Kordian. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kordian - Juliusz Słowacki страница 4

Название: Kordian

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-270-2201-1

isbn:

СКАЧАТЬ tam w kotle?

      DJABLI

       Ktoś z rycerzy.

      SZATAN

       Wódz! chodem raka przewini,

       Jak ślimak rogiem uderzy,

       Spróbuje — i do skorupy

       205 Schowa rogi, i do skrzyni

       Miejskiej zniesie planów trupy,

       Czekając, aż kur zapieje.

       Rzucić w kocioł Lachów dzieje,

       Słownik rymowych końcówek;

       210 Milijon drukarskich czcionek,

       Sennego maku trzy główek,

       Cóż tam?

      DJABLI

       Starzec jak skowronek,

       Zastygły pod wspomnień bryłą,

       Napół zastygłą, przegniłą.

       215 Poeta — rycerz — starzec — nic

       Dziewięciu Feba Sułtanic

       Eunuch...

      SZATAN

       Przyśpieszajmy dzieła,

       Bo z tamtej krakowskiej wieży

       Słyszę dzwon rannych pacierzy;

       220 W powietrzu się rozpłynęła

       Woń kadzideł katedralnych.

      CZAROWNICA

       Przeklęte wasze dzieło, wicher djablej mowy

       Rozczesał z mojej chaty włos słomianej głowy;

       Czy mi na nią dachówek dacie z hostyj mszalnych?

       225 Zawierucha wierzbowe gałązki obrywa,

       Ludzie nie znajdą rószczek na kwietną niedzielę.

      SZATAN

       Milcz, padalcze! — Czas upływa,

       Twórzmy razem wielkich wiele.

       Co nakażę, rzucać w tygle!

       230 Rdzę pozostałą

       Na Omfalji igle

       Od krwią wilgotnych Herkulesa palców;

       Z rdzy się narodzi nie mało

       Wymuskanych rycerzy—ospalców —

      DJABLI

       235 Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię

       Jak chmura...

      SZATAN

       Spieszmy nowe tworzyć brzemię,

       Nim jutrznia błyśnie ponura;

       Nim się żywioły ochłodzą,

       240 Rzucić język Balaama oślicy;

       A ci, co się z niego wyrodzą,

       Narodowej się chwycą mównicy.

       Mówców plemię...

      DJABLI

       Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię,

       215 Jak zwichrzone szpaków stado.

      SZATAN

       Widzicie tę postać bladą,

       Z mętów kotła już napół urodną;

       Twarz uwiędła i wzrok w czarnem kole;

       Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,

       250 Wiecznie dławi księgarnie i mole,

       I na krzywych dwóch nogach się chwieje,

       Jak niepewne rządowe systema.

       Chce mówić, posłuchajmy, co na świat posieje?...

       Twór, pokazując z kotła głowę

       Czy lepiej, kiedy jest król? czy kiedy go niema?

      SZATAN

       255 Precz z tym Sfinksem, co prawi zagadki,

       Sam jej djabeł rozwiązać nie umie;

       Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,

       Oplataną w dziejowe wypadki;

       Niech z ministerjalnej ławy,

       260 Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu,

       Ze złamanych kolumien podstawy

       Gada hjeroglifem stylu.

      ASTAROTH

       Panie! patrz, tam z kotła pary

       Znów się jakiś twór wylęga.

       265 Twarz ma okropnej poczwary,

       Przez pierś jeneralska wstęga.

      SZATAN

       Witajcie go! oto twór

       Niszczyciel, jakby horda Nogajca.

       On w stolicy owłada dział mur.

       270 On z krwi na wierzch wypłynie — to zdrajca !

       A gdy zabrzmi nad miastem dział huk,

       On rycerzy ginących porzuci;

       Z arki kraju wyleci jak kruk,

       Strząśnie skrzydła, do arki nie wróci...

       Kraj przedany Kraj przedany on wyda

       Pod miecz!

      GŁOS W POWIETRZU

       W imię Boga! precz stąd, precz!...

       Wszystko znika

      CHÓR ANIOŁÓW

       Ziemia, to plama

       Na nieskończoności СКАЧАТЬ