to nie jest już Żyd. Według rabina istniała też zasadnicza różnica, którą dostrzegą także chrześcijanie. Jak się ktoś chrzci, bo zaczyna wierzyć, to jest coś innego, niż jak się chrzci, bo chce być chrześcijaninem z czystego wyrachowania.

      – Córka już powiedziała, że to hipokryzja. Czy rabbi chce wiedzieć, dlaczego ja się chcę ochrzcić?

      – Dlaczego?

      – Bo głód nie zważa na wyznanie.

*

      Mecenas był uparty i nie rezygnował tak łatwo z raz powziętego zamiaru. Nie chciał, aby jego kobiety przymierały głodem, ale nie chciał też tracić zachowanych na czarną godzinę złotych guldenów, dawnej waluty monarchii habsburskiej. Chciał też pozostać w zgodzie z kulturą swojego narodu, ale mimo to ochrzcić się dla świętego spokoju. Chrzest miał go uwiarygodnić w oczach Słowaków i pomóc w znalezieniu pracy we własnym zawodzie.

      Poszedł więc do proboszcza bratysławskiej katedry. Nic nie wskórał. Ksiądz był zdania, że chrzest, owszem, ale tylko z przekonania. Adwokat musiałby uczęszczać do grupy przygotowującej się do sakramentu. Co najmniej rok. Trzeba wiedzieć, w co się wierzy, stwierdził duchowny. Na propozycję Zingera, by przyspieszyć kurs w zamian za dwie złote monety, oburzony proboszcz odparł, że to są właśnie faryzejskie metody. I wskazał mecenasowi drzwi. Zinger był bardzo zawiedziony, gdyż uważał, że za odpowiedni datek w Kościele katolickim wszystko można załatwić. Poza tym żywił przeświadczenie, graniczące z pewnością, że głód i korupcja nie zważają na religię.

      Postanowił upić się do nieprzytomności. Na wódkę starczyło. Mecenas musiał pogodzić się z tym, że żydowski prawnik na Słowacji jest nikomu niepotrzebny. Żona i Milena czekały na niego bardzo długo. Martwiły się, ponieważ Gwardia Hlinkowa zachowywała się wobec Żydów coraz bardziej prowokacyjnie. Ojcu mogło się coś przytrafić. A przecież Milena miała dla niego radosną wiadomość. To ona niemal na pewno będzie miała pracę.

      Odpowiedziała na ofertę nocnego klubu w Bratysławie, w którym spotykało się kilkudziesięciu najbogatszych Żydów i oficjele państwa słowackiego. Załatwiali interesy, prowadzili spekulacje i urozmaicone życie towarzyskie. Mimo coraz większych obostrzeń, nienawistnego języka, szantażu, aktów bandytyzmu, jakie spotykały Żydów na każdym kroku, starano się zachować pozory normalności. Rząd księdza Tiso nie odważył się skonfiskować żydowskich majątków, mimo że obłożono je wyższymi podatkami. Prezydent Słowacji miał wciąż pewne opory. Można być przecież antysemitą, ale zostać jeszcze na dodatek złodziejem, to stanowczo za dużo dla człowieka, który otrzymał od papieża tytuł monsignore.

      Gdy wreszcie ktoś włożył klucz w zamek, obie kobiety zerwały się na równe nogi, aby przekonać się, że mecenas wrócił cały i zdrowy. Był w znakomitym humorze, ale ledwo trzymał się na nogach. Z kieszeni płaszcza sterczała niedopita butelka brandy. Bardzo serdecznie przeprosił obie kobiety, że przyszedł w takim stanie do domu, ale dziś przekonał się ostatecznie, że nie ma nikogo bardziej żałosnego i śmiesznego od żydowskiego prawnika na Słowacji, który nie może znaleźć pracy i zapewnić godziwego życia żonie i córce.

      – Rabin nie pochwaliłby tego, w jakim stanie przyszedłeś – stwierdziła Milena, mimo wszystko szczęśliwa, że ojcu nic się nie stało.

      – Święta racja – odparł mecenas, pozwalając, by ściągnęły z niego płaszcz i buty.

      Następnie dodał, że to niedopuszczalne, aby prawnik tej klasy co on przychodził do domu tak późno w nocy i w takim stanie, ale nic nie może na to poradzić. Tracąc najwyraźniej poczucie rzeczywistości, rzucił pompatycznie, że jutro, kiedy będzie w lepszej formie, natychmiast wybierze się do sądu, a jego klient będzie jak zwykle zadowolony z jakości usług swego obrońcy.

      Wierna żona i córka zaprowadziły go do pokoju i położyły do łóżka. Mecenas Zinger zasnął niemal natychmiast kamiennym snem.

*

      Franz był zaskoczony warunkami, w jakich mieszkał Friedrich, jego najbardziej podziwiany brat. Jako jedyny otwarcie zbuntował się przeciwko stawianym przez rodzinę wymaganiom. Nie został ani lekarzem, ani architektem, ani księdzem, tylko prostym robotnikiem. Wobec nieprzejednanej postawy syna rodzice stwierdzili, że nie będą go finansowali. Friedrich utrzymywał się sam, z własnej pracy. I zrobił coś, czego Franz mu zawsze zazdrościł: wyprowadził się i mieszkał z dala od babci, której ulegali rodzice, a szczególnie ojciec. Franz wiedział, czego Friedrich nie mógł znieść w ich rodzinnym domu – władzy babci.

      Friedrich СКАЧАТЬ