Название: Kordian
Автор: Juliusz Słowacki
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-270-2201-1
isbn:
Grzmiał jak piorun na ambonie:
W końcu dodał... »Bogobojna
Trzódko moja, bądź spokojna,
Co ma wisieć, nie utonie«.
Mały Janek gdzie się chował
Przez rok cały, zgadnąć trudno.
Wsiadł na okręt i żeglował,
I na jakąś wyspę ludną
100 Przypłynąwszy — wylądował...
Owdzie król przechodził drogą;
Jaś pokłonił się królowi
I dworzanom i ludowi;
A kłaniając, szastał nogą
105 Tak układnie, że król stary
Włożył na nos okulary.
I wnet temże samym torem,
Dwór za królem, lud za dworem
Powkładali szkła na oczy...
110 Owoż król ten posiadł sławę,
Jakoby miał wzrok proroczy;
I choć stracił oko prawe,
Tak kunsztownie lewem władał,
Że człowieka zaraz zbadał,
115 Na co mierzy, na co zdatny;
Czy zeń ma być rządca kraju,
Czy podstoli, czy też szatny...
Lecz tą razą, wbrew zwyczaju,
Król pan oczom niedowierza,
120 Czy żak Janek na tancerza?
Czy na rządcę dobry kraju?
Więc zapytał: »Mój kochanku,
»Jak masz imię?
»Janek«.
»Janku«
»Coż ty umiesz?«
»Psom szyć buty«.
125 »A czy dobrze?«
»Oj tatulu!
Czyli raczej, panie królu!
Jak szacuję, ręczyć mogę,
Że but każdy ostro kuty,
I na jedną zrobię nogę,
130 Czyli raczej na łap dwoje...
To na zimę. — Z letnich czasów
But o jednym szwie wystroję
Na opłatku, bez obcasów;
A robota takiej wiary,
135 Ze psy puszczaj na moczary,
Suchą nogą przejdą stawy«.
»Masz więc służbę, złotem płacę«,
Rzekł do Janka pan łaskawy
I za sobą wiódł w pałace.
140 A gdy dzień zaświtał czwarty,
Szły na łowy w butach harty;
A szewc chartów w aksamicie
Przy królewskiej jechał świcie;
Złoty order miał na szyi,
145 W trzy dni został szambelanem,
W sześć dni rządcą prowincyji,
W dni dwanaście został panem.
Starą matkę wziął z chałupy.
Król frejliną ją mianował.
150 A plebana pożałował
W biskupy...
KORDJAN
Cha! cha! cha! przednia powieść.
GRZEGORZ
A widzi pan, widzi,
Jak zabawiłem gadką... niech się pan nie wstydzi,
W tej powieści moralna kryje się nauka.
KORDJAN
155 Jaka? powiedz mi, stary.
GRZEGORZ
A któż jej wyszuka?
Dość, że jest sens, powiadam.
KORDJAN
Wierzę.
GRZEGORZ
Trzeba wiary.
Bo widzi panicz, kiedy gada sługa stary,
To w słowach dziecku dawać nie będzie trucizny.
Błąkałem się ja długo zdała od ojczyzny,
160 I tak mi było ciężko od tęsknego żalu,
Że żołnierze ciesali kołki na wąsalu;
Odcinając się szablą, nie brałem pociechy,
Bo żadnych kłosów ludziom nie wysieją śmiechy,
A smutek niby mądra książka w sercu żyje,
165 I mówi wiele rzeczy, i człowiek nie gnije,
Jak muchomor pod sosną, lecz zbiera po szczypcie
Przestrogę do przestrogi... Byłem ja w Egipcie!
Ponoś no o tej walce nie. mówiłem panu?
Czy wolno?
KORDJAN
Mów! mów, stary.
Grzegorz, kręcąc wąsa
Daj go tam szatanu
170 Kaprala... tęgi człowiek!... Wywiódł wojsko w pole,